Uwaga!

1) Szablon zrobiła Ruda za co serdecznie dziękuję. Niech Ci to ktoś wynagrodzi w czymś dobrym do jedzenia ;D
2) Bardzo lubię, jak ktoś mi pomaga, mówiąc, co mu się podoba czy jakie błędy popełniam. Jednak jeżeli chcecie wskazać mi błąd w złej pisowni, to cytujcie zdania, a nie wyrazy, będzie łatwiej mi znaleźć :)
3)Jeżeli chcesz, abym przeczytała Twojego bloga, to najlepszą opcją byłoby skomentowanie rozdziału u mnie. Zwykle odwdzięczam się tym samym. Nie musi Ci się spodobać, ale zostaw szczerą opinię :). Nie zostawiaj reklam, bo te usuwam.

wtorek, 23 lutego 2016

Kto jest wrogiem a kto przyjacielem?(13)

Klemena całą noc wierciła się, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji do spania. Żaden sen nie chciał ukoić jej nerwów. Kolejna nieprzespana noc. W końcu otworzyła oczy, aby móc spojrzeć na regał przed sobą, na którym nawet teraz widziała zdjęcie matki. Spojrzała na swoje jasne, brązowe włosy. Nie takie jak jej mamy, ale zdecydowanie ciemniejsze od blond, które miał ojciec. Coś w niej zagulgotało z wściekłości. Intuicja podpowiadała jej, że Arkadius coś knuje. Bolało ją to, że ukrywa to również przed nią. Po śmierci matki nagle dużo mniej przebywał z własną córką. Potem łaził z jakąś księgą. Klemena pod wpływem Lefiego zaczęła zastanawiać się, czy przypadkiem to jej mama nie przeszkadzała mu w tym, co chce osiągnąć? Jednak odrzucała tą myśl. Widziała, jak bardzo się kochali. Miewali kłótnie, ale nigdy aż tak poważne. Arkadius mógł, co prawda udawać, ale czy naprawdę posunąłby się do tego? Może miał przebiegły charakter, ale Klemena co rusz odsuwała takie wytłumaczenie. Czy czekałby tak długo, aby jego żona umarła? Nikt jej nie otruł. Zmarła śmiercią naturalną. Prawda, że od zawsze była słaba i miała kruche zdrowie. Prawdopodobnie też nie zdecydowali się na drugie dziecko. Wiedziała, że tata pragnąłby syna, ale dobrze wiedział, że córka też mogła przejąć po nim władzę. Uważał nawet, że byłaby godną następczynią.
Rankiem obudziła się, słysząc krzyki i piski na podwórzu.
– Och, czy oni nie mogliby być trochę ciszej? – jęknęła, zasłaniając kotary. Powinna w końcu nauczyć się tego zaklęcia wyciszenia. Na razie nie potrafiła opanować uciszenia jednego miejsca. Zaraz jednak pojawiła się w jej głowie myśl: „Nie mogła wyciszyć całego pokoju”. O nie. Gdyby jej tata ją zawołał, a ona by nie odpowiedziała. Dowiedziałby się. Nie lubił, kiedy go nie słuchała i nigdy by nie pozwolił na używanie tego zaklęcia. Wymagał od córki, aby była energiczna, a nie ospała. Toteż zawsze powtarzał, że wczesne wstawanie zawsze dodaje zdrowia. Pewnie dlatego, mając z nim lekcje, czasem musieli pojawić się o szóstej rano.
– Klemi! – Usłyszała te nieznośne zdrobnienie, kiedy wędrowała właśnie po korytarzu. Odwróciła się z niesmakiem. „To ten półgłówek – Wrindius – pomyślała”. Czarne, krótko przystrzyżone włosy i całkiem ogolona twarz, sprawiały że wyglądał na bardzo ułożonego i młodego chłopaka. W dodatku nosił tą paskudną, kraciastą kamizelkę, która zakrywała białą koszulę. Jedynie dżinsy odstawały od jego przykładnego ubioru. Lefi skutecznie trzymał go na dystans, a teraz nie miał jak…
– Cześć – przywitała się od niechcenia.
– Ciekawe, co będzie na lekcjach. Twój ojciec naprawdę świetnie uczy. „O tak… teoria, teoria i jeszcze raz zaśnijmy – skwitowała w myślach”. Uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi. Arkadius wykładał historię ich świata i mówił również o tym, co jest pod nimi i co nad. Jednak głównie zachwalał Martylię, w końcu był jej władcą.
– Wygląda na to, że ma wielkie doświadczenie i naprawdę genialny umysł. Pewnie dlatego został władcą – umilknął na chwilę, jednak nie trwało to długo. – A ty tak samo mądra jak tata.
Klemena stanęła w miejscu. Wzięła głęboki wdech i wydech. Jednak to umknęło uwadze Wrindiusa.
– Słuchaj, nie mam ochoty na porównywanie mnie do własnego ojca – powiedziała na jednym wdechu. – Masz sporo innych osób, więc pogadaj z nimi. Ja nie mam ochoty – wypowiedziała te słowa, które nigdy przez uprzejmość nie potrafiły wydobyć się z jej ust. Odeszła czym prędzej od namolnego kolegi. Stale się jej uczepiał i zachwalał Arkadiusa. Wiedziała, że jej ojciec to zauważa i co gorsza pochlebiało mu to. Widział w chłopaku szczerość i namawiał Klemenę do wyjscia za niego. Niepokoiło go to, że jej córka zadaje się z Lefim. Tym cwaniakiem, którego nie znosił.
