Niespokojnie wędrowała po pokoju, stresując się spotkaniem
zamiast szykując się do niego. Sebastian za godzinę zjawi się u niej, a ona
wymyślała kolejne powody, aby jakoś się z tego wykręcić. Szybko przeanalizowała
sytuację. Zgodziła się, to na minus. On przecież wcale jej nie zmuszał. To
również nie działało na jej stronę. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że
faktycznie może wyjdzie coś z tego dobrego… Jednak te myśli skutecznie
rozproszył widok Gabi. Martin przez nią poświęcał jej mniej czasu i stał się
taki… inny. Dobrze pamiętała jego
słowa, że ich przyjaźń będzie na zawsze, a ona to psuła. Nigdy właściwie nie
rozmawiała z nią dłużej, ale od początku nie miała do niej sympatii.
Usiadła na
łóżku, zmęczona bezcelowym podążaniem wtem i z powrotem. Westchnęła głośno.
Przecież nie mogła mu odmówić. Chce dla niej dobrze, a ona nie może go znów
odtrącić. Jakby w nadziei zadzwonił domofon. Lili chwilę odczekała, ale jednak
nikt nie pokwapił się na zobaczenie, kto to przyszedł.
– Cześć –
odezwała się Magda, kiedy tylko zostały otwarte drzwi.
Za rękę
trzymała trzyletniego chłopca, który wyglądał na zasapanego. Z pod czapki
wystawały jasne włosy, a brązowe oczy spoglądały sennie na Magdę. A może to
ilość założonych ubrań sprawiała, że mały ledwo trzymał się na nogach.
Przynajmniej Lili uważała, że jak na wczesną zimę, to chłopiec stanowczo miał
za dużo ubrań na sobie.
– Hej,
wejdźcie – zaprosiła ich od razu. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak
koleżanka mówiła jej o młodszym rodzeństwie.
Dziewczyna
od razu zdjęła chłopcu czapkę i zwróciła się do koleżanki.
– Mogę go
zostawić u ciebie na cztery godziny? – zapytała z nadzieją. – Nie możemy go
zabrać znowu do szpitala. Chcę być przy mamie z tatą. Musimy ją jakoś namówić
do tych regularnych wizyt – wytłumaczyła pośpiesznie.
Lili
spojrzała na malucha. Nigdy nie radowała się, widząc małe dzieci. Nie garnęła
do opieki nad nimi i jakoś zawsze ją odstraszały, niż przyciągały. Nawet nie
wiedziała, jak się z nimi obchodzić. Jednak wiedziała, że musi się zgodzić.
Chciała pomóc Magdzie i w końcu być oparciem, a nie kolejnym problemem.
– Jasne. A
masz może instrukcję obsługi? – zapytała niepewnie.
Koleżanka
spojrzała na nią zaskoczona, a potem roześmiała się.
– Jak
będzie głodny, to zwykłe kanapki mu wystarczą – wytłumaczyła. – Aha i załatwia
się już jak cywilizowany człowiek, także się nie bój – dodała, dobrze
wyczytując, że tego najbardziej się obawiała Lili.
– OK, to
chyba dam radę. – Pokiwała głową.
– Postaram
się, jak najszybciej go odebrać, dzięki. – Zamachała ręką i zniknęła za
drzwiami.
Lili
wpatrywała się w niepewnie stojącego
chłopca, a on na nią. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wcale nie wie, jak
on ma na imię. Jednak nie pierwszy raz unikała tego problemu, aby nie używać
czyjegoś imienia. Miała ochotę zdjąć mu te wszystkie rzeczy, ale nie wiedziała
czy powinna go jakoś zapytać. Poczuła się nieporadna.
Kasjan
jakby wyrwał ją z opresji, pojawiając się tuż przy niej. Nawet nie pytał, kim
jest mały chłopiec, tylko od razu pogodził się z sytuacją.
– Cześć, Kasjan jestem – pochylił się ku
niemu, podając mu rękę.
– Olaf – odpowiedział nieśmiało, ale z
uśmiechem.
– Mały, a tobie nie gorąco? – Otworzył szeroko
oczy, nadmiernie pokazując swoje zdziwienie.
– Trochę –
przyznał. – Siostra zrobiła się jakaś nadopiekuńcza – ożywił się trochę.
Lili
doskonale znała powód, ale Olaf chyba jeszcze go nie rozumiał. Na pewno
wiedział, że mama jest w szpitalu, ale prawdopodobnie ukrywali fakt, że
zagrożone jest jej zdrowie.
Kasjan
wziął od niego czapkę, szalik i kurtkę, które zawiesił na wieszaku.
– Za to
Lili wcale o mnie nie dba. – Kasjan wyrwał dziewczynę z zamyślenia. Uśmiechnął
się szeroko, kiedy na niego spojrzała. – Co dzień pokazuję, że nie umiem
gotować, a ona wciąż nie rozumie aluzji, że powinna mi robić jeść.
Olaf parsknął
śmiechem, a Lili również się uśmiechnęła.
– Jesteś
głodny? – zapytała chłopca.
– Nie,
jadłem przed wyjściem.
Stali przez
chwilę w milczeniu. Po głowie dziewczyny przechadzały się nerwowe myśli o tym,
jak zająć malucha. Starała sobie przypomnieć własne dzieciństwo, ale ona zwykle
wychodziła na dwór albo rysowała. Jednak w jej ówczesnym pokoju nie można było
znaleźć żadnych kredek, a jedynie książki na studia, które z pewnością nie
zainteresują Olafa. Rozejrzała się po pokoju, ale jej oczom ukazał się tylko
telewizor, którego nie chciała proponować dziecku.
– Ile masz
lat? – nagle odezwał się Kasjan.
– Cztery. –
Uśmiechnął się z dumą.
– Łoo –
Kasjan udał zaskoczenie. – No to chyba jestem dziadkiem przy tobie. Mam już
ponad dwadzieścia.
– Broda ci
jeszcze nie wyrosła – wtrąciła Lili.
– Już
niedługo. – Kasjan potarł ręką po brodzie.
Olaf
uśmiechnął się do niego.
– Chcesz
obejrzeć jakąś bajkę? – zapytała, rezygnując z dalszych pomysłów.
– Nie… –
odparł nieśmiało. – Lubię jak mi Magda czyta.
