Uwaga!

1) Szablon zrobiła Ruda za co serdecznie dziękuję. Niech Ci to ktoś wynagrodzi w czymś dobrym do jedzenia ;D
2) Bardzo lubię, jak ktoś mi pomaga, mówiąc, co mu się podoba czy jakie błędy popełniam. Jednak jeżeli chcecie wskazać mi błąd w złej pisowni, to cytujcie zdania, a nie wyrazy, będzie łatwiej mi znaleźć :)
3)Jeżeli chcesz, abym przeczytała Twojego bloga, to najlepszą opcją byłoby skomentowanie rozdziału u mnie. Zwykle odwdzięczam się tym samym. Nie musi Ci się spodobać, ale zostaw szczerą opinię :). Nie zostawiaj reklam, bo te usuwam.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Nieśmiały policjant


   Przeraźliwe wycie policyjnych syren, umożliwiało kierowcom szybkie zorientowanie się, że trzeba zrobić miejsce na drodze. Ktoś potrzebował pomocy. Auto sprawnie pokonało tłum samochodów i pojechało dalej. Wkrótce zatrzymało się, a policjanci otoczyli mały sklepik. W środku znajdował się uzbrojony złodziej. Funkcjonariusze nawet się nie wahali, aby tam wejść. Bez problemu udało im się złapać złodzieja, choć jeden z policjantów został zraniony w nogę. Na szczęście to tylko film, ale i w życiu tak się zdarzało.
  Miał odwagę tak się poświecić, wiedząc co go może czekać. Nawet się nie zawahał. Od razu wszedł do auta, a potem wysiadł na miejscu. Tu nie ma miejsca na strach, nieśmiałość... A co by było, gdyby jednak ktoś nie miał na tyle odwagi, a został zmuszony do wybrania takiego zawodu? - myślała jedna z nastolatek.

   Chłodny wiatr powiewał przyjemnie nad jedną z większych miejscowości. Idealnie współgrał z ciepłym powietrzem. Mieszkańcy nie musieli ukrywać się przed gorącem, ani zimnem. Taka pogoda bardzo pasowała przyszłym absolwentom jednego z liceum. Dziś przyszedł czas na wyniki z ich maturalnego egzaminu. Przestępowanie z jeden nogi na drugą, wyginanie palców, bawienie się dłońmi - były dziś wszechobecne z powodu stresu, jaki im towarzyszył. Niektórzy liczyli na dobrą uczelnie, a do tego niezbędne są dobre wyniki z matury. Dla innych ważne było, aby zobaczyli tylko te trzydzieści procent na arkuszu. Nerwowe rozmowy wciąż trwały przed budynkiem. Mieli zostać wezwani do sekretariatu, kiedy pierwsza osoba będzie mogła wejść, aby dowiedzieć się, jak jej poszło. Wtedy wszystkie obawy odejdą i można cieszyć się wakacjami. Jedni rozładowywali stres, podczas chodzenia, więc krążyli wokół szkoły. Niektórzy nie byli, aż tak przejęci, dlatego spokojnie sięgali po jedzenie. W końcu nadeszła odpowiednia godzina, nie minęła więc chwila, a zaproszono pierwszą osobę na odebranie wyników. Parę osób zaczęło się zastanawiać czy na pewno chcą tam wejść. Kolejka szła dla większości osób za wolno, a znów dla innych za szybko. Średniego wzrostu chłopak, o brązowych włosach za ucho, właśnie wszedł do sekretariatu. Przywitał się uprzejmie. Wiedział, że nie zawalił egzaminu. Polski poszedł mu naprawdę całkiem nieźle. Podobnie historia. Na inne przedmioty też nie mógł narzekać. Podpisał to, co musiał i wyszedł. Wiedział, że jego przyszłość nie leżała w jego rękach. Została zaplanowana przez jego ojca. Uśmiechnął się lekko, gdy wyszedł, aby dać znak reszcie, że jest zadowolony z wyników. Dziewczyna o jasnych włosach, brązowych oczach i prześlicznym uśmiechu, właśnie taki mu posłała. Wkrótce i ona zniknęła za drzwiami. Dla Emila jej radość, zapewniała zadowolenie i jemu. Prześliczna kobieta, która nigdy nie będzie jego. Dobrze o tym wiedział. Miał sporo szans, ale co z tego? Żadnej nie wykorzystał. Nie był na tyle śmiały, jak jego rówieśnicy. Każda rozmowa z nią, zapewniała mu sporo stresu, ale i dużej radości.
 - Zdałaś? - spytał już postawny młodzieniec o krótkich, czarnych włosach. Emil bardzo go nie lubił.
 - Tak! - Rzuciła mu się na szyję. Okazywała swój entuzjazm, z czym szatyn miał problem. Nie lubił tego chłopaka właśnie za to, że śliczna blondynka okazywała mu większe zainteresowanie, niż jemu. Z drugiej strony wiedział, że nie powinien być zazdrosny - on nie próbował się o nią starać. Znaczy chciał... wiele razy zbierał się na wyznanie jej uczuć, czy chociażby na zaproszenie gdzieś, ale na tym pozostało. W dodatku był niepewny siebie, uważał, że dziewczyna rozmawia z nim tylko dlatego, że obok siebie mieszkają. Tak, pewnie nie zamieniłaby z nim ani słowa.
 Coraz więcej osób otrzymało już swoje wyniki. Tylko niewielka garstka wiedziała, że pewnie będzie musiała znaleźć jakąś pracę, aby zdać w kolejnym terminie. Osoby z klasy Emila zebrały się w grupę, wychodząc ze szkoły. Padły pierwsze pomysły na uczczenie dobrych wyników... lub przynajmniej zdania egzaminu.
 - A ta miła knajpka na Złotego Liścia? - zapytała jedna z dziewczyn.
 - To może być na początek - odezwał się brunet, który wcześniej ściskał Asię. - Potem ogłaszam imprezę u mnie. Mile widziane jakieś ciekawe trunki - zaśmiał się, do czego dołączyła się większość osób z grupki.
 - No to po wypadzie do knajpki, chwila odpoczynku, a potem impreza u Rafała - zadecydował jeden z chłopaków. Większość nie miała nic przeciwko.
 Parę osób poszło przodem. Za nimi większa część, a parę osób zostało na tyle. Emil zauważył, że brunet opuścił na chwilę blondynkę, a ta, odwróciwszy się podeszła do szatyna.
 - Gdzie zamierzasz się wybrać po liceum? - spytała, odgarniając kosmyk blond włosów, który spadał jej na czoło.
 - Prawdopodobnie tam, gdzie mój ojciec. Zostanę policjantem - odezwał się dopiero po chwili. Próbował opanować drżenie rąk, ale tylko jedną mógł schować za siebie, aby nie wiedziała, jak bardzo się denerwował. Drugą musiał trzymać teczkę z dokumentami.
 - To będziesz pomagał ludziom. Odpowiedzialna praca. - Uśmiechnęła się. Inteligentna dziewczyna, która potrafiła doradzić, a przede wszystkim nie oceniała innych. Rafał wiedział, kim chce zostać Emil. Nieraz się z niego podśmiewał. Uważał, że się do tego nie nadaje, co gorsze szatyn w myślach przyznawał mu racje.
 - A ty, gdzie chcesz iść? - zmienił temat.
 - Dziennikarką. To zawsze było moje marzenie. - Jej twarz rozpromieniła się. Nieraz pamiętałem, jakie pisała dobre artykuły na polski. Miała własne zdanie, które broniła, ale nie wyśmiewała innych.
 - Ach, już widzę pędzącą Asię z mikrofonem - Podszedł do nas brunet. - Każdy udzieli ci odpowiedzi, bo zauroczy się twoją urodą. - Pocałował ją w policzek.
 - Przestań. - Zaśmiała się. - Idziesz do Rafała na imprezę? - Skierowała spojrzenie na Emila.
 Chłopak lekko się speszył. Zmierzyli się wzrokiem z brunetem. Wiedział, że nie będzie tam mile widziany. Nie pił alkoholu, jak wszyscy z jego klasy, przez co uważano, że nie potrafił się wyluzować.
 - Nie, dzięki - odmówił.
 - Nie daj się prosić. Będzie fajnie - zapewniała blondynka. Asia piła, ale też nie tyle, aby się upijać. Chłopak wiedział, że to kolejna okazja, aby patrzeć, jak Rafał się do niej przykleja.
 - Muszę dzisiaj coś zrobić, nie mogę - uśmiechnął się przepraszająco.
 - Szkoda - odezwała się dziewczyna.
   Musiał skłamać. Nie chciał widzieć, jak brunet, który nie był jej wart... przytulał się do niej na każdym kroku. Całował, a ona pozwalała... Tak bardzo chciałby być na miejscu Rafała. Mógł ją dotknąć, a ona codziennie uśmiechałaby się tylko dla niego. Już pewnie nie będzie widział jej tak często, jak w liceum.