– Wcześniej taka nie byłaś. Nie, zanim nie zadawałaś się z Lefim – prawie wykrzyczał za nią.
„On mnie od ciebie uratował – pomyślała z ulgą Klemena”. Tak, miała mniej odwagi od Lefiego. Nie potrafiła powiedzieć Wrindiusowi, aby się od niej odczepił. Nie rozumiał prostych aluzji, a ona nie chciała być niemiła. To Lefi pierwszy uświadomił Wrindiusowi, że nie jest mile widziany w jej towarzystwie. Klemena teraz już wiedziała, że Wrindius nie odebrał tego, jako jej zdanie, a Lefiego.
Weszła do sali, która niemal przypominała bibliotekę. Każda ściana wypełniona regałami z książkami. Po lewej stronie stało biurko, a przed nim ławki ustawione w podkowę. Siedzenia natomiast były obite czerwonym materiałem, pod którym znajdowało się coś o miękkości gąbki. Wygodne siedzenia umilały lekcje. Klemena od razu wybrała swoje stałe miejsce w rogu sali. Nie musiała się przejmować tym, że zostanie na czymś złapana, jeżeli „wyjątkowo” nie zainteresują ją lekcje. Właściwie nigdy nie rozmawiała na nich, szanując nauczycieli. Nie lubiła, kiedy ktoś przerywał, gdy ona mówiła. Jedynie Lefi, kiedy nagle się do niej przysiadł, potrafił ją zdeprawować. Głównie jednak pisali liściki, które nie przeszkadzały nikomu w prowadzeniu zajęć. Wiedziała, że większość nauczycieli nawet nie śmiałoby zwrócić jej uwagi, bojąc się jej ojca. Ona jednak kompletnie tego nie rozumiała. Nie chciała być traktowana wyjątkowo tylko, dlatego że Arkadius jest władcą. Wridiusa również podejrzewała o to, że chce coś uzyskać na znajomości z nią. Niektórzy odsuwali się od niej, bojąc się, że wygada coś swojemu ojcu. Znali jego gniew i bali się go. Lefi jako nieliczny nie bał się Arkadiusa i Klemena od razu to wyczuła. Dopiero wtedy słyszała zdziwienie innych osób. „Ten łobuz z córką władcy?” albo „przecież oni nie mają nic wspólnego”. Oboje żartowali sobie z tego. Jednak to nie zmieniło głupiego paplania ludzi.
Nieprzespane noce wiązały się z brakiem skupienia na lekcjach. Klemena próbowała powtarzać sobie słowa nauczycieli w myślach, ale szybko się tym znudziła. Ta cała wiedza płynąca z ust pani Elwiry wcale nie chciała zostać jej w głowie. Wpłynęło to też na niekorzyść wykonywanych przez nią zaklęć. Wcześniej wszystko szło jej, jak po maśle i stawiano ją za wzór. Przez co też nie zyskiwała u zazdrośników sympatii.
Potarła dwa razy kciuk o palec wskazujący i dołożyła do niego środkowy. Potem wypowiedziała w myślach zaklęcie na zmianę koloru przedmiotu. Ledwo skończyła, a książka uderzyła ją w brzuch.
– Wszystko w porządku? – zapytała pani Elwira.
Klemena na przekór chwilowemu bólowi, potaknęła. „Zaraz przecież przejdzie – pomyślała”. Odłożyła z powrotem książkę i przyglądała się innym osobom. Parę spojrzeń od razu się skierowała się na własne rzeczy, odrywając wzrok od Klemeny. Kilku osobom również nie udało się zaklęcie. Wridius za to spojrzał uśmiechnięty w jej kierunku, pokazując niebieską książkę. Ich była brązowa.
– OK, rozgrzewka skończona – chrząknęła nauczycielka. – Czas wykonać nasze dzisiejsze zaklęcie. – Chwilę rozglądała się po klasie, aż w końcu spojrzała w kierunku Wridiusa. – Widzę, że dobrze ci idzie. Zatem pozbaw słuchu Palisę.
Niska dziewczyna o czarnych włosach, odruchowo wzdrygnęła się na tę myśl. Wstała niechętnie. Nikt nie chciałby zostać pozbawiony któregoś ze zmysłów. Elwira uspokoiła spojrzeniem małą brunetkę, a Wridius wstał.
– Tak, zamknij oczy. Dobrze. Petsu–slu–pasu. – podpowiedziała nauczycielka, choć Wridius wyglądał, jakby chciał powiedzieć, że on już to wszystko wie. – Zmruż oczy, popatrz na Palisę, otrzyj kciuk o palec wskazujący… Tak jest! – wykrzyknęła pani Elwira. – Dobrze!
Palisa wpatrywała się w nauczycielkę, jakby ta zaczęła mówić coś dziwacznego. Rozejrzała się po klasie, ale wciąż nie zmieniała wyrazu twarzy.
– Chyba nic nie słyszę – wypowiedziała upragnione słowa Wridiusa.
– Bardzo dobrze – pochwaliła chłopaka, który usiadł dumny na krześle.
Nauczycielka po chwili odczarowała Palisę, która odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała choćby najmniejszy szelest. Uśmiechnęła się nieśmiało, siadając.
– Zaklęcie odczarowujące jest bardzo proste.
– Nu–petsu–slu–pasu – wtrącił się Wridius.
– Dokładnie Wridius. Widzę, że naprawdę dobrze ci idzie – powiedziała z uśmiechem i wróciła do teorii.