Lili
zdziwiła się, bo zawsze pamiętała, że każde dziecko uwielbiało oglądać bajki.
Toteż zaskoczyła ją odpowiedź Olafa. Zastanawiała się czy nie znajdzie żadnej
na laptopie, kiedy Kasjan wtrącił się.
– A może sami stworzymy bajkę?
Mały
popatrzył na niego z niemal błyszczącymi oczyma. Czekał na dalsze słowa, które
w końcu wypłynęły z ust Kasjana.
– Piszemy
po dwie, trzy linijki. Zaginamy i zostawiamy tylko jedną do zobaczenia. Potem
kolejna osoba tak robi i…
– Kasjan,
ale Olaf chyba jeszcze nie zna wszystkich liter.
– Aa…–
pacnął się otwartą dłonią w głowę.
Chłopak
parsknął krótkim śmiechem.
– Prawda,
nie znam. Znam tylko „a”, „k”, „o”, „m”, „f”, „l”– wyliczał na palcach, dumny
ze swojej wiedzy. – I umiem napisać swoje imię!
– Jej, to
zdolny jesteś – pochwalił Kasjan.
– To może
narysujemy bajkę? – zapytała nieśmiało Lili. – Zawsze jak miałam streścić
jakieś wydarzenia na historii w szkole, to tworzyłam komiks. Dużo łatwiej mi
się wtedy zapamiętywało.
Kasjan z
Olafem patrzyli na nią w skupieniu. Żadne z nich nie przerywało jej opowieści. Przypadek
stwierdził, że może faktycznie Lili nie jest tak nudna i nie kuła wciąż
materiału do szkoły, a po prostu znajdowała odpowiednie techniki, które wydawały
się przyjemne i umilały tę czynność.
– Nie umiem
rysować. – Na twarzy Olafa zawitał smutek.
– To może
po prostu sobie ją opowiemy? Każdy doda po dwa zdania – wymyśliła Lili,
uśmiechając się do małego.
– Ale żeby
było zabawniej, to każde słowo musi być w kolejności alfabetycznej. Także
dodajemy po jednym słowie, a nie dwa zdania – zarządził Kasjan. – A tobie
wypiszemy alfabet. Przy okazji może coś zapamiętasz – zwrócił się do Olafa,
który uśmiechnął się.
W mgnieniu
oka siedzieli już na miękkiej kanapie z kartką, która czekała na nową historią
i alfabetem spisanym u góry. Lili przedstawiała każdą z liter, której musiał
użyć chłopczyk. Aby było trudniej, a może zabawniej, każda kolejna osoba
musiała powtórzyć całą historię. Chłopczyk właśnie parsknął śmiechem, kiedy Lili
dodała kolejne słowo.
– Co ty
kobieto mi tu stwarzasz – oskarżył ją ze śmiechem.
– Powtarzaj. – Zaśmiała się.
– OK. –
Położył sobie ręce na kolanach i wyprostował się, aby się opanować. – Australijski
bulbazaur chciał dojrzeć ewidentnie fokę. Gruby Heniek irytował już Kasjana
lubiącego ładne małże neapolitańskie. Ogolił pterodaktyla… – Zatrzymał się na
moment, bo właśnie wyobraził sobie sens ich opowieści. – robiącego…
– Siku –
dodał Olaf, śmiejąc się.
– Toteż.
– Urwał.
– W.
– Zadumie –
zakończyła Lili.
– Robił
siku w zadumie, bo go goliłem? – dopytywał się Kasjan.
– Przerwał
zawstydzony, czując że go golisz – wyjaśniła Lili.
– Zamyślił
się – poprawił Olaf.
– Dokładnie
– poparła go Lili.
– Nie chce
sobie tego wyobrażać – przerwał Kasjan, zasłaniając sobie oczy.
Olaf
zaśmiewał się z nowego kolegi. Sam również pękał mu brzuch od śmiechu, kiedy
stwarzał sobie obraz wymyślonej historyjki. Najbardziej chyba to, że zdania
kompletnie różniły się i wręcz nie łączyły się z fabułą. Jednak każde
wymyślane, kolejne słowo dawało mu dużo radości.
– Skąd
znasz tę grę? – zagadał Kasjan.
Z twarzy
Lili, jakby znikł uśmiech wywołany wcześniejszą grą. Jednak blady cień radości
pozostał w jej kącikach ust.
– Martin,
mój przyjaciel. Wymyślał głównie o mnie jakieś przygody – powróciła do
wspomnień. – A mój brat trochę mu wtórował.
– Też
musiałaś golić pterodaktyla? – zapytał żywo Olaf.
Lili
zaśmiała się cicho.
– Nie…
„Liliannę łaskotał Martin” albo „Lili łapała muchy nerwowo obok podrygując”. –
Uśmiechnęła się widząc, jak Olaf zanosi się śmiechem. – Najczęściej tak robił,
kiedy nie chciałam z nimi grać. Toteż mieli większą swobodę w wymyślaniu
historyjek na mój temat.
Pamiętała,
jak siedzieli w kółku w pokoju Sebastiana, a ona z boku przysłuchiwała się ich
historii. Oponowała na kolejne wymyślone słowa, ale to jeszcze bardziej
pobudzało chłopaków do działania, a zwłaszcza Martina. W końcu przez długi czas
nie mogła znieść kumpla brata, bo ten próbował ją denerwować, co udawało mu się
niemal w mgnieniu oka. Kiedyś bardzo ją to denerwowało, a teraz uśmiechała się
do wspomnień.
– Dobrze,
że się to nie dzieje naprawdę – stwierdził Kasjan. – Nie mam tyle odwagi, aby
golić pterodaktyle.
–
Powinieneś się cieszyć, że nie wymyśleliśmy ci nic przyziemnego – dodała Lili.
– Bo chłopaki nieraz próbowali mi odwzorować te historie w życiu.
– Łapałaś
muchy, tańcząc? – dopytywał się Olaf.
– Bardziej była łaskotana – zgadnął
Kasjan z podejrzanym uśmiechem.
– I jedno,
i drugie niestety – przyznała się nieśmiało.