  Parę lat później

 Dla jego taty nie były ważne marzenie, zdanie własnego syna. Tylko to, co on chciał. Sam był policjantem, więc jego syn też musiał. Nieraz próbował mu udowodnić, że w nim jest artystyczna dusza. Od małego miał talent do rysowania. Każdy wróżył mi przyszłość malarza, czy architekta, ale nie ojciec. On zawsze widział w nim policjanta. Nie miał dużych zdolności matematycznych, więc stwierdził, że nie pisane jest mu zostać architektem. "A co jeżeli innym nie spodobają się twoje prace?" pytał. Będziesz biedakiem. "W policji masz zapewnione to, że pomagasz innym. Czyli spełniony dobry uczynek"- tak zawsze powtarzał. Uważał, że nauka strzelania, to coś, co musi umieć każdy prawdziwy mężczyzna. Nawet na szkoleniach wmawiał innym, że go podszkoli. To tylko kwestia czasu, aż się nauczy. Jego syn jednak nie miał dobrej kondycji, nie z tym wiązał swoją przyszłość. Mama uważała, że powinien spełniać swoje marzenie, ale ojca nie dało się przekonać. Zapewnił synowi prace w komisariacie w ich miasteczku. Z początku miał podawać kawę, układać papiery i inne proste rzeczy. Przynajmniej tak mogło się wydawać. Chłopak stresował się, kiedy miał coś zanieść wysoko postawionej osobie. Skutkiem tego raz wylał napój na biurko. Dostał burę, a jego wspólnicy naśmiewali się z niego. Porównywali do ojca. Mówili, że nigdy nie będzie taki jak on. Emil wcale nie chciał. Miał wrażenie, że marnuje swoje życie, ale nie starczyło mu odwagi, aby postawić się własnemu ojcu. Zbuntować, uciec gdzieś. Kochał swojego tatę, a jednocześnie nie nienawidził za to, że go nie rozumie. Sporo czasu spędził, wykonując proste czynności. Następnie przeniesiono go na patrolowanie terenu. "Może to się lepiej sprawdzi" - myślał jego ojciec.