Wrindius uśmiechnął się lekko i usiadł dumnie na krześle. Spotkał się wzrokiem z Klemeną. Posłał jej spojrzenie, jakby chciał powiedzieć, że źle zrobiła, zadając się z Lefim, a nie z nim. Ona jednak nie podzielała jego zdania. Lefi jako nieliczny miał długie włosy w ich świecie z chłopaków. Od dziecka wiedziała, że Arkadius tępił takie osoby. Uważał, że ubiory oraz wygląd są przypisane płciom. Toteż z niechęcią przyjmował fakt, że jego córka coraz chętniej zakładała spodnie zamiast sukienki lub spódniczki. Ostatecznie zaakceptował ten fakt, kiedy zaczęli oglądać się za nią chłopaki. Nie chciał zbyt prędko zostać dziadkiem. O nie. Nie w jego wieku.
Przyjęła z ulgą koniec lekcji. Jeszcze nigdy w życiu stres nie zagościł w jej ciele tak długo. Kompletnie nie odpowiadało jej te nieskupienie. Lubiła mieć wszystko pod kontrolą, a już zwłaszcza własne myśli, których nie mogła zatrzymać. Każda kolejna zaganiała ją do odkrycia tajemnicy ojca. Pamiętała nawet, jak Lefi mówił o tym, że jej ojciec jest jakiś stuknięty. Nie odrywał się od tej wielkiej księgi. Nigdy nie zostawiał jej samej. Zawsze zamykał ją gdzieś, gdzie klucz miał tylko on. Klemena nawet nie zwracała uwagi na to, niejednokrotnie śmiejąc się, że pewnie na starość głupieje. Nawet nie wiedziała, dlaczego Lefiego spotkała kara ze strony Arkadiusa. Pamiętała tylko słowa: „Zrobił coś niewyobrażalnego. Cwaniak myślał, że jest cwańszy niż mu się wydaje”. Nie mogła nawet zapytać o to Lefiego, który został bezwzględnie zatrzymany i zamknięty w celi.
Miejsce, które traktowała zarówno jako dom, szkołę, miało również własne, strzeżone magicznie więzienie. Tylko raz tam zajrzała. Nigdy więcej tego nie powtórzyła. Nie miała odwagi. W dodatku weszła tam, w wieku zaledwie pięciu lat. Jednak nigdy nie zapomniała tych nieludzkich potworów, które łapczywie spoglądały na każdego, kto tylko napatoczył im się w oczy. Okrągłe twarze, wyglądające, jakby całe pokryte były guzami. W dodatku ich czerwony kolor jeszcze bardziej odstraszał. Bez żadnych włosów. Ubranie składało się jedynie ze zwierzęcej skóry, które zastępowało im okrycie klaty i dolnych partii ciała. W dodatku w wielkich łapach trzymały maczugi. Klemenie od razu skojarzyły się z ich głowami. Pamiętała, że więzienie wyglądało jak wielka jaskinia. Jasne płomienie pochodni oświetlały całe te przerażające wnętrze. Więźniowie stali za metalową kratką. Mieli do dyspozycji jedynie łóżko, a raczej metalową ławkę. Pamiętała kościste ciała tych ludzi. Przerażały ją tam samo, jak dźwięk wydobywający się z ust tych potworów. Gdy tylko usłyszała jeden ryk, wróciła biegiem na górę i obiecała sobie, że nigdy więcej nie wybierze się na samotne zwiedzanie domu.
Kiedy dowiedziała się, że Lefi coś przeskrobał, a jej ojciec zamierza posłać go do więzienia, niemal od razu zareagowała. Nie miała pojęcia za, co tata chciał go tam zamknąć, ale bez wątpienia nie miała ochoty do tego dopuścić. Nie on. Nie ktoś na kim jej zależy. Cokolwiek zrobił nie zasłużył na to. Uratowała go niemal w ostatniej chwili. Widziała jak ojciec boryka się z decyzją. Naprawdę kochał córkę i liczył się z jej zdaniem. Jednak z drugiej strony nie cierpiał Lefiego, a on dał mu niezły powód, aby w końcu porządnie go ukarać. Równie dobrze wiedział, że o kontakcie z własną córką mógłby zapomnieć. Myślał nad tym długo, ale w końcu powierzył mu jedno z zadań, potrzebnych do osiągnięcia jego celu. Chłopak był sprytny i temu nie mógł zaprzeczyć. Podkładał w nim duże nadzieje na wykonanie zadania. Postraszył jednak tym, że będzie miał trzy szanse. Za równo jedno, jak i drugie rozwiązanie bardzo mu odpowiadało. Zrobi zadanie – mniej roboty dla Arkadiusa. Nie zrobi – w końcu da mu spokój. Przy okazji i tak zostało mu jedno miejsce, które niewątpliwie najbardziej strzeżono. Czasem dopadały go myśli, że Lefi w końcu zacznie odkrywać, jaki jest w tym cel, ale ostatecznie porzucał je. Gdyby zaczął coś knuć, zostawi go tam. Bez magii, bez znajomych – ciekawe jak sobie poradzi. Wytłumaczy córce, że poległ. Nie będzie mogła mieć do niego pretensji. Nie dożywotnich. Musiał dostać karę, a Arkadius nie chciał stracić autorytetu. Ten głupi chłopak cały czas próbował go ośmieszyć. Co to by było, gdyby wiedział, że Klemena zawsze uratuje go z opresji. O nie. Do tego nie mógł dopuścić.