Nagle
rozległo się pukanie do drzwi. Współlokatorzy wymienili się zaskoczonymi
spojrzeniami. Nikogo się nie spodziewali. Kasjana przeszedł zimny dreszcz po
plecach. Przeczuwał najgorsze. Wolał jednak, aby nikt nie przysłuchiwał go przy
świadkach. Zwłaszcza przy małym chłopcu, które może wywrzeć o nim mylne
wrażenie. Nie zachował się jak na obywatela przystało, ale też nie mógł nazwać
się mordercą. Podszedł do drzwi trochę niepewnym krokiem, ale wolał to on
otworzyć.
– Cześć, jest
Lili? – przywitał się Sebastian, od razu przechodząc do rzeczy.
Z Kasjana
uszło powietrze.
– Hej,
jasne że jest. – Od razu wpuścił go do środka.
– Już się
dziecka dorobiliście? – Popatrzył na nich, za co Lili zgromiła go wzrokiem.
– To brat
Magdy – wytłumaczyła szybko. – Chyba nie mogę z tobą iść – odezwała się, zanim
miał coś powiedzieć.
Sebastian
zatrzymał się na moment, ale potem ruszył w kierunku chłopca, podając mu rękę.
– Sebastian
– przedstawił się.
– Olaf.
– Sebastian
to brat Lili – sprostował Kasjan, widząc zakłopotany wzrok chłopca.
Usiadł na
fotelu, a Kasjan wrócił na swoją pozycje obok małego, który wyraźnie rozluźnił
się po jego przybyciu.
– Lili
mówiła, że jesteś złym bratem – niemal go oskarżył, na co Lili spojrzała
zakłopotana na niego.
Sebastian
nie krył zdumienia. Nigdy nie usłyszał od siostry na siebie złego słowa. Zawsze
wręcz chwaliła się koleżankom, że ma kochanego brata. Nawet rodzice prosili ją,
aby to on z nią pogadał, kiedy miała problemy. Często chętniej wyznawała jemu,
niż im. Spojrzał wyczekująco na Lili, ale ta nie miała pojęcia co powiedzieć.
– Łaskotałeś ją – dopowiedział Olaf. – Nie
cierpię, jak mnie Magda łaskocze. Jest dużo silniejsza i zna moje wszystkie
słabe miejsca – wytłumaczył się w końcu.
Lili
uśmiechnęła się lekko. Myślała, że może przez nieuwagę powiedziała coś
okropnego o bracie, ale nie umiała sobie nawet przypomnieć, co by to posłużyło
za ten niewybaczany fakt.
– Po prostu
Lili za rzadko się uśmiecha. – Zaśmiał się cicho. – Ale wiesz… ty będziesz
wciąż rósł i w końcu przerośniesz siostrę. W dodatku płeć męska jest silniejsza
i to wtedy ty będziesz górą – narobił nadziei Olafowi.
– Naprawdę?
– zapytał podekscytowany wygraną z siostrą.
– Tak. –
Pokiwał głową. – Lili mimo swojego wysokiego wzrostu, jak na dziewczynę i tak
nie może ze mną wygrać – pochwalił się Sebastian.
– Bo jesteś
starszy. – Założyła ręce na piersi jak mała, obrażona dziewczynka. – Nie –
złapała jego ręce, kiedy wysunęły się w jej kierunku niemal automatycznie.
Siłowała
się przez moment z bratem, który nie chciał odpuścić jej tej walki. Prawie
przechylała się szala zwycięstwa na jego stronę, gdy resztkami sił odpychała
jego dłonie, kiedy nagle odpuściła, łapiąc się za brzuch. Zwijała się ze śmiechu,
czując jak dziesięć palców penetruje jej żebra.
– Puść ją –
zaprotestował Olaf nieśmiało.
– Przecież
się śmieje – zaoponowował Kasjan.
Sebastian
widząc, jak siostra zsuwa się z kanapy, chwycił za jej nogi i ułożył sobie na
kolanach. Lili zdążyła mu posłać nienawistne spojrzenie, kiedy w mgnieniu oka
została pozbawiona skarpetek i zaniosła się głośniejszym śmiechem, gdy tylko
dotknął jej bosych stóp. Czuła, że traci kontrolę i już nie wie czy ma wyrywać
nogi z uścisku brata, czy też próbować obrócić się na brzuch, aby tylko uciec
od dręczących palców współlokatora. Jednak żadne z obu rzeczy jej się nie
udawało. Tylko głośny śmiech i wpatrywanie się w biały sufit wychodziło jej
brawurowo.
Wesołą
zabawę przerwało nagłe przekręcenie klucza. Tuż po chwili pojawiła się niska
współlokatorka z niemal całymi fioletowymi włosami. Jej czarne końcówki stały
się niemal niewidoczne.
– Łał… –
zareagował Olaf.
Sebastian
niepewnie poruszył się na fotelu, puszczając nogi siostry. Domyślał się, że
zaraz polecą pioruny w jego stronę. Jednak chyba jeszcze go nie zauważyła. Na
razie wszyscy przyglądali jej się. Kasjan czekał aż wybuchnie którąś z emocji,
a Lili domyślała się, że zaraz Daria poślę jakiś ironiczny komentarz w ich stronę.
Za to Sebastian zastanawiał się czy rozszarpię go, czy może zdoła uciec.
Dziewczyna
zawiesiła na wieszaku ciepły płaszcz i położyła pod nim fioletowe, zamszowe
kozaki. Odwróciła się w ich stronę i dopiero teraz zauważyła, jak wszyscy się w
nią wpatrują.
– Wreszcie
się uśmiechasz – odezwała się niespodziewanie z lekkim uśmiechem do Lili.
Płoniemczyk
wbiła wzrok w podłogę.
– No co tak
patrzycie? – Popatrzyła na ich twarze. – Dziś nie gryzę. – Wywołała śmiechu u
Olafa. Jednak on nie wiedział, jak bardzo odnosiło się to do prawdy.
– Ufff…
czyli możemy schować pazury. Daria nie w bojowym nastroju – ogłosił teatralnie
Kasjan. – Czekaj… – dodał, kiedy odchodziła do własnego pokoju. – I nawet
Sebastiana nie zabijesz? – Wytrzeszczył oczy.
– Nie –
zaśmiała się niemal.
– A czyli
jednak da się ciebie lubić – stwierdził wesoło Sebastian.
– Może
ciebie też – dodała wymijająco i schowała się w pokoju.