   Musiał chodzić, więc w mundurze. Patrolować miasto. Jego wspólnik go nie lubił. Dobrze pamiętał, jak nie potrafił dobrze podać kawy. Emil się nie bronił, co on wykorzystywał i jeszcze bardziej mu dokuczał. Najgorsze było jednak to, że nie sprawował się dobrze jako funkcjonariusz policji. Nie dość, że demotywowały go liczne napisy na blokach, niepochlebiające pracy, taką jaką on sprawował... to... nieśmiałość nie ułatwiała mu pomocy innym. Bał się podejść, kiedy ktoś był w potrzebie. Gdyby nie jego wspólnik, to osoba poszkodowana nie dostałaby odpowiedniej pomocy. Wielokrotnie krzyczał na siebie w myślach. Nie mógł tak dalej olewać innych. Zawsze udawał, że czegoś nie widzi. Do pewnego czasu...
    Szedł jak co dzień ze wspólnikiem. Emil lubił się zamyślić, odpłynąć w krainę marzeń. Gdyby był artystą, spełniłby swoje pragnienia. Kto wie... może jakaś dziewczyna by się nim zainteresowała? Pokochała takim, jakim jest. A nawet dzieliła z nim jego pasje. Nie narzekała na to, że czegoś nie potrafi. Może ośmieliłaby go trochę, sprawiła, że byłby szczęśliwym człowiekiem? Zawsze marzył o niewielkim domku w mieście. W niezaludnionej dzielnicy, gdzie w spokoju mógłby rysować, to co najbardziej potrafi. Także uczyć się nowych technik malowania. Nie, on musiał zostać policjantem.
 - Ratunku! - Usłyszeli wrzask kobiety. - Policja!
 Niemal od razu zorientowali się, że jest na drugiej stronie ulicy w parku. Emil ruszył zaraz za swoim współpracownikiem. Liczył, że to on wykona za niego tą robotę. Niestety tym razem jego kolega poślizgnął się na lodzie.
 - Biegnij za nim! Ukradł jej torebkę! - krzyknął do Emila.
 Chłopak niepewnie ominął go, nie pomagając mu wstać. Ruszył za zbiegiem. Był o parę lat młodszy od niego. Miał dobrą kondycje. Nie miał kominiarki, ale kobieta, której ukradł torebkę na pewno nie zapamiętała jego twarzy. Wszystko było w jego rękach.... a może raczej w nogach? Biegł ile miał sił. Niestety musiał się, co jakiś czas zatrzymywać, więc odległość między nim, a złodziejem jeszcze bardziej się zwiększała. Emil coraz szybciej oddychał, aż w końcu zatrzymał się, bo i chłopak za bardzo mu uciekł. Kompletnie już go nie widział. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa, musiał odpocząć. Wiedział, że już nie dogoni złodzieja. Nie zdziwił się, że kiedy usłyszał od swojego kolegi obelgi w jego stronę.
 - Jak mogłeś pozwolić mu uciec?! - wrzeszczał na niego. - Czy ty do czegokolwiek się nadajesz?!
 Tak, aby rysować. Nie chciałem zostać policjantem. Tylko, że nikt mnie nie słuchał... - myślał wielokrotnie szatyn. Wracał do domu smutny. Nie miał chęci na wyście z domu ani prawdziwych przyjaciół. Przez taką pracę musiał często odwoływać spotkania. Choć potem i tak żałowano, że po niego zadzwoniono. "Nieudacznik" - to właśnie słyszał od kolegów z pracy. Mówili to jedynie wtedy, kiedy jego ojca nie było w pobliżu. Emil wiedział, że tylko dlatego tu pracuje, bo jego tata jest wysoko postawionym pracownikiem. W porównaniu do syna był stworzony do pracowania, jako policjant. Jednak nikt nie wiedział, że nie był przykładnym ojcem. Prawdziwy rodzic powinien wierzyć w dziecko, pomóc mu rozwijać pasje, a nie układać mu życie i jeszcze go demotywować.

  Inną sytuacją, kiedy on sam uznał, że jest do niczego, było wtedy, kiedy...
  - Proszę pana! - zawołała mała dziewczynka. Miała ze sobą małego misia, któremu ściskała łapkę. Niewielkie oczka całe się zaszkliły. - Tam biją mojego tate! - Wskazała palcem na koniec ulicy.
Emil wiedział, że znajdował się tam mały zaułek, gdzie byli niewidoczni. Spojrzał na supermarket, do którego wpadł jego współpracownik. Znów zadanie, kiedy to on miał się sprawdzić, a jego wspólnik nie miał, jak mu pomóc. Dziewczyna mocniej załkała. Musiał coś zdziałać.
 - Zostać tu. Zaraz przyjdzie drugi policjant - odezwał się do niej i skierował się we wskazane miejsce. Nie mógł iść - musiał biec. Przypomniał sobie o tym, że nie może ich spłoszyć. Jednak wiedział, że wcale nie umiał się bić. Usłyszał krzyk mężczyzny, jego jęki. Zobaczył, że leży na ziemi, a z jego nosa leje się krew.
 - Zostawcie go - odezwał się mało przekonująco. - Policja już tu jedzie - odezwał się, choć zapomniał o tym, żeby kogoś wezwać do pomocy. Teraz było już za późno. Było ich trzech, każdy umięśniony.
 - No proszę... - Emil rozpoznał wśród nich jednego ze znajomych ze swojego gimnazjum.Wielokrotnie padał ofiarą jego wyśmiewania.
   Podszedł do szatyna i znienacka wymierzył mu cios w brzuch. Chłopak nie był na to przygotowany i lekko się skulił. To był błąd, bo kolejny z łobuzów walnął go w plecy, że aż padł na ziemię obok ojca małej dziewczynki.
 - Nic się nie zmieniłeś. - Znów usłyszał ten wstrętny głos.
 - Ty też... - Emil odezwał się przez zaciśnięte zęby.
 - Tylko kto przetrwa? Ja czy ty? - zapytał kpiąco. Oboje znali odpowiedź na to pytanie.
 - Stać! Policja! - Od razu poznał głos swojego kolegi, który teraz straszył ich pistoletem. Zaraz po tym usłyszał głos policyjnych syren.
 W mgnieniu oka bandyci zostali unieruchomieni. Trójka złoczyńców nie miała nawet szans z współpracownikiem Emila. Dobrze wiedział, jak jego kolega walczył. Pokonywał każdego. Nigdy nie miał żadnej wpadki, takiej jak on. Gdyby nie posiłki, pewnie oprócz godności, mógłby stracić i życie.

   Aż w końcu musiało to nadejść...