Wszyscy siedzieli na dworze, odpoczywając od zajęć. Niektórzy ćwiczyli zaklęcia, inni grali w najróżniejsze gry, które często sami wymyślali, a reszta leżała plackiem na trawie, gapiąc się w chmury lub obserwując pozostałych. Arkadius najczęściej siedział wtedy w bibliotece, wcześnie zachodząc do kuchni na spożycie podwieczorku. Jedzenie niewiele różniło się od tego na ziemi. Wszakże mieli tu jakieś paskudztwa, zrobione sztucznie, które miały zapewnić dłuższe życie, ale były tak potworne w smaku, że prawie nikt tego nie jadł. Wrindius jednak łapał się na te głupoty, przez co Lefi miał kolejny powód do śmiania się z niego. Klemena puszczała te uwagi mimo uszu, bo sam Arkadius próbował przekonać ją do zjedzenia tych paskudztw. Czasem odważnie się przed tym wzbraniała, innym razem dla świętego spokoju, wyrzucała kiedy nikt nie patrzył.
Miała, co najmniej dwie godziny, aby przebadać teren. Przycisnęła do siebie książkę z zaklęciami, którą zabrała dla niepoznaki i wsunęła się do gabinetu ojca, uprzednio rozglądając się czy nikt jej nie śledzi. Naprawdę spore pomieszczenie, w którym stało tak niewiele rzeczy, że bez obaw o potknięcie, można by tańczyć najbardziej swawolne tańce. Biurko w prawym rogu i obok wielka plansza, która przedstawiała ich świat. Nic więcej. Klemenie mocniej zabiło serce, nie przywykła do grzebania w cudzych rzeczach. Przyłożyła ucho do drzwi, ale żaden dźwięk nie dobiegał z korytarza. Nie mogła przypomnieć sobie, jak bardzo słychać tu kroki na korytarzu. Wahała się czy się nie cofnąć i głębiej wybadać teren, ale w końcu zadecydowała. Zostanie i dowie się, co też knuje jej ojciec.