Przez długi
moment zapanowała cisza. Olaf zbity z tropu, spoglądał na wszystkich,
doszukując się odpowiedzi. Jednak każde z nich wyglądało na skupionych i
niechętnych do wyjaśnień.
– Jakie ma
fajne włosy – skomentował chłopczyk.
– Właśnie…
ma bardziej fioletowe – zastanowił się Kasjan. – Coś musiało się stać.
– Tak, coś
się dzieje, bo przefarbowała bardziej włosy. – Lili puknęła się w czoło.
Szybko tego
pożałowała. A raczej jej żebra. Próbowała kopnąć go, ale nie chciała zrobić
krzywdy Olafowi, a zasięg niestety miała zbyt słaby, aby dotknąć kolegi.
Sebastian przypatrywał się z uśmiechem, jak Lili nie ma żadnego wyjścia na
obronę, jak tylko śmiać się. Dobrze wiedział, że czuje teraz niemoc, której nie
cierpi. Coś działo się bez jej kontroli. Nie tak, jak ona tego chciała. W
dodatku nie mogła zacząć płakać, chyba że ze śmiechu. Kopniecie też jej mało
wychodziło.
– Puść
mnie. – Szamotała się, próbując uniknąć dręczącego dotyku. – Przecież mówię
prawdę – zakończyła śmiechem.
Kasjan ani
śmiał zakończyć zabawy. Dopóki aż zauważył czerwone policzki koleżanki i jak zaczyna
kaszleć. Od razu dał jej spokój i szybko schował się za małym. Chłopczyk
spoglądał na nią z lekkim niepokojem. Próbował wcześniej ją obronić, ale nie
mógł odwdzięczyć się tym samym, a trochę obawiał się, że to on sam padnie
ofiarą. Lili oddychała ciężko, ale z uśmiechem na ustach. Po tych całych
„torturach” czuła się wyprana ze złych emocji i nie miała nawet ochoty krzyczeć
na chłopaków. Odpłacanie i tak skończyłoby się ponownym atakiem na nią. Toteż
musiała poskromić swoją chęć zemsty.
– Nic ci nie
jest? –zapytał Olaf.
Dopiero
teraz zobaczyła, jak patrzy na nią z troską. Uśmiechnęła się do niego i
pokręciła głową. Jednak wciąż przyglądał jej się z uwagą. Wysunęła palec i połaskotała
chłopca w brzuch. Mały skulił się ze śmiechem.
– Ty nie
wojuj, bo zginiesz – zaśmiał się Kasjan. Lili spojrzała na niego
zdezorientowana. – Trzy na jedną, to nie jest najlepsze posunięcie – ostrzegł.
Dziewczyna
już chciała coś powiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Znowu spojrzeli
po sobie. Dopiero Lili musiała wstać, aby ktokolwiek to był, w końcu dostał,
czego chciał. Z zaskoczeniem spojrzała na zegarek, gdy za drzwiami stała Magda.
Uśmiechnęła się do niej.
– Cześć,
nie był zbyt upierdliwy? – zapytała na wstępie.
– Magda! –
Olaf od razu się ożywił, biegnąc ile sił ku siostrze.
Przytuliła
go, biorąc na ręce.
– Nie, nie
było problemu – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
– Słodkiego
masz tego malca – odezwał się Kasjan, podchodząc do nich. – Kasjan. – Podał jej
dłoń.
– Dziękuję
– odezwała się nieśmiało. – Magda.
Lili
pamiętała koleżankę jako pewną siebie i wygadaną. Zdziwiła się na rumieniec,
który wykwitł na jej policzku. A może to ostatnie dni sprawiły, że stała się
cichsza i już nie emanowała radością na każdym kroku. Toteż i taka uwaga
wywołała na niej już zapomniane reakcje. Właściwie nieznane. Nie dla policzków
Magdy.
– Cześć. –
Dołączył do nich również Sebastian, słysząc imię koleżanki.
– Hej. –
Magda jeszcze bardziej się zaczerwieniła.– Dziękuję za przypilnowanie. Uciekam
już.
– Nie ma
sprawy. Możesz częściej go zostawiać – wtrąciła Lili, sama dziwiąc się swojej
odpowiedzi.
–
Nauczyliśmy go trochę alfabetu – pochwalił się Kasjan.
– Taak? –
ożywiła się Magda. – A co umiesz? – zwróciła się do Olafa.
– A, b, c,
d, e…eee – przerwał na moment, a reszta wybuchła gromkim śmiechem.
– Yyy to
tak na początek – wyjaśnił Przypadek, pocierając ręką kark.
– Jasne,
dzięki. – Uśmiechnęła się i znikła za drzwiami.
Kasjan
przypatrywał się Płoniemczykom, którzy stali w ciszy, panującej od wyjścia Magdy.
Widział jak Sebastian przypatruje się Lili i podejrzewał, że chciał z nią o
czymś porozmawiać. Szybko usunął się pod byle pretekstem do swojego pokoju,
zostawiając im trochę swobody.
Lili
wpatrywała się w stół w pokoju, na którym leżała zapisana kartka z ich
historią. Uśmiechnęła się mimowolnie, bo to coś sprawiło, że znowu zaczęła się
bawić. Dotarło do niej ile najprostsze zabawy, ale z ludźmi, sprawiają tyle
radości. Zwłaszcza, że zwyczajnie chciała znaleźć zajęcie dla brata Magdy, a
tym samym i sobie sprawiła trochę uśmiechu. W dodatku kolejny raz spędziła
trochę więcej czasu z Kasjanem, ze współlokatorem, który tak starał się o jej
uwagę.
Krótki
dźwięk zasygnalizował SMS. Sebastian zerknął na telefon i potem spojrzał na
siostrę.
– Gabi pyta
czy będziemy.
Wcale tego
nie powiedziała, ale widział, jak Lili patrzy na niego niepewnie i jak nabiera
powietrze, a potem głęboko je wypuszcza. Rozgląda się wokół siebie w końcu znów
spotyka się z jego cierpliwymi oczyma, które dokładnie wiedzą, że niemo pyta go
o to czy naprawdę muszą. Przechylił lekko głowę i uśmiechnął się niemrawo.
– Chyba
powinniśmy – odezwał się w końcu i tym przechylił szalę decyzji.