   Nie dość, że wstał rozdrażniony, to pogoda idealnie współgrała z jego nastrojem. Mglisty, ponury dzień. Na szczęście nie musiał dziś nigdzie wychodzić. Zarzucił na siebie jeansy i koszulkę, którą miał na wyciągnięcie ręki. Miał zamiar iść do kuchni, ale coś go powstrzymało. Schował się za barierką na schodach. Nie powinni go dostrzec.
 - On do niczego się nie nadaje. - W głosie ojca słyszał zdenerwowanie. - Nie potrafi nawet podejść do złodzieja... Jakim on będzie policjantem? Kogo ty urodziłaś?! - Nakręcał się dalej. - Beztalencie! - Te słowa mocno trafiły do serca Emila. Był to bolesny cios. Nawet nie w policzek, a prosto w serce.
 Najtrudniej było znieść gorzkie słowa od kogoś bliskiego. Rodzic, to jedna z takich osób. Szatyn nie chciał zawieść swojego ojca, ale ten nie przyjmował do wiadomości, że jego syn nie ma ochoty być policjantem. Wiedział, że się do tego nie nadaje. Nie mógł, jednak znieść słów, które powiedział jego własny rodzic. Miał talent do rysowania, ale ile razy słyszał, że to nie jest praca, gdzie jest pewność dobrych zarobków? Wielokrotnie, ale on i tak nie porzucił nadziei na to, że kiedyś postawi się ojcu. Tylko, że w tym dniu... tego wszystkiego było za wiele. Wczoraj znów nie stawił czoła przestępstwu. Nie był na tyle śmiały, aby z kimś walczyć. Najgorsze było to, że sprawiał cierpienie ludziom.
 - Skoro tak bardzo mnie nie chcesz... to odejdę... - wymruczał w podłym nastroju. Tych słów nikt nie mógł usłyszeć. Na pewno nie jego rodzice.
 Wrócił do pokoju. Pogrzebał w szafie. Znalazł grubą linę, którą wcześniej tu wrzucił. Popatrzył w sufit. Nie miał pojęcia, gdzie może zawiesić tą linę. Żyrandol zaraz by się zerwał. Musiał mieć na tyle odwagi, aby ścisnąć ją sobie wokół szyi. Tak też zrobił. Z początku lekko, dopiero końcówki, które złapał, pociągnięte - miały go udusić. "Jesteś niepotrzebny!", " Do niczego się nie nadajesz", "Nie umiesz wyluzować", "Nigdy nie znajdziesz dziewczyny", "Będziesz samotny", "Nawet ojciec cię nie kocha!", "Mamy z tobą tylko same kłopoty", "To łamaga, a nie mężczyzna"... te słowa zadecydowały, aby miał odwagę pociągnąć za końce. Chociaż raz będę miał odwagę, pomyślał. Pamiętał, że nie może przestać. Musi wytrzymać. Otworzył usta, aby złapać tchu, ale nie mógł. Lina mocno zaciskała się na jego szyi. Myślał, że jest już blisko...
 - Synu! - Słabo słyszał głos własnej matki. - Henryk, chodź tutaj!
 Emil mocniej zacisnął szyję. Nie otwierał już ust, aby szybciej umrzeć. Wydawało mu się, że to już... Przed oczami została tylko ciemność.

 Jakie, więc było zdziwienie, kiedy obudził się w szpitalu. Jeszcze mocniej zdziwił go widok ojca i matki przy jego łóżku. Gdy otworzył oczy, od razu przypomniał sobie, dlaczego tu trafił. Tylko czemu się nie udało? Zobaczył w oczach rodzicielki łzy, ale szczęścia, że się obudził. Tata wyszedł, aby zawołać lekarza.
 - Tak się o ciebie bałam - załkała, chwytając go za dłoń.
 Emil nie wiedział, co ma powiedzieć. Czy naprawdę chciał zostawić matkę z takim ojcem? Chłopak od małego próbował mu wpajać, że powinno się pomagać słabszym, a zostaniemy za to wynagrodzeni. Tylko nie pomyślał o własnym synu. Swojej żonie poświęcał niewiele czasu przez zachłanne zajmowanie się pracą. Wiele razy musiał opuszczać dom nawet w czasie wspólnej kolacji czy wtedy, kiedy mieli jechać na wspólny wyjazd. Emil zapamiętał nieliczne wspólne momenty z jego udziałem.
 - Chłopaku, napędziłeś niezłego stracha swoim rodzicom. - W sali zjawił się lekarz wraz z ojcem. - Na szczęście w porę zareagowano. Udało się ciebie uratować. - Uśmiechnął się do niego. - Niedługo będziesz miał wizytę z psychologiem.
  Emil nie miał najmniejszej ochoty mówić komuś, co się stało, dlaczego to zrobił. Nic jednak nie powiedział. Przyjął to do wiadomości.
 - Zostawię cię z rodzicami - odezwał się po chwili i zniknął za drzwiami.
 Wolał, aby lekarz jednak został. Bał się reakcji ojca. Wiedział, że znów zacznie go wyzywać od najsłabszych. Proszę, niech to zrobi.
 - Synu coś ty zrobił? Miałeś problem, mogłeś przyjść z nim do mnie. - Szatyn wykpił słowa taty w myślach. To właśnie on stworzył powód, aby Emil chciał się zabić. Był tak ślepy lub nie potrafił przyjąć do wiadomości, że to właśnie on popełnił błąd.
 Chłopak nie chciał z nim rozmawiać. Odezwał się tylko, że jest zmęczony. Matka szatyna zrozumiała i odciągnęła ojca od niego. Wyszli, dając mu w spokoju zasnąć.