Serce kołatało jej w piersi, kiedy stała przed biurkiem. Spojrzała odruchowo na planszę, od razu rejestrując znane miejsca. Widziała, jak kiedyś ojciec patrzy na podwórze lub rynek, gdzie znajdowało się mnóstwo sklepów z przeróżnymi zabawkami, łakociami, ubraniami a także przepysznym jedzeniem. Na środku znajdował się tzw. Plac Artystów, gdzie różni ludzie prezentowali swoje talenty. Klemena zawsze uwielbiała się im przyglądać. Arkadius natomiast był przeciwny temu. Niemal zawsze powtarzał, że ci ludzie nie mają, co robić i robią z siebie głupków. Ona jednak nie zważała na jego słowa, oczarowana umiejętnościami nieznajomych.
We wspomnieniach szczególnie utkwił jej młody mężczyzna z jasnymi, falowanymi włosami, ubrany w ciemny garnitur. Śpiewał tak operowo, tworząc w tym czasie jedzenie. Im donośniejszy ton, tym więcej ruchu w potrawie lub przybierała ona mocniejszy kolor. W dodatku tworzył nowe dania, które zachwycały samym zapachem. Na koniec występu dał skosztować ludziom, to co przygotował. Pamiętała jak uśmiechnął się do niej, kiedy stała tuż naprzeciw niego. Prosiła tatę, aby zatrudnił go w kuchni, ale tym razem nie zadziałał urok córki. Miał swoje zdanie na temat takich artystów, którzy chcieli się wybić na jednym pokazie. Jeszcze jego młody wiek przeważał na szali złości Arkadiusa. U niego bezwzględnie młodość równała się z głupotą i brakiem doświadczenia. „Wielkie mi rzeczy, śpiewać i gotować… – powtarzał”. Klemena musiała, więc z żalem opuścić artystę i zachować jedynie wspomnienie z jego występu. Niektórzy ludzie nie zauważyli w tym magii, kiedy nie ukazano jej w czystej postaci. Nie umieli dostrzec w tym piękna, w jego głosie, w sztuce gotowania, a tym bardziej w połączeniu tego. Wiele razy odwracała się zanim w końcu straciła go ze wzroku.
Nie okazywała złości za to, że tata nie chciał go zatrudnić. Kochała go i nie obruszała się za każdą niewykonaną zachciankę. Arkadius jednak wiele razy ulegał z powodu miłości, jaką obdarzał jedyną córkę, toteż Klemena potrafiła go na wiele rzeczy namówić. Nawet na danie drugiej szansy osobie, która go przechytrzyła.
Odeszła od planszy, aby niefortunnie czegoś nie zepsuć. Spojrzała na niemal czyste biurko ojca, po czym odwróciła się. Żadnych odgłosów. Jej wzrok spoczął na długiej, wąskiej szufladzie tuż pod blatem. Po bokach przymocowano małe, zdobione uchwyty. Klemena ostrożnie złapała za nie i przyciągnęła szufladę do siebie. A raczej próbowała. Stawiała opór, jakby ktoś ją zamknął. Rozejrzała się za zamkiem, ale żadnego nie znalazła. „Zaklęcie? – przeszło jej przez myśl. – Nigdy nie odgadnę hasła”. Westchnęła zrezygnowana. Skarciła się w myślach, że zapomniała o najprostszych zasadach, jak się coś ukrywa. Nie zostawiłby tego na wierzchu. Nawet nie zamknął pokoju. Ponownie podeszła do planszy. Wpatrywała się we własne miasto, opierając delikatnie dłońmi o jej spód. Przedmiot wyglądał na lekki, z którym należałoby się obchodzić ostrożnie. Nagle na ekranie pojawiła się mapa jakiegoś świata. Klemena aż odsunęła się. Przedstawiał kilka wysepek. Niektóre łączyły się ze sobą. Otaczała je woda. Na północy zaznaczono czerwoną kropką jeden z obszarów. Kilka kropek w kolorze zielonym i fioletowym, figurowało na innych wyspach.
– Ach tak… – Nagle olśniła ją jedna myśl. – To ten świat, który jest pod nami…
Pamiętała jak ojciec opowiadał jej o nim albo Lefi, który żałował ludzi, nie mogących korzystać z magii. On zdecydowanie nie chciałby się znaleźć na ich miejscu. Uważał, że magią można zrobić i mieć wszystko, jeżeli tylko znało się odpowiednie zaklęcia. Klemena nie zgadzała się z przyjacielem. Twierdziła, że przyjaźń, miłość i inne uczucia, które zależą od człowieka, nie są takie same, kiedy zmusza się do nich. W dodatku śmierci jej matki nawet magia nie potrafiła zapobiec. Słyszała, że niektórzy czarodzieje mają życie wieczne, jednak nigdy ich nie spotkała. Nie umiała wierzyć w coś, czego nigdy nie doświadczyła. Czasem zastanawiała się wspólnie z Lefim, gdzie trafiają ludzie po śmierci, kiedy kończy się ich czas życia. Przyjaciel opowiadał jej, że ci pod nimi uważają, że trafią do nieba lub piekła i tam żyją wiecznie. W szczęściu lub cierpieniu. Klemena natomiast zastanawiała się czy nie trafiają do nich, nie pamiętając co się stało i tu odbywając swoje drugie życie. Nie dowierzała, aby tak kompletnie ominął ich świat. Lefi śmiał się z tego, docinając jej, że ma jednak coś z ojca. Oburzyła się na niego. Prędko wytłumaczył jej, że zabrzmiało to tak, jakby uważała ich świat za dużo ważniejszy, który nie może być ominięty. Arkadius czuł się jak władca nie tylko ich świata, ale wszystkiego, co znajdowało się na każdym ze światów. Przynajmniej Lefi odczuwał takie wrażenie.
„–No tak, musi mieć kontrolę nad wszystkim – usprawiedliwiała sobie widok świata na planszy. – Ale jak to się pojawiło?”. Obejrzała jeszcze raz dokładnie planszę. Nie miała żadnych guzików. Spróbowała pomyśleć o tym, że chce zmienić widok, ale to też nic nie dało. Dotknęła ponownie planszę i dopiero teraz uświadomiła sobie, że wtedy nawet nie poczuła gumowego przycisku pod spodem. Nacisnęła go i z powrotem widziała ich świat. Uśmiechnęła się do siebie. Przykucnęła pod planszą, aby lepiej zobaczyć przyciski. Sześć poziomo położonych obok siebie. Każdy z nich miał wyryty jakiś znaczek na sobie. Przybliżyła wzrok do nich, ale nie mogła ich zidentyfikować. Potarła lekko dłonie i już miała rzucić zaklęcie oświetlające na blat, kiedy usłyszała głosy za drzwiami. Podniosła się prędko i ruszyła do wyjścia. Zawróciła, chwytając przyniesioną książkę. Nadsłuchiwała przez chwilę, ale głosy nagle ucichły. Przeszło jej przez głowę, że to tylko ktoś przechodził korytarzem. Serce wciąż mocno kołatało się w piersi. Starała się robić wszystko, jak najciszej, ale zainteresowanie planszą, spowodowało zapomnienie o ostrożności. Wzięła wdech, wydech. Powtórzyła jeszcze kilka razy, aż w końcu nacisnęła na klamkę. Drzwi otworzyły się i od razu tego pożałowała.
– O. – Nie tylko ją zdziwiła to spotkanie. – A ty co tutaj robisz?