Stąpali po
nowo wyłożonym asfalcie, który w końcu zawitał na tę nierówną kiedyś główną drogę.
Wyszli z autobusu i zostało im kilkanaście minut drogi. Sebastian dobrze znał
ten chodnik obok lasu i sklepik tuż naprzeciw przystanku autobusowego.
Niewiadomo było czy sprzedawczyni zabiegała o klientów czy to ona stanowiła
jedyną nadzieje na kupienie czegokolwiek. Sebastian wraz z Martinem nie
zapamiętali tej kobiety, jako kogoś miłego. Tylko raz skorzystali z kupienia
tam czegokolwiek.
Lili szła
przy bracie zupełnie się nie odzywając. Postanowiła, że nie będzie marudzić i
pójdzie z nim na te spotkanie. Może nawet spróbuje przekonać się do Gabi, choć
bardzo specyficznie widziała tą możliwość. Rozglądała się po nowym miejscu,
próbując rozpoznać cokolwiek, ale chyba faktycznie nigdy tu nie zajrzała.
Rozłogi to małe miasteczko oddalone od jej rodzinnego Sielska i kojarzyło jej
się z bogatymi mieszkańcami, którzy mogli wybudować tu dość ładny dom,
rezygnując z wygód miastowych. Do takich osób musiała także należeć Gabrysia i
jej towarzystwo. To również wprawiło ją w jakąś niechęć do niej. Nie przepadała
za takimi osobami, od razu kojarzyły jej się ze sknerami, z wysokimi
wymaganiami i co jeszcze tyczyło nastolatków: z odsunięciem się od
biedniejszych osób i tworzeniem jakiejś dziwnej hierarchii. Przeszło jej
jeszcze przez myśl, że przecież Martin nie polubiłby takiej dziewczyny… A może
wcale go nie znała? W końcu coraz mniej z nią rozmawiał i to jej brat należał
do powierników jego tajemnic.
Piętrowy
dom pomalowany na kremowo z licznymi oknami, nie sprawił wrażenia, że Lili
porzuciła swoje wcześniejsze wyobrażenia. Wokół domu trawnik zdobiły
najróżniejsze kwiaty. Zdecydowanie ktoś zajmował się posiadłością. Ogrodzenie z
metalowych słupków, przedzielały kamienne kolumny, a na bramie widniała
tabliczka z nazwą ochrony: „Security”.
Sebastian
spojrzał niepewnie na siostrę. Dopiero po chwili wolno pokiwała głową. Nacisnął
niewielki przycisk, a po chwili usłyszał dawno niesłyszany już głos Poli.
– Tak,
słucham? – zabrzmiał sympatyczny głos.
– Cześć,
Pola – przywitał się Sebastian.
– O hej,
już wpuszczam.
Zabrzmiał
długi sygnał. Lili weszła przez furtkę razem z bratem. Skierowali się kamienną
ścieżką do ciemnobrązowych drzwi, które nagle otworzyły się, ukazując
właścicielkę domu. Pola odgarnęła blond, proste włosy i uśmiechnęła się lekko w
ich kierunku. Lili myślała, że dziewczyna jest dużo niższa od niej, ale okazało
się, że ledwo pięć centymetrów różnicy. Spojrzała jej w oczy, a one ewidentnie
błyskały szczerą radością.
– Ty pewnie
jesteś Lili? – zapytała Pola.
– Tak –
odparła nieśmiało. Przez chwilę poczuła się znów młodszą siostrą Sebastiana,
który zapoznaje ją ze swoimi znajomymi.
– Pola.
Wymieniły
się uściskami dłońmi, a potem weszli dalej. Już od wejścia napotkali na
doniczki z wielkimi kwiatami, których Lili ani Sebastian nie potrafili nazwać.
Domownicy stawiali na elegancje i minimalizm. Czerń z ciemnym brązem królowały
wśród mebli. Za to biel tworzyła tło dla nich. Po lewo od wejścia przechodziło
się do salonu, który obok czarnych kanap i małego stolika, mieścił się także
kominek z boku. Naprzeciw siedzenia wisiała wielka plazma, nie zaskakując wcale
Lili. Ściany zdobiły obrazy głównie czarnobiałe z jednym kolorowym elementem.
Rozpoznała na jednym Polę wśród koleżanek i kolegów, a na kolejnym ją z
rodzicami. Doszło do wniosku, że nie ma rodzeństwa.
Usłyszeli
zbliżające się kroki. Spojrzeli na schody. Niska dziewczyna o szerokich
biodrach i brązowych, falowanych włosach pojawiła się tuż przed nimi. Poprawiła
czarną sukienkę i energicznym krokiem podeszła do nich.
– Gabi –
przedstawiła się, wyciągając rękę do Lili.
– Lili –
odwzajemniła uścisk.
– Ładne
imię – pochwaliła.
– Dziękuję
– odparła cicho.
– Większość
jest już na górze – poinformowała. – Dobrze, że wpadliście. – Spojrzała na
Sebastiana, a potem na Lili.
Weszli po
krętych schodach. Przed sobą mieli przejrzysty korytarz, prowadzący do czterech
drzwi. Rodzeństwo poszło za Gabi, która otworzyła drugie od lewej. Spore
pomieszczenie również nie odróżniało się od stylu utrzymanego w całym
mieszkaniu. Na ścianach zamiast rodzinnych fotografii, widniały rysunki
podpisane „Pola”. Wszyscy skupili się na środku pokoju, siadając na drewnianej
podłodze. Po prawej stronie od okna, umiejscowiono niski stolik, na którym
leżały słodycze, sałatka i coś we francuskim cieście, w kształcie rożków. Lili
oprócz gazowanych napojów i soków dostrzegła wódkę obok jednego z chłopaków. Miała
wrażenie, że uśmiechnął się do niej, ale kiedy od razu wstał i poklepał po
plecach jej brata, odrzuciła wcześniejszą myśl.
– To Maks –
odezwał się do siostry. – A to moja siostra, Lili.
– Cześć. –
Pocałował ją w policzek, co jeszcze bardziej ją skrępowało. Nie uszło to uwadze
chłopaka, który uśmiechnął się szeroko.
Przedstawiła się chyba wszystkim, nie
zapamiętując wielu imion. Tylko dwie na dziesięć osób potrafiła nazwać. Zajęli
miejsce obok Maksa i wysokiej, długowłosej szatynki, która jedyna milczała.