 Kiedy otworzył ponownie oczy, zaczął myśleć o tym, co będzie, gdy wróci do pracy. Pewnie koledzy słyszeli już o jego próbie samobójczej. Zapewne usłyszy:"Nawet nie potrafił się zabić". Wątpił, aby jego ojciec cokolwiek zrozumiał z tego, co zrobił. Czy naprawdę był tak głuchy na problemy własnego syna? Tak ślepy, aby ich nie zauważyć? Usłyszał szmer obcasów, a potem nacisk klamki. Ujrzał średniego wzrostu brunetkę. Żaden kosmyk włosów nie wyrywał się z kitki. Delikatne rysy twarzy i ciepły uśmiech, mówiły chłopakowi, że jest ona człowiekiem z empatią. To pewnie pani psycholog, o której wspominał lekarz. Poczuł niezwykłą sympatie do tej kobiety. Usiadła na krześle obok jego łóżka. Wyjęła duży notes, w którym spirala spinała wszystkie kartki.
 - Cześć, jestem Magda. - Podała mu dłoń.
 - Emil. - Zaskoczony chłopak, ujął jej rękę. Nie spodziewał się takiej otwartości.
 - Pewnie wspomnieli ci, że tutaj przyjdę. - Spojrzała na swoje kartki, a potem na niego. - Mam nadzieję, że uda nam się rozwiązać twój problem. - Posłała mu uśmiech. Chyba była w jego wieku. - Niestety będę musiała zapytać cię o parę różnych rzeczy - powiedziała już poważniej. - Czemu tak fajny chłopak chciał odebrać sobie życie?
 Na moment przypomniał sobie wszystkie okropne sytuacje. Od momentu, kiedy był wyzywany w szkole, do koszmaru, jaki przeżył w pracy. Nie miał żadnego wsparcia. Nikt nie pomógł mu postawić się ojcu, uprzeć się na spełnieniu własnych marzeń. On sam nie miał tyle odwagi. Z trudem, ale opowiedział o tym pani psycholog. Wcześniej myślał, że nie zdoła nikomu tego wyznać. Jednak od tej dziewczyny biło ciepło. Stwarzała wokół siebie przyjemną aurę. Chyba była pierwszą osobą, której mógł się wyżalić. Jej zawód nie pozwalał na wyśmianie, ale on nie sprawiała wrażenia, że chciałaby to zrobić. Brunetka powiedziała, że to częsty powód, aby popaść w niezadowolenie z własnego życia. Brak uporu, brak kogoś, komu możemy się wyżalić. W dodatku demotywacja rodzica. Obiecała, że pomaga z jego ojcem. Jako funkcjonariusz musi dowiedzieć się, że to on był jedną z przyczyn próby samobójczej, jaką chciał wykonać jego syn.
 - Nie pozwól nikim tobą rządzić. - Podała mu cenną radę. - Wiem, że brak odwagi przeszkadza, ale czasem trzeba się przełamać. Pomogę ci - zaoferowała swoją pomoc. Emil zawsze wątpił w psychologów, nie wierzył, że ktoś może zwalczyć tak spory problem, kogoś zmienić. - Jakie masz marzenia?
 - Chciałbym zajmować się czymś, gdzie mógłbym wykorzystać mój talent artystyczny. - Zrobił chwilę na oddech. - Tak, mam taki - odezwał się, jakby chciał powiedzieć, to własnemu ojcu, który tego nie zauważał.
 - Wcześniej pracowałeś w policji... - Przypomniała sobie, co jej mówił. - Czy radzisz sobie z przerysowywaniem?
 - Pewnie - Chłopak uśmiechnął się po raz pierwszy.
 - Znalazłbyś siłę, aby nadal pracować w policji, ale w innym zawodzie? - spytała.
 - Jak to? - Emil nie wiedział, co ma na myśli pani psycholog. Przecież nie nadawał się do policji. Głupiej kawy nie potrafił przynieść.
 - A rysownik, który jest potrzebny w policji? - Faktycznie. Dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej? Skoro ojciec tak bardzo chciał, abym pracował w policji, to może pozwoliłby mi właśnie w tym zawodzie? - pomyślał.
 - Chyba mógłbym spróbować.
 - Bardzo się cieszę, że doszliśmy do porozumienia. Ale jeszcze czeka cię sporo pracy nad sobą - ostrzegła. Chłopak dobrze o tym wiedział. Rany na jego psychice tak łatwo się nie zagoją. Nie zmieni też od tak swojego charakteru. Jednak chciał tego, choćby miało to potrwać wieki. - Pokaż innym, że jesteś wartościowym człowiekiem, bo taki jesteś. - Uśmiechnęła się do niego.
 Emil znów odwdzięczył się radością. Nie miał pojęcia, że tak miło będzie się z nią rozmawiało. Nawet nie śnił o tym, aby mógł z kimś porozmawiać, wyżalić się.

  Chłopak spędził jeszcze trochę czasu w szpitalu. Musieli mu zrobić parę badań. Na szczęście ze zdrowiem było w porządku. Za to z psychiką działo się lepiej, dzięki prześlicznej brunetce, która go wspierała. Zdołała nawet wytłumaczyć jego ojcu, że syn potrzebuje spełniać własne marzenia. Trzeba mu zaufać i go docenić. Z pewnością nie było to łatwo. Emil znał uparty charakter ojca. Widocznie dziewczyna przedstawiła mu odpowiednie dowody, które wskazywały na to, że właśnie to jest powodem, że syn jest nieszczęśliwy. Chłopak trochę bał się, że ojciec zacznie go obwiniać, mówić, że gada bzdury, ale nic takiego się nie stało. Terapia u psychologa nie tylko pomogła szatynowi, ale i rodzic zrozumiał, że źle robił. Nie można decydować za kogoś. To jego życie, jego marzenie, jego błędy, sukcesy, wybory. Henryk zrozumiał, że ważne jeszcze szczęście rodziny. Starał się poświęcać im więcej czasu. Bez problemu udało mu się załatwić prace Emilowi. Pokaz rysunki syna, bardzo im się spodobały. Szukali takiego rysownika jak on. Chłopak stwierdził, że to on powinien postarać się o pracę, ale Magda pozwoliła, to zrobić jego ojcu. Zresztą to nie świadczyło o tym, że chłopak jest niesamodzielny, przecież niektórzy tak robili, aby zapytać czy kogoś nie szukają do pracy. Musiała to wytłumaczyć Emilowi. Dobrze wiedziała, że i tak sporo pracy przed nim.

  Najgorszy był pierwszy dzień. Spotkać znów te same twarze, które nie miały do niego szacunku. Przypomniał sobie słowa Magdy, że musi dać radę. Pokazać im, że w czymś innym daje sobie nieźle radę. Przywitał się z osobami, które spotkał. Odpowiadały mu zdziwione. Chyba nie myśleli, że jeszcze go tu zobaczą. Zauważył parę nowych twarzy w pracy. W dodatku jedną z nich była szatynka, która w tym momencie śmiała się z jakiegoś żartu innego kolegi. Chłopak pomyślał, że jest śliczna. Musiał, jednak odejść, aby zająć się własną pracą. Już kolejnego dnia miał zlecenie. Starsza pani widziała mężczyznę, który porwał jej wnuczka. Emil starał się, aby idealnie odzwierciedlić to, o czym mówiła. Dopytywał się o szczegóły. Pokazywał różne kształty części twarzy. Na koniec pokazał swoje dzieło kobiecie. Starsza pani, aż zapłakała.
 - To on - odezwała się, opanowując płacz. Emil uśmiechnął się w duchu. Cieszył się, że mógł pomóc. Wreszcie był z siebie dumny. Liczył, że to jest właśnie praca, która zapewni mu szczęście.
 - Dobra robota. - Poklepał go po ramieniu jeden współpracowników, którzy kiedyś nie mieli do niego szacunku.
 - Na reszcie będzie ktoś, kto pomoże złapać bandytów. - Uśmiech posłany w jego stronę od młodej policjantki, zapadł mu w pamięci.
 - Postaram się - odezwał się Emil, odwzajemniając gest.
  Nie tylko w policji stwierdzili, że przeszedł przemianę, ale i sami rodzice zauważyli, że ich syn się częściej uśmiecha. Został też pochwalony przez ojca za znakomitą pracę. Dzięki jego rysunkom udało się złapać bandytę, który porwał wnuczka. Okazało się, że ktoś także widział go w okolicy. Chłopak zrozumiał, że robienie to, czego się lubi, zapewnia szczęście. Pomaganie ludziom i spełnianie nawet najmniejszych marzeń - sprawia mu radość. W dodatku powoli dzięki pani psycholog udawało mu się żegnać z nieśmiałością. Magda twierdziła, że bez jego chęci, nigdy by tego nie pokonał. A Emil bardzo pragnął pożegnać się z poprzednim życiem. Postępy bardzo go cieszyły.
-----------------
Jakoś mi się zeszło z tym pisaniem. Przez miesiąc nie miałam internetu, a później... pewna sytuacja sprawiła, że nie miałam głowy do pisania. Potem mój umysł nie potrafił się zdecydować, co opublikować i tak czas mijał... Nie będę się już usprawiedliwiać, ale powiem, że nie wiem jak to będzie z tym częstym pisaniem. Mam nadzieję, że pomysły mnie nie opuszczą, a czas pozwoli na pisanie. Przypominam o tym, że jeżeli ktoś ma jakąś sugestię, o tym, co chciałby przeczytać, to może pisać pod rozdziałem lub w "Co tutaj znajdziecie?". Do zobaczenia ;)