Spojrzał na nią podejrzliwie, ale po chwili uśmiechnął się cwaniacko. Cały Wridius, który znowu myślał, że odkrył coś nowego.
– Po pierwsze to nie twoja sprawa – odezwała się po chwili. – Po drugie to pokój mojego ojca.
– Naprawdę się zmieniłaś – wtrącił nagle.
Klemena przewróciła oczyma. Zbyt często to słyszała. Popatrzyła chwilę na Wridiusa, a na myśl sunęło jej się, że zachowuje się jak jej ojciec. Jeszcze brakowało tego, aby wyglądali niemal identycznie. Jednak na szczęście do tego trochę brakowało.
– Ty za to zachowujesz się, jak mój ojciec – prychnęła w odpowiedzi.
– Czyli mądrze – skwitował dumny z własnej oceny.
– Miałam na myśli te gorsze zachowania. – Uśmiechnęła się złośliwie i minęła go czym prędzej.
– Lepiej pogódź się z brakiem Lefiego! – dodał, wołając za nią.
W jednej chwili zatrzymała się. Odwróciła się, a Wridius odgryzł się tym samym uśmiechem, który niedawno kierowała do niego. Ku uciesze zbliżyła się do niego, jednak radość nie trwała długo.
– Lepiej nie radzę ci tak mówić. – Spojrzała mu prosto w oczy lodowatym spojrzeniem.
– A co ty możesz zrobić – wydrwił ją.
– Dużo więcej niż szczekanie mordą.
– Tego też nauczył cię Lefi? Braku szacunku? – Uniósł wyżej brwi.
Kiedy popatrzyła mu w oczy, od razu spłoszył się. Specjalnie utrzymywała z nim kontakt wzrokowy. Pewne spojrzenie opuściło Wridiusa i niemal natychmiast wyczuła, że nie jest to dla niego komfortowa sytuacja. Przestąpił z nogi na nogę, coraz bardziej wychodząc z równowagi.
– Sam tego chciałeś. Nie potrzebuję niańki – odpowiedziała w końcu, starając się dobitnie wypowiedzieć każde ze słów.
W końcu odeszła, na chwilę jeszcze oglądając się za siebie. Stał tam nadal, ale nie powiedział już nic. Zastanawiała się czy nie wrócić. „Może on wie coś na temat Lefiego? – pomyślała. – Nie, ojciec nie powiedziałby temu głupkowi”. Zbyt dobrze czuła się córką tatusia, która jednak przodowała w rankingu nad Wridiusem. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ojciec zachwalał go, ale nie aż tak, aby dzielić się własnymi planami. Co rusz jednak nachodziły ją wątpliwości. Od kiedy spędzała czas z Lefim, zaniedbała spotkania z ojcem. Mniej wiedziała, co robi, co zamierza. Mogła przegapić zwiększony kontakt ojca z Wridiusem. Co też on robił za drzwiami? Tego nie wiedziała. Nagle odwróciła i popędziła w stronę pokoju ojca. Na szczęście jeszcze nie odszedł, ale również nie zauważył Klemeny. Za to ona dostrzegła, jak pochyla się nad klamką i… zagląda przez dziurkę?
– A co ty taki ciekawski? – zapytała z delikatnym uśmiechem, kładąc mu rękę na ramieniu.
Wridius prawie podskoczył z przerażenia. Zamknął oczy, jakby chciał zapaść się pod ziemię, kiedy zauważył Klemenę.
– Gdzie jest twój ojciec? – odpowiedział pytaniem. – Nie było go z tobą?
– Nie twoja sprawa. Śledzisz mojego ojca? – Świdrowała go wzrokiem aż niemal kurczył się pod jej wzrokiem.
– Chciałem zobaczyć czy coś mu się nie stało, nie odpowiada – próbował się tłumaczyć. – Często po lekcjach do niego przychodzę – dodał jeszcze.
– Nie ma go tam. Jest w bibliotece lub jeszcze w jadalni – odparła, dokładnie znając jego plan dnia.
– To czemu drzwi są zamknięte po twoim wyjściu? – zapytał nagle.
Klemena po jego oczach widziała, jak miał ochotę ugryźć się w język. Jednak czasu nie mógł cofnąć.
– Co ty sobie myślisz? Włamywać się do pokoju władcy? – zadrwiła z jego własnego określenia. – Do twojego mentora? – Teraz to ona uniosła brwi. – Może tak mu naskarżę?
– Chciałem tylko sprawdzić czy coś mu się nie stało – odpowiedział niemal natychmiast.
Klemena ponownie świdrowała go wzrokiem. Jednak po chwili patrzyła na niego spokojniej. Nie uważała, że Wridius mógł coś knuć. Chociaż nie zapominała o tym, aby nigdy nie lekceważyć wroga. Nie mogła mu odmówić zdolności umysłowych, ale miała wrażenie, że bez dokładnych rozkazów, nie potrafił nic zrobić samemu. Odrzuciła myśli o tym, że podobnie jak ona, chciał się włamać do pokoju jej ojca, aby znaleźć coś pomocnego. Co jednak mógł chcieć znaleźć Wridius?
– Przecież przed chwilą tam byłam. Nie było ojca, a zostawiłam książkę, więc wyszłam – wymyśliła na poczekaniu Klemena. – Myślałeś, że zrobiłam mu coś? – odezwała się oskarżycielsko.
– Kto wie, w końcu Lefi cię zmienił – odpowiedział na jednym wdechu. – Może nie bez celu się z tobą zakolegował?
Nie zdążyła nic powiedzieć, bo po korytarzu rozniosło się echo czyichś kroków. Po chwili rozpoznała stukot obcasów ojca. Nie wiedziała, jak to się stało, że zawsze potrafiła rozpoznać, kiedy szedł. Nie jedyny chodził w butach na niskich obcasach. Uśmiechnęła się na widok ojca, a on po chwili odwdzięczył się tym samym.
– Coś chciałaś, córeczko? – zapytał.
Wciąż się tak do niej zwracał, mimo że nie miała już dziesięciu lat. Jednak nie przejmowała się tym teraz.
– Nie, ale Wridius chyba chciał. – Uśmiechnęła się sztucznie do kolegi.
– Tak, miał mi pan opowiedzieć o tych roślinach. To aż zaskakujące, że można znaleźć ich tyle na tym drugim świecie. – Złapał okazję, mówiąc z zafascynowaniem o naukach Arkadiusa.
– Ach, tak – przyznał i pociągnął za klamkę, a drzwi otworzyły się od razu.
Klemena spojrzała na nie ze zdziwieniem. Podobna reakcja towarzyszyła Wridiusowi. Arkadius jednak wszedł do środka, nie bacząc na miny pozostałych. Żadne z nich nie miało odwagi zapytać, jak to się stało, a tym bardziej przyznać się, że sprawdzało…
----------------------------------
Pierwszy raz cały odcinek o drugim świecie. Skończyła się moja ankieta i niestety nie takiego wyniku chciałam, dając Wam bardziej szczegółowe opcje. Czy naprawdę uważacie, że są dobrze zrobione? Nie bójcie się, ja nie gryzę. Nie wbijam nikomu zębów w skórę za to, że ktoś mi pomoże, a uzasadniona krytyka pomaga. Kolejna sprawa to coś, co wbiło się w pamięć z jednej ocenialni, której autor powiedział, aby nie pisać o czymś, a pokazywać to. Czy nie za dużo stawiam Was przed jakimś faktem dokonanym, czy nie za mało jest miejsc na refleksje, na własne osądy? Liczę na Wasze odpowiedzi i zamieszczam link do ankiety, tym razem opisowej i na temat inny niż moje opowiadanie.