Lili popędziła wzrokiem za Gabi, która rozmawiała z jakimś brunetem, patrzącym
na nią lubieżnie. Ona jednak nie zwracała na to uwagi lub jej to nie
przeszkadzało.
– Jak
wiecie Martin zmarł 6 lat temu i niedawno była jego rocznica – zabrała głos
Pola. – Zmarł w wypadku samochodowym, jadąc do mnie na imprezę. Stąd miejsce
spotkania – wytłumaczyła, tracąc pewność siebie.
– Nie miał
nawet osiemnastu lat– westchnął ktoś.
– Nie miał.
– Pola głośno przełknęła ślinę.
–
Słuchajcie, mieliśmy go wspomnieć. Poopowiadać sobie różne historie z nim,
pokazać zdjęcia – wtrącił niespodziewanie Sebastian. – Zżyłem się z nim, jakby
był moim bratem, ale nie chcę sobie zepsuć życia przez jego śmierć. On nie
chciałby, abyśmy wylewali tyle łez za nim i nie potrafili się pozbierać. –
Spojrzał wymownie na Lili. – Zrobił największą w życiu głupotę, ale wybaczmy mu
to, bo nic innego zrobić nie możemy już – zakończył, powodując wielką ciszę.
– Masz
rację – poparła jego pomysł dziewczyna, dotychczas milcząca, zajmująca miejsce
obok Lili.
– Pamiętam
jak pierwszy raz się poznaliśmy – zaczął Sebastian, a wszystkie oczy skierowały
się na niego. – Mając jakieś pięć lat, bawiłem się z siostrą w piaskownicy.
Budowaliśmy razem zamek. Martin tuż obok tworzył podobny. Nagle łopatką zrobił
drogę, która łączyła nasze obie budowle. Uśmiechnął się do mnie. Od razu
zacząłem się z nim bawić. – Zaśmiał się do wspomnień. – Lili za to złościła
się, że bawię się z kimś innym. – Zauważył, jak zdziwiona patrzy na niego. –
Zniszczyłaś mu bramę do zamku. A Martin wziął grabki i chciał ci przeczesać
nimi włosy. Zrobił to, za co niemal go rozszarpałaś, gdyby nie nasza mama. –
Odwrócił się do siostry.
Lili
zaczerwieniła się. Nie mogła sobie przypomnieć tej sytuacji. W końcu miała trzy
latka. Jednak nigdy nie słyszała tej historii. Czy to możliwe, że chłopaki
nigdy o tym nie wspomnieli? Sebastian nie miał powodu, aby kłamać przecież.
Może to dlatego jej tak dokuczał, bo ona zaczęła?
– Ja
pamiętam, jak podszedł na przerwie do Maksa. Zapytał o kosza, a ukradkiem
spoglądał na Gabrysię – odezwała się nagle Pola.
– Haha też
to zauważyłem – przytaknął Maks. – Nawet ja.
– Stąd też
wspólne imprezy, aby się poznali – wyjaśniła Pola. – W szkole to nie to samo.
– Więc to
tak specjalnie? – zapytał nagle Sebastian.
– Trochę
tak. Większe towarzystwo, żadnych podejrzeń – wytłumaczył Maks.
– Sama
nawet o tym nie wiedziałam. – Gabrysia uniosła lekko ręce do góry, w geście
niewinności. – Szybko wykorzystał okazję, aby się ze mną zapoznać.
– Do aż tak
nieśmiałych nie należał – stwierdził Seba.
Pamiętał
jak Martin od razu ucieszył się, zauważając obecność małej szatynki. Wesoło
podrygiwała wśród koleżanek, próbując je zaciągnąć na środek pokoju. Odmawiały,
a ona nie zważając na ich odmowy, wyszła samotnie na parkiet, poruszając się w
rytm granej muzyki. Sebastian nic nie mówił, ale wyczytał z oczu przyjaciela,
że właśnie teraz chciałby szaleć tam przy niej, nie zważając na innych. Jednak
na to nie starczyło mu odwagi. Złapał okazję, kiedy Maks z nią rozmawiał.
Przywitał się i zagaił na tyle, aby kilka razy zaśmiała się podczas rozmowy.
Nie raz mówił o jej szczerym śmiechu. Sebastian jednocześnie czuł radość, że
jego przyjaciel dąży ku szczęściu, ale z drugiej strony bał się, że się na nim
poślizgnie. Martin nie krył emocji, kiedy się złościł. Ciężko przeżywał
problemy i Sebastian obawiał się, że złamie sobie serce na tej dziewczynie.
Nigdy jednak nie przekonał się, jakby się to wszystko potoczyło.
– Masz
jakieś zdanie, wspomnienie, które zapadło ci w głowie? – wtrącił nagle Maks, uśmiechając się do Lili.
Spojrzała
tępo w podłogę, długo nic nie mówiąc. Miała mnóstwo wspomnień i przez lata je
sobie przypominała. Nie było więc wyzwaniem znalezienie tego, które utkwiło jej
w pamięci.
– Jak mam
płakać przez niego… to tylko ze śmiechu – wypowiedziała w końcu nieśmiało.
Zauważyła
kątek oka, jak Sebastian uśmiecha się lekko do niej. Mimo że dokuczali sobie z
Martinem, to nigdy nie na tyle, aby któreś chodziło obrażone nawet jeden dzień.
Głownie to on za nią biegał i w końcu dostawał to, czego chciał – jej szczery
śmiech. Wygłupiał się, robił z siebie największego idiotę, aby tylko się znowu
uśmiechnęła. A kiedy to nie pomagało, łaskotał bez litości, aż w końcu mu
wybaczyła. Sebastian już dawno oznajmił siostrze, że nie będzie jej bronił
przed Martinem. Potrafiła mu dogryźć na tyle, że należała jej się kara.
Uwielbiała mu dokuczać, zapominając o odpowiedzialności za swoje czyny.
– To może
wypijemy za chłopaka? – zaproponował Maks, wyciągając flaszkę.
– Oby tam
na górze żyło mu się lepiej – powiedział ktoś inny.
– Jak go
znam, to wykorzystuje je w stu procentach. – Zaśmiał się Maks.
Chłopak
rozlał niektórym po kieliszku i kilka osób rozeszło się do innych pomieszczeń.