PS: Nadal poszukuje szablonu.

15 komentarzy:

  1. Hej!
    Tak jak prosiłam informuję cię o nowym rozdziale na lilyanne-james-potter.blogspot.com ;)
    Jeśli szukasz szablonu to warto wejść na kilka stronek graficznych. Polecam zaczarowane-szablony.blogspot.com (sama pobierałam tam szablon) lub terriblecrash.blogspot.com ;D
    Pozdrawiam Aleksja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale masz szablon! Genialny:) Zaraz nadrobię Twoją notkę moje Ty kochanie;) Tylko pogram z Marcinem w karty;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, orżnął mnie w pokera, więc już mogę skomentować;D
      Rozdział wydawał mi się długi jak przewijałam stronę, a jak zaczęłam czytać okazał się za krótki! Wygląda na niewinne opowiadanie, ale poruszyłaś w nim bardzo ważną kwestię: pewności siebie i miłości rodzicielskiej. Czemu Emil od zawsze był wyśmiewany? Bo nigdy nikt go za nic nie chwalił, nie czuł się potrzebny, wartościowy. Był nikim. I skoro sam miał o sobie złe zdanie, skoro miał zakodowane, że nikt go nie kocha i nikt go nie chce, to inni też go tak widzieli. Brakowało mu tylko pewności siebie. A czemu jej nie miał? Bo już od najmłodszych lat nie było przy nim ojca, faceta najważniejszego w życiu każdego chłopca. Nie pokazał mu na czym polega życie, nie uczył zrozumieć świata, nie chwalił. Ciągle coś było źle, więc wcale się nie dziwię, że wyrósł na nieśmiałego, zakompleksionego człowieka.
      Wystraszyłam się, gdy napisałaś o tej linie. Miałam mieszane uczucia, ale na szczęście już po chwili rozwiały się moje czarne obawy. I bardzo cieszę się z obecności Magdy w opowiadaniu! Widać, że to odpowiednia osoba, na odpowiednim stanowisku. Taki psycholog to skarb. Pogadała z nim jak przyjaciółka, a nie jak osoba, która wypełnia swoją pracę zarobkową. A pomysł by połączyć rysowanie z policją był genialny! Spełnił i swoje marzenie i ojca. Zaczął być kimś!

      Dałaś nadzieję, nieśmiałym, odrzuconym osobom, takim jak Emil, że zły los może się jeszcze odwrócić. Trzeba tylko o niego zawalczyć. Myślę, że mogłabyś tą historią pomóc wielu osobom. Żeby tylko nie zaczęły się nałogowo wieszać;D

      Brakowało mi tylko jednej rzeczy. Miłości na koniec;D Ale znasz mnie, wiesz jaki ze mnie romantyk:D Jak się kiedy doczekam wątku miłosnego u Ciebie to chyba padnę;D Ale mam nadzieję! Po tym o czym ostatnio pisałyśmy, mam nadzieję;D

      Kochana! Jeszcze słówko i spadam:D Mam nadzieję, że następna historia pojawi się jakoś niebawem, ale jeśli nie będziesz mieć weny to wiesz, że ja Ci zawsze wybaczę:) I będę cierpliwie czekać aż coś dodasz!:)
      Przepraszam, że dopiero teraz skomentowałam, ale wiesz jak to u mnie jest.. Nawet z gadu spadam po 10 minutach;)

      FENOMENALNIE!

      Usuń
  3. Spodobało mi się, że na początku pisze o jadących policjantach i kogo mają ująć, a potem "to tylko film" :D Fajna taka nagła zmiana wyobrażenia :D
    "Przestępowanie z jeden nogi na drugą, wyginanie palców, bawienie się dłońmi - były dziś wszechobecne z powodu stresu, jaki im towarzyszył. " o, jak idealnie udało Ci się uchwycić nerwowe gesty :3 Ja bym pewnie nawet nie wpadła na pomysł by to opisać, a to znacznie lepsze od suchego "stresowali się". Swoją drogą czytając jak się zachowywali to normalnie jakbym widziała studentów stających pod gabinetem w którym odbywa się egzamin ustny. Sytuacja wówczas wygląda tak samo.
    Szkoda tylko głównego bohatera, bo skoro wyniki nieźle mu poszły to mógł sobie sam zaplanować jakąś przyszłość, być niezależnym od wyboru ojca.
    Jestem też ciekawa czy owy pojawiający się Rafał od razu wiedział, że zda, bo chyba musiał już wcześniej planować imprezę. A może to był spontan pod napływem pozytywnych emocji zdania? W każdym razie ciekawie :D

    Szkoda chłopaka. Miał to uczucie, że marnuje się jako policjant, do tego stale się stresował. Ojciec trochę go styranizował, dosyć przykre :c Szkoda, że nie miał na tyle odwagi by ostatecznie mu się postawić i robić to czego pragnął. Po za tym był wystawiony na szyderstwa współpracowników, odnosił porażki w tym co robił... Naprawdę winien był się postawić.
    I zauważyłam małą nieścisłość. Dziewczynka, która do niego podeszła mówiła, że biją jej brata, a następnie pada, że Emil upadł koło jej ojca.
    No i trochę to straszne, że wszyscy doprowadzili go do takiego stanu, że targnął się na własne życie. Aż mi się oczy zaszkliły, poważnie.
    Dobrze, że chłopak ostatecznie znalazł inne zajęcie choć w tym samym zwodzie. Bardzo ładna historia, niesamowicie mi się spodobała :) Dobrze się ją czyta, jest interesująca. Teraz z jeszcze większą ochotą czekam na Twoje nowe pomysły :))
    (www.miasto-przeznaczenia.blog.onet.pl)

    Kira

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, nie miałam pojęcia gdzie zostawiać informację. Mam nadzieję, że nie pogniewasz się, że tutaj. W każdym razie na hogwarts-friendship w końcu udało mi się dodać nowość. Zapraszam,pozdrawiam i dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Leo chodzi z Rozalią, a Lysander to jego brat ;p I Leo ją zwiózł do domu i tam spotkała Lysandra :D
    I owszem, Leo zawsze mówił do niej po imieniu i nie było to dla niej zaskoczeniem, ale w połączeniu ze stanowczym tonem było to dla niej bardzo nieprzyjemne ;p
    Co do Matta to tak jak napisałaś potem się wszystko okaże :)
    A co do tego "O.K." to w zasadzie to chyba skrócona forma od "okay" :)

    Kira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, faktycznie O_O Nie zauważyłam! Zaraz to zmienię, dzięki za informację. Wychodzi, że to ja się gubię we własnych bohaterach ^ ^" Ajj, taki błąd! Dobrze, że zauważyłaś :)

      Kira

      Usuń
  6. Olu skąd ty to bierzesz? W momencie z pętla wciągnęłam powietrze tak głośno, że dziwię się że nauczyciel nie zwrócił na ty uwagi xD
    Trochę szkoda że jego ojciec zrozumiał swoje złe zachowanie i błędy dopiero kiedy zdarzyło się coś tak strasznego... Dla takiego rodzica nie ma żadnego usprawiedliwienia. Bardziej przejmują się sobą i tym co oni by chcieli a nie tym co czują ich dzieci. A dla rodziców to drugie powinno być ważniejsze wręcz najważniejsze a nie...
    Lubie Magde ;) Wygląda na świetna panią psycholog. W końcu pomogła Emilowi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobało mi się to opowiadanie, bo poruszyłaś w nim niezwykle ważny temat. Chore ambicje rodziców i brak zrozumienia pragnień własnego dziecka często są przyczyną wielkich nieszczęść. Tak też było w tym wypadku. Chłopak marzył o artystycznej karierze, a ojciec oczywiście uznał, że on sam wie lepiej, co zapewni synowi lepszą przyszłość i skazał go na los "nieśmiałego policjanta". No i popatrzmy do czego to doprowadziło. Eh, na szczęście mężczyzna w końcu się opamiętał. Szkoda tylko, że chłopak musiał targnąć się na tak drastyczny czyn, aby wreszcie zostać zauważonym i zrozumianym. To smutne i niezwykle okrutne. Dobrze jednak, że został w porę uratowany, a przez spotkania z panią psycholog może w końcu uda mu się zwalczyć tą nieśmiałość. Bo bądź, co bądź nieśmiałość jest wielkim utrudnieniem w życiu człowieka, które dotyka. Wiem to po sobie, bo mi samej czasami trudno się przełamać i w kontaktach z ludźmi czasami zachowuję się, jak kaleka. Trzeba, naprawdę trzeba z tym walczyć. Może też dlatego tak bardzo polubiłam Emila. Zbyt dobrze go rozumiem. Chłopak najpierw nie miał siły przekonać ojca do swojego planu na własną przyszłość, a potem nie miał również śmiałości zagadać do dziewczyny, która mu się podobała i przez to ją stracił. Za dużo okazji przeszło mu koło nosa, właśnie przez tą nieśmiałość. Zbyt dużo. Dobrze, że koniec końców spotkał Magdę, która pomogła mu zrozumieć parę rzeczy i znaleźć swoje przeznaczenie. Czyli jednak okazało się, że nawet nieśmiały człowiek może spróbować swoich sił w zawodach, zdawałoby się niedopasowanych do jego cech charakteru. Wystarczy tylko dobrze dobrać specjalizację. Emil przy odrobinie chęci również znalazł wyjście z tej sytuacji. Został rysownikiem policyjnym i dzięki jego zdolnością pewnie dużo łatwiej będzie znaleźć pozostałym funkcjonariuszom danego przestępce. Teraz przyszłość stoi przed nim otworem.
    Kurczę, idę czytać dalej, bo jestem zafascynowana twoim stylem pisarskim i wprost nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się, co kryją przede mną kolejne, mini opowiadania.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam właśnie pokazać, że spełniając czyjeś ambicje, to my jesteśmy nieszczęśliwi. Ale po prostu zaintrygował mnie temat czy może istnieć nieśmiały policjant, więc go stworzyłam ;p. Nawet nie wiesz jak mnie cieszy, że podoba Ci się jak piszę. Też jestem nieśmiała i czasem trudno się odezwać, ale na pewno było kiedyś dużo gorzej.

      Usuń
  8. Hej, obiecałam, że wpadnę, więc jestem ;).
    W środku znajdował się uzbrojony złodziej. Na szczęście w środku nie było nikogo oprócz niego – powtórzenia, no i rozbicie tego na dwa zdania wygląda na nabijanie tekstu, czytaj: zupełnie niepotrzebne.
    Bardzo dziwne są te dwa pierwsze akapity. Znaczy… nie wiem, albo ja się zgubiłam albo bardzo niejasno to wszystko napisałaś. Raz, kierowcy się grzecznie rozstępują – nie wiem, gdzie toczy się akcja, ale w polskich warunkach chyba tak by się nie stało. Tym bardziej, że samochód musi gdzieś odjechać, nie może się ścisnąć jak ludzie. Dwa, jest jakaś akcja, policjant zostaje ranny, ale na dobrą sprawę zamknęłaś to w dwóch (?) zdaniach i mam wrażenie, że mnie oszukałaś, bo przecież ja jako czytelnik chcę, żebyś opisała mi tę akcję. Trzy, ten wtręt o filmie… eee, znaczy, że to był film? Zupełnie się pogubiłam.
    Ojej, wyjustuj tekst, proszę.
    Dziewczyna o jasnych włosach, brązowych oczach i prześlicznych uśmiechu, właśnie taki mu posłała. – prześlicznym, literówka. To po przecinku też jakoś dziwnie brzmi. Może zamień właśnie na jaki i wyrzuć taki?
    Zamień sobie dywizy w dialogach na pauzy/półpauzy.
    A ta miła knajpka na złotego liścia? – ten złoty liść to nazwa ulicy albo jakaś inna nazwa własna? Jeżeli tak, to wielką literą, a jeżeli nie, to nie wiem, o co chodzi.
    O raju, pogubiłam się w bohaterach… wprowadzasz ich jako brunetów, dziewczyny i takie tam, później piszesz ich imiona, powołując się na czynności z ileś tam wcześniej, a ja zupełnie nie wiem, o kogo chodzi. Nie wiem, może jestem jakaś ułomna…
    Miała własne zdanie, które broniła – zdanie, którego broniła.
    Mój ją dotknąć, a ona codziennie uśmiechała by – jej dotknąć i uśmiechałaby.
    Niezbyt podoba mi się sposób, w jaki podajesz informacje – dużo z tego jest suchą narracją, a określanie bohaterów przez włosy mocno utrudnia odbiór. I, kurczaczek, strasznie dużo tu ogólników, chyba lubisz pisać o ludziach w ogóle, ale to tak średnio do mnie przemawia. Mimo to widać, co chciałaś przekazać już teraz. Jakoś specjalnie nie sympatyzuję z Emilem, bo to, że ma słaby charakter nie może być dla niego usprawiedliwieniem. No i ta blondynka (Asia?) nieco mnie denerwuje – jej pytania to taki standard, a narrator już nazywa ją mądrą… nie jestem typem czytelnika, który wierzy narratorowi bez potwierdzenia.
    Nieraz próbował mu udowodnić, że w nim mnie artystyczna dusza – nie bardzo wiem, co tu się stało…
    "A co jeżeli innym nie spodobają się twoje prace?" – aj, to nie jest poprawny cudzysłów („”).
    Musiał chodzić, więc w mundurze – nie plujemy przecinkami w przypadkowych miejscach :P.
    Jednak nikt nie wiedział, że nie był przykładowym ojcem – a nie przykładnym czasem?
    Wiesz, przydałaby ci się beta, bo sporo jest literówek, jakichś niezręczności i przecinków w dziwnych miejscach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju, kto to się dobrał do moich początków?xD Wiem, wiem... od niedawna justuje tekst i też mam możliwość robienia półpauzy, dzięki wordowi. Ale taka ze mnie leniwa dupa, że mi się nie chce tego zmieniać w poprzednich. Poza tym mi naprawdę te justowanie trochę przeszkadza w czytaniu, no ale taki dziwny człowiek ze mnie. Dziękuję za błędy, zaraz poprawię. Mnie uczono, że przed "więc" się wstawia przecinek, ale może to trochę zależy od czegoś. Ale przyznaję, że lubiłam w gimnazjum pluć tymi przecinkami. Mam nadzieję, że teraz jest trochę lepiej.
      Dziękuję :)

      Usuń
    2. A i jeszcze! Pierwsze dwa akapity są po prostu o dziewczynie, która ogląda jakiś film i dalsza część jest wyobrażeniem tego pomysłu. Myślałam, że to było do zrozumienia. Jeszcze, co do "dziewczyn, brunetów" itd. to używam tego, jako synonim. Źle mi się czyta, jak po raz któryś po sobie jest imię bohatera.

      Usuń
  9. Samo opowiadanie miało na pewno przyjemny wydźwięk. Mam duży problem z tym, że czytelnik właściwie nie ma tu nic do interpretacji. Wszystko na złotej tacy podaje narrator i trochę mi z tego powodu smutno. Mam wrażenie, że bohaterowie niemal nie pojawili się w tym opowiadaniu – mało mówili o relacjach między sobą, mało w ogóle ze sobą rozmawiali, niemal cały ciężar spoczął na narratorze. Ogromna szkoda.
    O Emilu powiedziałabym, że jest zagubiony i stara się całą winą za niepowodzenia w życiu zwalić na ojca. Trochę to przykre, że sam nie potrafił sobie poradzić, że ostatecznie próbował wybrać najłatwiejszą drogę zamiast próbować się zmienić. O ile na początku faktycznie jest bardzo młody, to w miarę upływu lat w ogóle się nie zmienia na plus (nie licząc samej końcówki opowiadania), nie podejmuje trudu, a wiecznie się nad sobą użala. Nawet jego ostateczna przemiana wynika z bodźca psychologa. I jeszcze warto dołożyć do tego tę złość Emila na ojca… Główny bohater wcale nie jest postacią pozytywną, nie tak do końca, ale może i tak jest lepiej. W ogóle w tym opowiadaniu jest sporo rzeczy, które trzeba sobie dopowiedzieć, a ty nie do końca dajesz punkt zaczepienia do rozważań, bo mam wrażenie, że jakakolwiek próba głębszej interpretacji byłaby nadinterpretacją.
    Pozdrawiam ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... mówisz o tym, że np. narrator pisze, że ktoś jest "mądry" a Ty tego nie widzisz? Właśnie pracuję nad tym, bo też mi to głupio wygląda i staram się tego unikać. Jednak wtedy jeszcze nad tym nie myślałam. Czy Emil jest postacią pozytywną? Ja w sumie go tak nie odbierałam. Trochę przytłamszoną ambicjami ojca, z którym bał się walczyć i tu był jego problem. Nie wiem chyba o co chodzi z tymi dopowiedzeniami w tym opowiadaniu. Jakiś przykład by mi się chętnie przydał.

      Cóż dziękuję za komentarz i za trzeźwą ocenę do niego, pomogło mi to trochę :)

      Usuń