9 komentarzy:

  1. Hej!
    Widać, że świat, w którym żyją Klemena, Arkadius i spółka, nie różni się aż tak bardzo od naszego. A przynajmniej nie sfera uczuć i relacji społecznych ;) Może trochę zbyt to wszystko podobne? Czytając o lekcjach nie miałam wcale wrażenia, że obserwujemy jakąś inną rzeczywistość. Zasady funkcjonowania te same. Podobała mi się jednak forma rzucania zaklęć, to było ciekawe.
    Po lekcji granica między myślami Klemeny a myślami Arkadiusa rozmyła się - najpierw Klemena myślała o księdze ojca i więzieniu, a zaraz potem pojawiły się przemyślenia, których przecież nie mogła mieć - o planie Arkadiusa. Powinna być gdzieś między nimi granica, bo trochę chaotycznie to wyszło. Mimo wszystko, dobrze było dowiedzieć się jeszcze więcej o pobudkach kierujących poszczególnymi bohaterami.
    Podobał mi się wątek Wridiusa. To ciekawa postać, przedstawiona z perspektywy Klemeny, więc na razie widzimy głównie jej wady, ale na pewno ma duży potencjał. Wridius jest inteligentny, ale niesamodzielny, a mimo to sprawia niepokojące wrażenie. Być może Klemena nie docenia zagrożenia, jakie może stworzyć. W każdym razie oboje coś kombinując i bardzo jestem ciekawa, co z tego szpiegowania wyniknie :)
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm o planie nic Arkadiusa nic chyba nie było ;). Jedynie przemyślenia Arkadiusa na temat Lefiego itd. Tak, faktycznie trochę się to rozmyło. Mam problem z tą granicą, jak opisuje przemyślenia dwóch osób. Chciałabym od razu, a tak się chyba nie da. Co do ich świata, to właśnie chciałam w tej magii zaznaczyć tę różnicę od zwykłego czarowania. Tak naprawdę trudno zrobić coś niezwykłego w lekcjach.
      Hehe nigdy nie wolno wątpić we wroga ;p.