Pola z Gabi zeszły do kuchni, aby uzupełnić braki w jedzeniu, a Sebastian
zagadywał Maksa. Lili rozejrzała się po pomieszczeniu, wpatrując się w rysunki.
Najbardziej spodobała jej się stara kamienica i uchwycona chmara dzieciaków,
która biegała w tę i z powrotem. Od razu przyszło jej na myśl dzieciństwo.
– Hej,
Lili, tak?
Odwróciła
się do małomównej szatynki. Dopiero później pokiwała głową.
– Napijesz
się? – zapytała, trzymając drugi kieliszek w ręce.
– Nie,
dziękuję.
Lili
rozejrzała się po pokoju, zauważając, że zostały obie i jeszcze jakaś dwójka
dziewczyn, o których nie miała pojęcia. Jej brat gdzieś się ulotnił, a ona nie
miała do kogo się przykleić.
– Kim dla
ciebie był Martin? – padło nagle pytanie.
Szatynka
zdawała się być zainteresowana własnym kieliszkiem, ale kiedy nie dostała
odpowiedzi, zaszczyciła spojrzeniem Lili.
–
Przyjacielem – odparła powoli.
Poczuła na
sobie intensywne spojrzenie dziewczyny aż zapragnęła uciec stąd. W jednej
chwili jednak zelżało.
– Nigdy nie
czułaś do niego nic więcej?
Zaskoczona
nagłą śmiałością dziewczyny, stwierdziła, że bardzo źle ją oceniła, uważając za
nieśmiałą. Pierwsze wrażenie znacząco ją zmyliło. Lili starała się nie
spoglądać na dziewczynę, bijąc się z własnymi myślami. Nie cierpiała, jak ktoś
chciał od razu wejść w jej prywatność. Tak szybko. Tak jak to robią ludzie
teraz. Miała wrażenie, że większość zapomniała o relacjach, które buduje się
latami. Oni chcą już, natychmiast! A ona wcale nie miała ochoty zwierzać się
nieznajomej.
– Nie, to
tylko przyjaciel.
Przygotowała
się na kpiące spojrzenie i niedowierzające uwagi, ale po raz kolejny nie
trafiła.
– Pewnie to
straszny ból stracić kogoś kochanego, prawda? – spytała, jakby
retorycznie. Na jej twarzy pojawił się
pokrzepiający uśmiech i wyciągnęła dłoń w stronę pleców Lili. Spotkała się ze
spiętymi ramionami, które nie tolerowały jej dotyku, toteż szybko zabrała dłoń.
– To było najgłupsze, co zrobił. Jak on mógł gdzieś pojechać nie będąc
pełnoletnim? A potem ludzie dziwią się czemu tyle wypadków… I to tyle poświęceń
dla miłości… – dodała prawie wypluwając te słowa.
– Nie
lubisz Gabrysi? – spytała ciekawa i zaskoczona Lili.
– Tylko
okręca sobie chłopaków wokół palca. Wszyscy za nią latają. A ona gardzi tymi,
którzy tego nie robią – wyjaśniła swoją niechęć.
– Skąd więc
byłaś na tej imprezie?
– Pola jest
zupełnie inna. – Nie mogła się z nią nie zgodzić. – Miła i nie ocenia ludzi
tylko po ich odwadze i pieniądzach. Przyjaźniłyśmy się. Nadal tak jest.
– A teraz?
Teraz Gabi też taka jest? – spytała, analizując dokładnie wcześniejsze
zachowanie tej małej szatynki.
– Dużo
mniej. Naprawdę nie wiem, jak Martin mógł się w niej zakochać. Nie rozumiem
tych wszystkich ludzi.
– Też za
nią nie przepadałam – odparła cicho, zdobywając się na wyznanie.
– To mądra
decyzja. – Zaśmiała się szatynka. – Złamałaby mu serce – stwierdziła pewnie. –
Teraz tylko udaje, jak to była ona wielce zakochana. Za długo ją znam, aby jej
uwierzyć – wtrąciła cynicznie, wlewając do siebie resztki alkoholu.
Lili
niewątpliwie dzieliła zdanie nowo poznanej dziewczyny. Z pewnością nie warta
jej najlepszego przyjaciela. Nie miała pewności, co do zachowania
teraźniejszego, ale w tamtym momencie niewątpliwie Martin by się sparzył. Tylko
nie chciał tego zrozumieć. Sebastian na pewno nie ukrywał zdania o Gabi przez przyjacielem.
Jednak sama wiedziała, jak działają natrętne uwagi, które chcą zdecydować o
czyichś wyborach…
– Zbieramy
się? – Nagle wyrósł przed nią Sebastian.
– Tak,
jasne.
– Miło było
poznać.
Odwróciła się, aby zobaczyć jak szatynka posyła jej uśmiech.
A ona nawet nie pamiętała jej imienia…
---------------------------
Cześć. Ostatnio mam jakieś niespotykane chęci na wszystko, także mam nadzieję, że w końcu wrócę do częstszego publikowania i w końcu zawitam regularnie na Wasze blogi :)
Bardzo podobał mi się ten fragment, w którym Lili, Sebastian i Kasjan bawili się z bratem Magdy. Rzadko tak mam przy czytaniu, że jak śmieją się bohaterowie, to śmieję się też ja. Ale jak przeczytałam „ustralijski bulbazaur chciał dojrzeć ewidentnie fokę” albo „ogolił pterodaktyla…” to tylko cudem nie wybuchłam śmiechem na cały autobus. Następnym razem uprzedzaj, że w rozdziale pojawią się takie mądrości, to będę go czytać w samotności;D Ludzie w autobusie z pewnością zauważyli, że uśmiecham się sama do siebie, jak debil jakiś albo psychopata;D Minęło kilka dni, a mnie nadal to bawi :D Dojrzeć ewidentnie fokę… nie wierzę, hahaha :D
OdpowiedzUsuńOgólnie średnio lubię też dzieci w opowiadaniach (a sama mam jedno w swoim… i weź to zrozum:D), ale tutaj występ Olafa uważam za wielki plus. Oby częściej! Ale jestem trochę zdziwiona, że Lili nie zapytała Magdy po powrocie co u mamy i jak się czuje. Jako przyjaciółka chyba powinna się zainteresować.
Ciekawy był też ten drugi fragment. W sumie po raz pierwszy spotykam się z czymś takim, że znajomi zmarłej osoby spotkają się po kilku latach i wspólnie go/ją wspominają. Nigdy nie uczestniczyłam w czymś takim, ale to chyba fajna sprawa. Dzięki temu Martin wciąż jest między nimi obecny, żywy w ich sercach i myślach. Przykre jest tylko to, że po śmierci człowieka nagle wszyscy mówią, że byli jego przyjaciółmi, że cierpią po stracie, że był świetnym człowiekiem, a za życia relacja wyglądała całkiem inaczej.
Ciekawi mnie kim była ta dziewczyna, która rozmawiała z Lili. Będzie tu kimś ważnym, czy przewinęła się tylko jednorazowo?
Czekam na kolejny i bardzo się cieszę, że powracają Ci chęci! ;) Stwórz coś na zapas, póki je masz :D
Informatyku, pokombinuj coś, żeby ten komunikat nie otwierał się za każdym razem, gdy odświeża się stronę. Bo ja już go wyłączam po raz 3 xD raz po wejściu, raz po kliknięciu na komentarz, a trzeci po opublikowaniu komentarza :D
UsuńCieszę się, że się uśmiechasz :D. Z koleżankami w to grałam i takie stworki z tego wychodziły, a przeczytać to sobie po kilku miesiącach... :D
UsuńCóż Lili ma chłodne relacje i nie do końca jest przyjaciółką Magdy. Niby powoli zaczyna coś jej mówić, ona interesować się Magdą, ale nie do końca potrafi zareagować prawidłowo.
U mnie po śmierci kolegi zrobili coś takiego. Strasznie niesamowita sprawa. Myślałam, że będzie taka stypa, a ludzie wspominali go i te fajne chwile i głupie i naprawdę pomaga takie spotkanie. Tylko, że tamto było parę godzin po pogrzebie.
Tak, niestety tak to czasem jest. Niby nie powinno się mówić o osobie zmarłej źle, bo nie może się już bronić, ale od razu uwielbiać ją nagle po jej śmierci, no to też dziwnie.
Hm... na pewno nie będzie jednorazowa :)
Kurczę jeszcze mnie tego nie nauczyli :D. Poszperam coś albo chwilowo usunę :D
I dziękuję za komentarz :)
UsuńPodobało mi się, jak przyjaciele zajęli się Olafem. Mają podejście do dzieci, a sam pomysł narysowania opowieści też przypadł mi do gustu. Sama stosowałam podobne metody przy nauce ;) Ale opowiadanie tej historii też było zabawne. Chyba nie doceniałam ich kreatywności :D W każdym razie doładowałam sobie dobry humor do końca roku :D Poproszę taki zabawny fragment tuż po sylwestrze, żeby zapewnić sobie zapas na cały 2017!
OdpowiedzUsuńTen drugi fragment, przyznam, zaskoczył mnie. Jakoś tak nie miałam do czynienia z takimi spotkaniami. Dużo częściej raczej wspomina się zmarłych, ale przy jakichś okazjach, ale żeby specjalnie stwarzać takie okazje, aby w całości poświęcić je zmarłemu? To jest nietypowe, ale też interesująco. Widać, że Martin był dla nich bardzo ważny. Chyba. Sama już nie wiem, jak wyglądały ich relacje, gdy chłopak żył.
Pozdrawiam!
Ekhem... chyba mojej kreatywności ;P. O nie wiem czy mi się uda coś stworzyć po sylwestrze, ale spróbuję :D.
UsuńJa miałam raz i bardzo pomogło.
Dziękuję i również pozdrawiam :)
Widzę z tego Twojego częstszego bywania nici, bo mam tylko dwa rozdziały do nadrobienia, a liczyłem, że po tak długim czasie, to będzie już połowa historii zakończona.
OdpowiedzUsuńNie pasuję mi trochę mowa Olafa (raz nazwałaś go Emilem). Nie zachowuje się on naturalnie, jak na czterolatka przystało, nawet jeśli miał być bardzo bystrym maluchem. Słowo Pterodaktyl nie należy do tych co wymawia się łatwo, nawet dorosłemu, a co dopiero czterolatkowi.
Co do Martina, to przez sześć lat naprawdę wszyscy go tak opłakiwali, że nie mogli ruszyć ze swoim życiem dalej? Wydaje mi się, że raczej nie. Rozumiem spotkanie, by powspominać kolegę i wspólnie zapłakać nad jego losem, ale... coś mi tam u nich nie grało.
Kiedy powrócisz do świata fantastycznego?
Sama przyznaję się, że wlokę się z tym opowiadaniem. Na dysku mam kilka innych historyjek, a z tą ciężko mi się brnie.
UsuńTo wyszło przez zamianę imion w trakcie. Ja nie wspomniałam, że wymawiał łatwo ani też, że trudno, to pozostało niedopowiedziane. Ale nie on wymyślił dane słowo.
Nie i miałam wrażenie, że to raczej widać, że nie. A spotkanie niekoniecznie zostało zorganizowane ot tak, bo wszyscy za nim tęsknią. Może ktoś inny je zaproponował, tak w ramach tego, że komuś jest ciężko.
Jestem w trakcie pisania o nim
Ale przecież jest moment kiedy Olaf mówi i mówi poprawnie, nie ma tam seplenienia, skracania wyrazów, pomijania jakiś liter przez co jest nieautentycznie, nierealnie, sztucznie. Nie wszystko trzeba napisać na zasadzie dokładnie wyjaśnić. Niektóre rzeczy trzeba pokazać choćby w dialogach.
UsuńByło też do pracy na siedem zamiast na siódmą (liczebniki przez to piszemy słownie).
Źle Cię zrozumiałam, myślałam, że chodzi Ci o to konkretne słowo. Za mało przebywania z dziećmi widocznie, bo trafiałam na takie, które już umieją mówić poprawnie. To teraz nie wiem czy powinnam poprawić(bo to jednak istotna zmiana w tekście) czy zostawić i pamiętać o tym następnym razem.
UsuńWiem, staram się nie mówić o tym, a pokazywać, ale różnie bywa.
Właśnie nie wszystkie trzeba pisać, ale fakt, akurat w moim tekście powinno być pisemnie napisana liczba.