      Dziękuję Ci za komentarz i postaram popracować nad tym :)

      Usuń
  2. Spokojnie, nie zapomniałam o tobie;) To, że cię nie uwzględniłam w tych linkach to nie znaczy, że nie pamiętam o rodziale. Na blogu mam teraz burdel, bo długo tu nie byłam i muszę wszystko poogarniać. Niebawem przybędę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no bo zauważyłam, że u innych zaznaczyłaś, a u mnie nie :(. Coś mi się wydaje, że byłaś, ale tylko sprawdzić, jak się sprawy mają :D. Jasne, czekam i gratuluję inżynierze :)

      Usuń
    2. Bo ja to zaznaczam w taki swój pokręcony sposób. Nie przejmuj się tym;D Na pewno nie zapomnę, a nawet jak kiedyś zapomnę, to wpadnę przy najbliższej okazji i się zorierntuję, że mi coś umknęło. A co do mojej bytności na blogu, rzeczywiście może i byłam, ale tylko zobaczyć co słychać, odpisać na jakiegoś koma i tyle.
      No, ale dobra, koniec wstępu, przejdźmy do rzeczy.

      Podoba mi się, że cały rozdział był poświęcony temu drugiemu światu. Dzięki temu mogliśmy się więcej o nim dowiedzieć i nie rozpraszała nas żadna inna perspektywa. Widzę, że mimo wszystko ten świat wcale tak znacząco nie różni się od tego ziemskiego. No bo ludzie zachowują się w bardzo podobny sposób, tyle tylko, że ich otoczenie i możliwości trochę się różnią. Chociażby postać tego Wridiusa. Taki obrażalski lizus, który nie dostał tego co chce i pewnie przy pierwszej lepszej okazji się za to zemści. Wcale nie dziwię się Klemenie, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Tacy ludzie po prostu wkurzają. I są nudni xD Nie to co Lefi. Z nim się nudzić nie można xD
      Mam wrażenie, że Wridius jeszcze namiesza w tym opowiadaniu...
      Podobała mi się ta scena, w której Klemena o mało co nie została przyłapana. W sumie to ja od samego początku czułam, że ktoś ją zobaczy, ktoś wejdzie do tego pomieszczenia, albo że ojciec ją nakryje. To się na szczęście nie stało, ale nie wróżę Klemenie powodzenia w dowiedzeniu się co robi Arkadius. Wydaje mi się, że ona jest trochę zagubiona w tym swoim świecie i tak naprawdę bardzo mało wie. Ale zobaczymy, czy mam rację.
      Czekam na kolejny! ;*

      I przepraszam, że tak późno :<

      Usuń
  3. Przeczytałam!
    Fajnie, że dałaś nam poznać ten inny świat z nieco innej strony. Do tej pory trochę go pomijałaś, wiec cieszę się, że w tym rozdziale skupiłaś się na nim całkowicie.
    Lubię Klemenę. Fajna z niej postać, choć mało odporna na wpływ innych. Ojciec ma wiele do powiedzenia i dziewczyna ewidentnie jest mu posłuszna. Trochę szkoda, że nie ma w sobie tyle odwagi, aby z nim poważnie porozmawiać, skoro dostrzega, że mężczyzna coś tam sobie knuje.
    Wrindius to taki irytujący chłoptaś, co to chce się podlizać każdemu, co coś znaczy. Nie lubię go. I nie dziwię się, że Klemena ma podobne uczucia. Szkoda, że nie ma Lefiego, skoro potrafił trzymać go na odległość...
    Zastanawia mnie ta tajemnicza plansza. Co takiego knuje Arkadius? Strasznie mnie to nurtuje i chciałabym poznać odpowiedź już teraz. Wiem jednak, że nie jest to możliwe. Dlatego uzbroję się w cierpliwość. Mam nadzieję, że niebawem wszystko stanie się jasne.
    Te drzwi też są intrygujące. Pewnie zostały zamknięte na jakieś zaklęcie, skoro żadne z nich nie mogło ich otworzyć, zanim nie zrobił tego Arkadius.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :).
      Co by tu skomentować, aby Ci nic nie podpowiedzieć i nie zmieniać Twoich poglądów xD. OK, powiem krótko, bo Ci to umknęło chyba: zastanów się czy aby na pewno oboje nie mogli otworzyć drzwi... Jednak to w sumie nic specjalnego ;P. Nie gra większej roli.
      Nie dowiecie się szybko, bo będę ukrywać to jak najdłużej :D

      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Fajny tekst, bardzo miło się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje opowiadanie jest pewnego rodzaju wyjątkiem, bo ja zazwyczaj wolę obyczajówki, a u ciebie bardziej ciągnie mnie do tego Innego Świata, któremu jednak przydałaby się jakaś nazwa.
    Tak więc mamy trójkącik - buntownika, lizusa i córeczkę władcy, tak? No jeśliby policzyć tego władce, to mamy czworokącik. Ciekaw jestem co z tego wyniknie i jaki to wszystko ma związek z Lili i Martinem. Tak w ogóle to przydałoby się już jakieś rozwinięcie, bo stęp tego opowiadania trwa już bardzo długo, a nadal jest dużo pytań i nie ma nawet grama odpowiedzi.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń