Oparła
głowę o splecione ręce, dotykając jednocześnie swoich potarganych włosów. Czuła
jeszcze zapach szamponu, który tak się jej spodobał, że chyba już go nie
zmieni. Sama tak naprawdę nie wiedziała, co dokładnie się w nim znajduje. Nie
rozumiała znaków na etykiecie, ani nie rozpoznawała żadnego z owoców na niej.
Nie spostrzegła nawet, że uśmiecha się sama do siebie. Przeciągnęła się,
ciesząc się, że nie musi dziś wstawać. Nikt też jej nie zbudził. Wczoraj od
dłuższego czasu, spędziła dzień z bratem, a nawet ze współlokatorami, na którym
tak czasem narzekała. Choć dzień zapowiadał się pochmurnie, to taki nie
pozostał.
Brzdęk metalowego garnka.
– Kur… mać! – krzyknął Kasjan.
Myśli prysnęły jak bańka mydlana. Lili, nie wahając się
długo, włożyła kapcie na stopy i czym prędzej powędrowała do drzwi. Tym razem
jednak trochę w milszym nastroju niż zwykle. Kasjan stał nad garnkiem, który
leżał odwrócony do góry dnem. Brunetka wytężyła zmysł węchu, ale nie poczuła
nic.
– Przepraszam. – Szatyn spojrzał na nią, ale
dziś naprawdę dostrzegła to przepraszające spojrzenie. Widziała, że jest mu
przykro, bo już któryś raz z kolei budzi ją spadającymi naczyniami.
Lili westchnęła i podeszła do niego. Przez
ściereczkę podniosła garnek. Z zaciekawieniem zajrzała do środka. Połamany
makaron i jeszcze resztki wody. „Chyba wziął sobie do serca, tę radę z
makaronem przy spaghetti – pomyślała, śmiejąc się w duchu”.
– Kasjan, ja ci naprawdę zrobię to spaghetti,
tylko powiedz dlaczego tak bardzo je męczysz? – zapytała, posyłając szatynowi
rozbawione spojrzenie.
Chłopak zawahał się chwilę.
– Nieważne – powiedział krótko i chciał zabrać
Lili garnek. – Ała! – jęknął, natychmiast puszczając gorącą rączkę.
– Uważaj – odezwała się, kiedy już oglądał
swoją dłoń. – Przemyj w zimnej wodzie – poradziła mu.
Kasjan
znów zwrócił na nią wzrok. Przez chwilę jeszcze tak się w nią wpatrywał. Po
czym wziął inną ścierkę i ponownie chciał odebrać jej naczynie. Lili szybko
cofnęła rękę.
– Nie tak szybko. – Uśmiechnęła się, widząc że
Kasjanowi zależy na odzyskaniu garnka. – Najpierw powiedz – nalegała. Pragnęła
dowiedzieć się, że co też jest tym powodem, dla którego Kasjan nie daje jej się
rano wyspać.
– Lili, przestań – odezwał się znudzonym
głosem. Wciąż próbował wykorzystać momenty nieuwagi dziewczyny, jednak na
próżno.
– Nie, bo wciąż bezpodstawnie będziesz mnie
budził spadającymi naczyniami. – Zaśmiała się.
Kasjan
przyjrzał się jej. Zobaczył ile radości jej sprawia takie zwykłe droczenie się
z nim. Uśmiechnął się lekko, a na twarzy brunetki dostrzegł małe
zdezorientowanie. W ostatniej chwili chwyciła mocniej rączkę garnka, kiedy znów
chciał go jej wyrwać. Wziął głęboki oddech, ale ostatecznie wypuścił całe
powietrze z ust.
– Miło widzieć cię uśmiechniętą. – Zdecydował
się na osąd jej nagłej zmiany nastroju. Lili speszyła się, spuszczając wzrok na
podłogę. – Chodzi o dziewczynę z kawiarni. – Nagle zmienił temat, nie chcąc
wprawiać współlokatorki w zakłopotanie. Wiedział, że i tak długo nie wytrzyma i
w końcu powie, co jest powodem tego ćwiczenia jego umiejętności. – Chciałem najpierw nauczyć się gotować. –
Zamilknął na moment. – Mama zawsze mi powtarzała: „Przez żołądek do serca” i na
mnie to zawsze działało.
Lili zaśmiała się cicho. Domyślała się, że
chodzi o dziewczynę. Wcześniej jednak uważała, że to jego sprawa i ona nie
chciała się wtrącać. Zawsze ceniła prywatność i nikomu się nie naprzykrzała.
Dzisiaj zrobiła coś odmiennego od jej ostatniego zachowania. Zainteresowała się
współlokatorem, tak, że on wyjawił jej swój mały sekret.
– Wprawdzie nie jestem zbyt dobra w gotowaniu
– zaczęła brunetka – ale spaghetti i kilka innych prostych potraw potrafię. –
Uśmiechnęła się po raz kolejny. – Mogę cię nauczyć – zaoferowała, choć właśnie
nie dowierzała, że mu to zaproponowała.
– Naprawdę?! – spytał zaskoczony i objął
zdziwioną Lili. Dziewczyna nie zdołała odwzajemnić uścisku, choć tym razem nie
z powodu nieśmiałości a zdezorientowania. W ostatniej chwili udało jej się
odsunąć garnek, aby nie wszedł po między nich. Kasjan, jakby nie czuł urażenia
nie odwzajemnionym objęciem. Cieszył się, że ktoś go w końcu nauczy gotować.
Już prędzej podejrzewałby Darię, a nie Lili o to.
Dosłownie minutę później usłyszeli, jak
otwierają się wejściowe drzwi, a w środku pojawia się Daria. Oboje otworzyli
szeroko oczy, zdumieni tym, że zrobiła to tak cicho. Rozebrała się prędko i nie
zważając na ich miny, wręczyła Lili gazetę.
– Ktoś się na ciebie chyba obraził – odezwała
się poważnym tonem. Brunetka podniosła wzrok na współlokatorkę. – Podobno ktoś
znów podpalił bibliotekę. – Uśmiechnęła się, choć ta radość nie pasowała do
przekazywanej informacji. Dla Darii zwyczajnie nie liczyły się takie budynki
jak biblioteki, muzea itp.
Lili wzięła gazetę do pokoju, aby spokojnie
ją przejrzeć. Bez żadnych komentarzy współlokatorki. Odsunęła ulubione,
drewniane krzesło obite czerwonym materiałem i rozsiadła się wygodnie.
Przeleciała wzrokiem pierwszą stronę, ale nie poświęcono nawet linijki na
wspomnienie o pożarze. Wertowała, więc kolejne, aby odnaleźć interesującą ją
informacje. „Kolejne podpalenie – pomyślała. – Ciekawe, która biblioteka tym
razem…”. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że ktoś mógłby zniszczyć jej bibliotekę. Daria wiedział jak
bardzo Lili lubi w niej przebywać i właśnie z tego powodu sobie żartowała.
Brunetka omijała jej kpiny na temat spędzania czasu w bibliotece i nie
rozumiała, czemu idzie do dalszej skoro na ul. Goździkową jest dużo bliżej.
„Biblioteka
doczekała się prawdziwego gorąca
Kolejnym atakiem
podpalacza okazała się biblioteka przy ul. Słonecznej. Tym razem nie udało się
w porę zareagować. Cały dział fantastyki spłonął bezpowrotnie. Jednak również
nie uchroniły się działy przygodowych i dziecięcych książek. Może sprawca
poszerzył zakres działań, a może zwyczajnie przeniósł się ogień? Wszystko
jednak wskazuje na to, że nie był to przypadek, bo regały stały kilka metrów
dalej.”
Brunetka nie czytała dalej, widząc znów te
same informacje, co w poprzednich artykułach. Znów w jej głowie zawitał
człowiek, który krzyczał jakieś niestworzone rzeczy. Jednak mówił coś o ogniu,
a to mógł być właśnie on. Tylko czy był zwykłym piromanem czy może… Nie.
„Chyba, że – pomyślała Lili. – Może fascynują go książki i lubi jak pali się
fantastyka?” . Dziewczyna skrzywiła się na tę myśl. To musiałby być ktoś chory.
Chociaż nic nie zaprzeczało, że taki nie był.
W końcu kto normalny chodzi po ulicy i wykrzykuje jakieś bzdury?
Odpaliła komputer, aby poszukać czy przypadkiem w ostatnim czasie nikt nie
pokusił się o podobne podpalenia. Wpisała w wyszukiwarkę „biblioteka podpalenie
fantastyka”. Jednak westchnęła tylko, bo choć liczba wyszukiwań prezentowała
się dość dobrze, to jednak nic nie pasowała do masowych podpaleń. Wyłączyła
laptopa, rezygnując z dalszych poszukiwań.
– Lili! – usłyszała donośny głos Kasjana.
Odłożyła
gazetę na biurko, a potem otworzyła drzwi do kuchni.
– Miałaś mi pomóc. – Spojrzał na nią spod
czoła. Faktycznie, zapomniała.
– A co chcesz zrobić? – spytała, nie mając
serca mu odmówić, choć teraz chciałaby się zająć rozmyślaniem o tej bibliotece.
– Może spaghetti? – Zerknął niepewnie. –
Chciałbym w końcu je zrobić.
– Dobrze. – Uśmiechnęła się. – To pójdę do
sklepu, bo chyba już wszystko zużyłeś.
– Potrzeba makaronu, sosu do spaghetti, pewnie
jakichś przypraw – odezwał się żywo.
– Widzę, że chociaż znasz podstawy. – Lili nie
mogła się powstrzymać, aby się nie zaśmiać.
– Będziesz uczyła gotować Kasjana? – Zaśmiała
się Daria, wychylając głowę zza drzwi swojego pokoju. – Chętnie bym popatrzyła,
ale z kimś się umówiłam. – Nadal patrzyła rozbawiona.
– Tylko potem nie rzucaj granatami, jak z niej
przyjdziesz – powiedział w odwecie szatyn. Daria chciała coś powiedzieć, ale
zamiast tego trzasnęła drzwiami. – Teraz wiem, że nikt jej nie podmienił. –
Zaśmiał się.
Lili nie była tego samego zdania. Lubiła
spokój, a teraz znów wszystko wróci do normy. Przypomniała sobie to, co
ostatnio jej powiedziała Daria. Faktycznie, nie miała szczęścia do facetów, ale
mściła się na innych i wsadzała wszystkich do jednego worka. Tak się nie powinno
robić. Choć Sebastian zarzucał jej to samo, kiedy nikomu nie ufała, nie
dopuszczała do siebie żadnej osoby, mówiąc, że nikt jej nie zastąpi zmarłego
przyjaciela. Wzięła czym prędzej kurtkę i wyszła z domu, aby współlokator nie
zobaczył jej łez, które niemrawo spływały po policzku.
Kasjan zauważył jedynie smutek, który tak
nagle zagościł na jej ustach. Nie wiedział czy powinien zareagować, bo przecież
dopiero dzisiaj widział, jak częściej się uśmiecha. Nie był pewien czy coś się
jej nagle przypomniało czy też ma zwyczajnie taki wyraz twarzy.
Brunetka wybrała trochę dalszy sklep, ale
tańszy. Chciała też trochę pospacerować się i ochłonąć. W końcu wczoraj udało
jej się jakoś normalnie myśleć o Martinie. Bez łez, smutku. Miała nadzieję, że
coś się zmieni. Może łatwiej będzie jej zaakceptować śmierć przyjaciela. Zrobi
to chociaż dla brata, który tak bardzo chciał tego, aby się z tym pogodziła.
Wczoraj zobaczyła jak wielki sprawia mu tym ból. W końcu zauważyła, że również
zostawiła jego, a to przecież on był lepszym przyjacielem Martina. Dłużej go
znał, a ona zamiast mu pomóc się z tym pogodzić, sama sprawiła mu kłopot,
oddalając się od niego. Myślała, że to Bóg jest egoistyczny, zabierając jej
przyjaciela do siebie, ale teraz wiedziała, że to ona liczyła się tylko ze
swoimi uczuciami, emocjami, problemami. Nie pomyślała o Sebastianie, że mu też
jest ciężko. Choć wielokrotnie jej to mówił. To on pierwszy się podniósł po tej
stracie bez żadnego wsparcia z jej strony. Kolejne krople spłynęły po jej
policzkach. Otarła je szybko, nie chcąc przyciągnąć spojrzeń innych ludzi.
Zmieniła rękę, trzymającą siatkę z zakupami.
Powinna wziąć dwie reklamówki i rozłożyć ciężar po równo. Nie widziała jednak
sensu, aby wracać się do sklepu. Nagle poczuła wibracje w kieszeni. Od razu
pomyślała, że to dzwoni jej brat.
– Gdzie ty jesteś? – odezwał się Kasjan z
wyrzutem. – Do sklepu jest przecież pięć minut. – Mimo, że właśnie na nią
narzekał, to dziewczynie zachciało się śmiać. Widocznie współlokator nie może
się doczekać gotowania.
– Spokojnie, już wracam – odpowiedziała ze
spokojem, któremu zabrakło Kasjanowi. – Poszłam do tego dalszego, bo jest
taniej, a ma lepsze produkty – wytłumaczyła. – Chyba chcesz zrobić wrażenie na
dziewczynie, prawda? – zawahała się nad określeniem, prawie gryząc w język, aby
tylko nie powiedzieć „kwiaciarka”. Nigdy nie wiadomo czy ktoś obok, to nie jest
jej znajomy. Nie chciała wydać Kasjana.
– OK, czekam.
Zaśmiała się, chowając telefon do kieszeni.
Spojrzała przed siebie z lekkim uśmiechem. Chłopak przed nią wydawał się jakiś
zdenerwowany. Lili odwróciła się, kiedy już koło niej przeszedł. Nagle do jej
głowy wdarła się przeraźliwa myśl, która spowodowała, że dziewczyna aż stanęła.
– Uważaj trochę! – wkurzył się mężczyzna za
nią, który niemal nie wpadł na Lili.
„Ten
chłopak – pomyślała. – Ubrany na czarno i… to na pewno był on!”. Brunetka
spojrzała za sobą, ale jego już nigdzie nie było. Jak na złość, szła długą
ulicą, od której odchodziły mniejsze. „Zresztą, co ja mu niby powiem? –
pomyślała. – Nie mam żadnych dowodów ani pomysłów na złapanie go”. Odrzuciła
szybko tę myśl i przyspieszyła kroku. „Zresztą kto wierzy w swoje sny… –
pomyślała, próbując ostatecznie odrzucić głupi pomysł”.
– Wreszcie jesteś! – Ucieszył się Kasjan,
ściskając zaskoczoną Lili. Wziął od niej siatkę i zaczął chować wszystko do
lodówki. – Od czego zaczynamy? – spytał pełen entuzjazmu.
– Od gotowania makaronu? – zapytała niepewnie
dziewczyna. Wiedziała doskonale, jak się robi spaghetti, ale reakcja
współlokatora trochę ją onieśmieliła.
Szatyn wyjął garnek i oczekiwał na dalsze
instrukcje. Lili wciąż ostrożnie przedstawiała mu instrukcje, które wykonywał
bez skazy. Brunetka pomogła mu z mięsem, każąc dokładnie się przyglądać.
Spoglądała czasem ukradkiem na współlokatora, który niczym pilny uczeń słuchał
jej jak swojego mentora. Widać, że naprawdę mu zależało. Miała tylko nadzieję,
że zdobędzie serce tej wesołej kwiaciarki. Nie przeżyłaby chyba drugiej osoby w
domu, która wrzeszczałaby, bo każdej nieudanej randce.
Lili myślała, że nauka gotowania przerodzi
się w jakieś małe piekło. Bała się, że niepowodzenia Kasjana, tak jak jego
pobudki, wyprowadzą ją z równowagi. Natomiast odkryła u szatyna umiejętność
szybkiego uczenia. Tylko trzeba mu było zwyczajnie pokazać. Wcześniej myślała,
że jest trochę niesamodzielny, niewiele umie, a potrzebował tyko tak niewiele,
aby coś smacznego ugotować.
– Nawet mi za pierwszym razem tak nie wyszło –
odezwała się z uśmiechem, kiedy przeszli do konsumpcji. Pierwsza zaryzykowała,
choć teraz wiedziała, że mogła spokojnie wyrzucić tę myśl z głowy o znalezieniu
jakiejś dobrej kryjówki na wyplucie.
– Cieszę się, ale pomagałaś mi, to pewnie
dlatego. – Kasjan również sięgnął widelcem do talerza już dużo spokojniejszy. –
Nie pamiętam, kiedy jadłem jakieś dobre spaghetti. – Lili wybuchła śmiechem,
przypominając sobie ostatnie zmagania współlokatora.
– Mi za pierwszym razem pomagał… – zatrzymała
się. – Nieważne zresztą. – Uśmiechnęła się, chcąc ukryć zakłopotanie. Kasjan
bez problemu zauważył zmianę w jej głosie. Nie wiedział tylko czy może zapytać…
– Cześć wam! – krzyknęła od progu Daria. –
Słuchajcie, ten gość jest niesamowity. – Zakręciła się wokół siebie, ściskając
przy tym dłonie. Lili w duchu podziękowała współlokatorce. – Jest boski! –
Cieszyła się jak nastolatka. – Mądry, inteligentny a do tego niesamowicie
przystojny…
– O to zupełne przeciwieństwo ciebie. –
Zażartował Kasjan. Dziewczyna spojrzała na niego przez moment. – No śmieje się
tylko. – Puścił do niej oczko, aby załagodzić atmosferę.
– Jestem zajęta. Trzeba było wcześniej z
takimi gestami do mnie. – Zaśmiała się, zapominając o tym, co przed chwilą
powiedział. – Widzę, że coś jecie… i to nie z podłogi – odezwała się
zaskoczona. Jej reakcja według Lili mogła naprawdę być realna, sądząc po tym,
co ostatnio widziała w wykonaniu Kasjana.
– Kasjan robił. – Uśmiechnęła się brunetka,
dumna z współlokatora.
– Na zawał padnę chyba. – Wystawiła język do
chłopaka.
Nałożyła sobie na talerz i pogratulowała
szatynowi. Kasjan wychwalał Lili, że to tylko dzięki niej tak wyszło. Znów
miała ochotę podziękować Darii, bo widziała jak Kasjan patrzy na nią niepewnie
i chce coś powiedzieć, ale w tym momencie wyprzedziła go ich współlokatorka.
Oczarowana dziewczyna mówiła o nowym chłopaku, wychwalając go co każde zdanie.
Dokładnie opowiedziała im ich spotkanie, o tym, że zachowywał się tak
kulturalnie i nie nachalnie Prawie rozpłynęła, jakby znów to przeżywała, kiedy
złapał ją za rękę i delikatnie pocałował w usta. Kasjan zażartował, że może się
już obudzić, ale i to nie wyprowadziło Darii z równowagi. W końcu mogli
ponownie zobaczyć ją szczęśliwą. Lili zapragnęła, aby tym razem ten mężczyzna
nie okazał się frajerem. Daria zasługiwała na szczęście. Każdy na nie
zasługiwał. Lili zebrała wszystkie talerze, odkładając do zlewu. Usiadła z
powrotem, słuchając współlokatorki. Nie mogła jednak szczerze się uśmiechnąć,
mimo, że bardzo ucieszyła ją ta opowieść dziewczyny. Do jej głowy znowu wpadł
Martin.
– Hej! Muszę uciekać! – Daria nagle wstała i
zanim ktokolwiek zdołał coś powiedzieć – już jej nie było.
Kasjan uśmiechnął się lekko i spojrzał na
współlokatorkę, która teraz jakby chowała się przed jego wzrokiem. Jakby jego
oczy miały moc wypalania. Lili odwróciła głowę w bok i wstała.
–
Położę się chyba. – Skierowała się w stronę swojego pokoju. Weszła do środka,
ale tuż po zamknięciu drzwi usiadła na krzesło, przekręcając je tyłem do drzwi.
Wpatrywała się w szybę, za którą już
niewiele mogła zobaczyć oprócz ciemnoniebieskiego nieba. Pomyślała nagle, że
może teraz patrzy na nią Martin. Może wciąż o niej myśli, wciąż żyje, tylko
dalej od niej. To on ją uczył gotować. Tyle, że ona nie umiała się tak szybko
uczyć, ale oboje mieli z tego sporo zabawy. Chociaż i kłótni, bo jej przyjaciel
nie grzeszył cierpliwością. Nawet nie usłyszała, kiedy drzwi do pokoju
otworzyły się lekko, nie powodując hałasu.
– Lili, co się stało? – zapytał Kasjan z
troską. Naprawdę martwiła go. Dopiero dziś dostrzegł ten smutek. Może już
wcześniej się pojawiał, ale ona zawsze siedziała w pokoju albo poza domem.
Kiedy nic nie odpowiedziała, zrobił kilka kroków w jej stronę i położył
delikatnie rękę na jej ramieniu. Brunetka wzdrygnęła się na dotyk.
– Przepraszam. Wyjdę na spacer. – Zmusiła się
do uśmiechu. Wstała z krzesła, omijając Kasjana. Chłopak wolno za nią podążał,
nie wiedząc czy ma iść z nią, czy zostać tutaj i dać jej pomyśleć.
– Może pójdę z tobą? – zapytał spokojnie. –
Nic nie powiem, ale zwyczajnie podrepcze obok. – Uśmiechnął się delikatnie, nie
chcąc puszczać jej samej.
– Spokojnie. Po prostu muszę pomyśleć. –
Wzięła klucze z szafki i wyszła z domu.
Kasjan walczył ze sobą. Nie chciał, aby szła
sama, ale z drugiej strony nie miał zamiaru sie jej narzucać. Wiedział, że
człowiek czasem musi pobyć sam i coś sobie przemyśleć. Martwił się tylko
trochę, że niektóre myśli mogą podpowiedzieć jej coś niedobrego. Otrząsnął
głowę z takich myśli. Przecież znał Lili. To mądra dziewczyna i na pewno nic sobie
nie zrobi. Przynamniej miał taką nadzieję.
Spięła niesforne włosy w kucyk. Denerwowało
ją, kiedy co chwilę jakiś kosmyk muskał jej twarz, powodując delikatne
łaskotanie. Żałowała, że nie miała ze sobą swojej ulubionej mp3 z dzieciństwa.
Mogłaby spokojnie zagłuszyć swoje myśli i choć na chwilę oderwać się od
wspomnień. Przecież obiecała sobie, że już nie będzie tonąć w morzu łez na myśl
o Martinie. Nie chciała brać ze sobą Kasjana, bo wstydziła się, kiedy ktoś
widział ją bezsilną. Nie mogła mu powiedzieć, co się stało, bo wiedziała, że
się rozpłacze. Przy Sebastianie czuła się bezpiecznie. To przy nim mogła się
rozpłakać, bo on znał ją od zawsze. Nie wstydziła się. Chociaż ostatnim razem
bardzo go unikała. Przypomniała sobie o tym, co napisała mu ostatnio. Sięgnęła
po telefon. Odszukała Sebastiana na liście kontaktów. Wpatrywała się, dotykając
przycisk z zieloną słuchawką. Nacisnęła. Szybko kliknęła klawisz z czerwoną
słuchawką. „Nie będę mu zawracać głowy – pomyślała”. Kilka łez spłynęło po jej
policzkach. Nie umiała być zawsze silna. „Nie umiem, nie umiem! – wykrzyczała
jak mała dziewczynka. – Czemu mnie zostawiłeś?”. Teraz już nie kontrolowała
łez.
– Teraz mi się uda – usłyszała nagle głos,
który wprawił ją w osłupienie. Schowała się za grube drzewo. Miała szczęście,
że zaczynał się tu park. Przed sobą widziała mężczyznę, którego sylwetkę
zapamiętała z poprzednich spotkań. Nie musiał mieć tych swoich czarnych ubrań,
aby go poznała. Chłopak niósł w ręce chyba karnister z benzyną. Lili przeraziła
się, kiedy połączyła ze sobą fakty. Musiała zapobiec kolejnemu podpaleniu. Szybko
przeczesała w głowie mapę najbliższego terenu. Nie przypominała sobie, aby w
pobliżu znajdowała się jakaś biblioteka. Czyżby ma zamiar iść gdzieś dużo, dużo
dalej? Mężczyzna szybko przebierał nogami. Może to dlatego, że się spieszył, a
może nie chciał zostać zauważonym? Brunetka ostrożnie wychyliła się zza drzewa
i skryła się za wielkim dębem. Lili nie musiała się trudzić nad zachowaniem
bezpiecznej odległości. Chłopak swoim szybkim chodem umożliwiał jej to. Nie
chciała go jednak zgubić. „Co też właściwie robię? – spytała samą siebie.”
Jednak jakaś iskierka w jej głowie zapragnęła dowiedzieć się, gdzie idzie ten
tajemniczy człowiek i co właściwie zamierza zrobić. Nie pomyślała nawet o tym,
co zrobi, kiedy on już się zatrzyma. Chyba powinna zadzwonić po straż pożarną i
policje.
Lili schowała się w ostatniej chwili za starą
ciężarówką. Myślała, że mężczyzna jeszcze gdzieś pójdzie, ale kiedy ona właśnie
miała się za czymś schować – przystanął. Brunetce mocniej zabiło serce. Może
widział ją? Zerknęła zza ciężarówki. On nadal tam stał i patrzył się na…
muzeum. Nie miała wątpliwości, że właśnie to obrał sobie za kolejny cel
podpalenia. Ten biały budynek powstał dawno temu, więc na pewno miał dużą
wartość i tylko wewnątrz. Przed wejściem stały cztery kolumny, które podtrzymywały
budowlę. Lili lubiła biblioteki, ale nie przepadała za zwiedzaniem, dlatego
jeszcze nie wybrała się do muzeum. W końcu mieszkała tu dopiero od września.
Chciała miesiąc wcześniej przed studiami, zaaklimatyzować się w nowym miejscu.
Wolała jednak poznać otoczenie z zewnątrz.
– Lilka! – Usłyszała nagle czyjś znajomy głos.
Mężczyzna w czarnych ubraniach też go słyszał. Brunetka skryła się za
ciężarówką, nie chciała, aby ktoś ją tu znalazł. A już na pewno nie podpalacz. –
Lili! – Teraz poznała, że to krzyk Kasjana. Tylko, co on tutaj robił?
Głos dochodził od strony, od której
znajdował się podpalacz. Lili zabiło mocniej serce. W jej głowie bębniły myśli,
że zamiast budynku, dziś zapłonie Kasjan. Walczyła ze swoimi głosami w głowie.
Słyszała jak Kasjan pyta się czy nie widział dziewczyny. Nie usłyszała jednak
jego odpowiedzi. Wkrótce słyszy silnik, jakby motoru? Ktoś odjechał w przeciwną
stronę.
– Lili! – wydzierał się coraz głośniej.
Dziewczyna zapomniała na chwilę o współlokatorze.
– Hej, hej tu jestem – wyszła zza samochodu,
strasząc szatyna.
– Jezu… – głośno odetchnął. – Co ty tu robisz?
– spytał zaskoczony.
– Siedziałam na krawężniku – odpowiedziała, po
tym jak się obróciła za siebie. – Bardziej mnie zastanawia, co ty tu robisz. –
Chciała szybko zmienić temat, bo miała wrażenie, że Kasjan znowu coś zacznie
podejrzewać.
– Szukałem cię wszędzie. Doszło do mnie, że
nie powinienem cię samej zostawiać. Martwiłem się trochę. – Szatyn głośno
oddychał. Widocznie trochę się nabiegał, zanim w końcu ją znalazł.
– Przecież nie jestem małym dzieckiem –
obruszyła się, przekręcając oczyma. Zastanawiała się czy nie chce czasem być
jak jej brat.
– Lili, nie wyglądałaś na spokojną, jak
wychodziłaś. – Chciał się usprawiedliwić.
Dziewczyna westchnęła głośno.
– Nieważne, chodźmy do domu – odezwała się,
siląc się na niewielki uśmiech. Nie miała ochoty się teraz kłócić. Zastanawiała
się czy właśnie przeszkodziła podpalaczowi. – Kasjan, gdzie właściwie podział się
ten gość?
– Kto? – spytał zaskoczony. – Aaa… odjechał
motorem. – Lili mocno się zdziwiła. Ukradł go? A może wyczarował? „To chyba
jakaś paranoja – skwitowała w myślach”. Kto to właściwie jest? Obejrzała się za
siebie, jakby chciała znaleźć odpowiedź na swoje pytanie, ale jak przewidywała,
tak nikogo nie ujrzała za sobą.
Wzięła szybki prysznic i położyła się do
łóżka. Miała szczęście, że Kasjan znów nie poruszył drażniącego jej tematu.
Przekręciła się na bok, ale wciąż nie mogła usnąć. Jedna sprawa nie dawała jej
spokoju. „Trzeba będzie kogoś powiadomić o tym, że ktoś czai się na to muzeum –
pomyślała. – Może to tylko moje domysły, ale z anonimowego źródła mogę o tym
donieść. W końcu ostatnio grasuje jakiś podpalacz”.
-------
Jestem tak miesiąc później. Nie jest chyba tak źle, prawda? ;P Postaram się pisać nie rzadziej niż raz na miesiąc. Pozdrawiam i idę czytać coś u Was ;).
Sylwester się udał?
PS Taki mały problem z odstępami się zrobił...
PS Taki mały problem z odstępami się zrobił...
Aleś mnie zaskoczyła pojawieniem się nowego rozdziału! A ja chyba zaskoczę tym, że wyjątkowo szybko przybywam z komentarzem;D Powinnam się właśnie uczyć z pomp ciepła, a siedzę na kompie i czytam blogi xD A potem będę jęczeć, że nie zaliczyłam. Ale cóż zrobić, że człowiek to tak leniwa istota...
OdpowiedzUsuńAle wróćmy już do rozdziału. Muszę przyznać, że był zdecydowanie najciekawszy moim skromnym zdaniem ;) No i zauważyłam, że współlokatorzy jakoś zbliżają się do siebie. na początku miałam wrażenie, że są raczej bardzo opanowani w swoich stosunkach. Nie dzieją się swoimi tajemnicami, nie opowiadają o prywatnych sprawach. Mieszkają razem, bo mieszkają, ale żeby za tym coś więcej się kryło to średnio. A tutaj zauważyłam, że to zaczęło się zmieniać. Kasjan zwierzył się z zauroczenia w kwiaciarce i chętnie przyjął pomoc Lili, Daria opowiadała szczegółowo swoją randkę... Byłam w szoku! Alw to dobrze, że zaczynają łapać ze sobą tak dobry kontakt. Może w końcu staną się dla siebie kimś bliższym niż tylko współlokatorami?
Dałaś nam też trochę bliżej poznać postać Kasjana. Nie interesował mnie wcześniej jakoś specjalnie, ale teraz wydaje mi się coraz ciekawszy. Przede wszystkim podoba mi się to, że nie zostawił Lili samej. Pobiegł za nią, bo się martwił czy coś jej się nie stanie, a to jest zachowanie, które naprawdę zasługuje na uznanie. nie każdy by się tak zachował. Ludzie w tych czasach nauczyli się zamykać oczy i uszy na wiele sytuacji. On taki nie jest. Interesuje się Lili i od razu zauważył jej zmiany zachowania. Widział jej smutek i zareagował. Polubiłam go! I uważam, że ma zadatki na dobrego przyjaciela. Kto wie, może w przyszłości będzie w stanie choć w pewnym sensie zastąpić jej zmarłego przyjaciela?
A co do drugiego wątku, kochana moja, miałam ciary! Byłam przekonana, że ten chłopak zrobi coś Kasjanowi, albo i jemu i Lili. W końcu mógł się zorientować, że dziewczyna go śledziła, a kto wie, co to za człowiek i co mu siedzi w głowie? W ogóle podziwiam odwagę tej dziewczyny. Ciekawość mogła przysporzyć jej naprawdę dużo kłopotów. Może to i lepiej, że sprawa zakończyła się w taki sposób? Nie mam wątpliwości, że to właśnie ten 'czarny' chłopak jest sprawcą podpaleń. Ale dlaczego? Trzymasz w niepewności! mam nadzieję, ze Lili będzie chciała rozwiązać tą zagadkę:D Choć z drugiej strony to bardzo niebezpieczne... Ale mogłoby być naprawdę ciekawie;D
Na dziś się żegnam;) Powiem jeszcze, że bardzo się cieszę, że masz zamiar publikować rozdziały co miesiąc. Co prawda to bardzo długo, ale zawsze już lepsze to nić niewiedza czy w ogóle coś się pojawi;D Chciałabym tylko, żebyś wiedziała, że jakby ten miesiąc się jednak zamienił np. na dwa tygodnie to wcale bym się nie obraziła;D
Pozdrawiam!:*
I nie gniewaj się, że na gg wcale nie wchodzę, ale mam tak zawalone dni, że masakra. Sesja się zbliża, więc wszystko jasne xD
Cieszy mnie to, że uznałaś go za najciekawszy, aż miło mi się zrobiło :). Hm... może to wina tego, że dopiero zaczynam to opowiadanie, ale... zresztą poznasz bohaterów już niedługo ;). Lili trochę się zmienia, ale powodem tego jest rozmowa z bratem i niekoniecznie tak prędko wdrąży to na zawsze. Jeżeli chodzi o drugą sprawę, to nie powiem kompletnie nic ;P. Przepraszam, ale to moja słodka tajemnica ;).
UsuńPowinnaś się uczyć i to zdecydowanie ;P. Mimo wszystko cieszę się, że zajrzałaś do mnie, ale nie chcę mieć Cię na sumieniu ;P
Teraz to ja mam ogromne zaległości - wybacz! Rozdział - przeczytać, przeczytałam, zaraz jako go dodałaś, ale wiesz jaka teraz u mnie jest sytuacja... Klasa maturalna i wizja marcowej matury próbnej robią swoje, a do tego jeszcze doszedł remont i zupełnie zostałam odcięta od wirtualnego świata. Może to dobrze, bo kilka spraw sobie przemyślałam, ale mimo wszystko stęskniłam się i to potwornie!
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rzeczy, bo jak zwykle bredzę nie o tym, o czym powinnam. Rozdział bardzo mi się podobał, chociaż i tak wielu rzeczy nadal nie wiem i to zaczyna mnie męczyć! Nie, nie zrozum mnie źle - to nie twoja wina, a raczej mojej niecierpliwej natury.Bo widzisz, jeżeli nie mam czegoś podanego od razu na tacy to zaczynam główkować i to jest właśnie takie męczące.
No, ale od początku - fajnie, że współlokatorzy nie są tak chłodni we wzajemnych stosunkach, jak mogłoby się wydawać to na starcie. Owszem, może nie są przykładem najlepszych przyjaciół, ale do wrogów też im daleko. Powoli się do siebie zbliżają i przełamują jakąś taką niechęć przed wzajemnym poznaniem się. To mi się podoba. Trochę szczerości i takiego zwierzania się sobie nawzajem na pewno nie zaszkodzi, a może zdecydowanie pomóc.
Polubiłam Kasjana. Wcześniej jakoś nie miałam okazji albo też nie starałam się odpowiednio, aby go lepiej poznać. Tutaj trochę bardziej przybliżyłaś nam jego postać i to zaowocowało moją sympatią, co do tej postaci. Zwłaszcza, że chłopak nie zostawił Lili samej, a pomógł jej, gdy zrobiło się niebezpiecznie. Eh, ta ciekawość kiedyś ją zgubi. Rozumiem, że była zaintrygowana tym tajemniczym ktosiem, ale nie powinna wyrzucać z głowy zdrowego rozsądku. Dobrze, że to wszystko skończyło się tylko w taki sposób.
Jestem ciekawa, co jeszcze się tutaj wydarzy.
Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział!
Ja rozumiem i nie mam pretensji :). Też jestem w klasie maturalnej, jak chyba wiesz, ale i normalnie czasem człowiek zwyczajnie nie ma czasu albo i ochoty. Cóż, moim zdaniem zawsze powinna być jakaś tajemnica, bo tak to jest coś niewiadomego, co zachęca do poznania prawdy, więc próbuję poniekąd taki efekt osiągnąć. Cieszę się, że polubiłaś Kasjana ;). Dziękuję za komentarz, a nowy rozdział się tworzy ;D
UsuńPrzeczytałem trzy rozdziały na raz i bardzo przepraszam, że nie skomentowałem każdego, ale postaram się wszystkie moje odczucia i uwagi zawrzeć w tym komentarzu.
OdpowiedzUsuńOtóż po pierwsze to podoba mi się jak łączyć świat fantastyki (rzucanie płomieniami, sny i faceta w czerni) z tym co realne i normalne (Kasjanem, Darią, śmiercią bliskiej osoby, uczelnią).
Masz trochę nudną narracje, taki ciężki styl, spowodowany rozwodzeniem się nad rzeczami mało konkretnymi, co trochę męczy przy czytaniu. Są sytuacje śmieszne, choćby to jak Kasjan usiłował coś ugotować, ale przedstawione w sposób tak niezwykle sztywny, że mnie nie bawiły. Są sytuacje które powinny wzruszać, choćby wspomnienie Martina, ale nadal ta sucha narracja blokuje emocje, żadnych nie wzbudza. Być może to kwestia przyzwyczajenia, i gdy nawyknę do twojego stylu pisania, to nie będę miał już takich kłopotów i zastrzeżeń.
Co do samej historii, to podoba mi się nietypowa fabuła, tajemnica podpalacza, oraz motyw zamknięcia się bohaterki na świat zewnętrzny (po przeczytaniu tych trzech rozdziałów rozumiem jej odosobnienie). Darię widziałbym przy Kasjanie, o Sebie na razie nie mam zdania. Ogólnie to rodzeństwo mało zaradne, ciągną kasę od rodziców, nie szukają pracy nawet na weekendy czy pół etatu, takie trochę dzieciaki chowane pod kloszem z nich wychodzą, ale być może się mylę i zmienię zdanie. Daria też przesadza bo wyszła w koszulce i od razu, że zboczeniec - bardzo dziecinne zachowanie.
Całość intryguje, a więc na pewno zostanę na dłużej. Myślę,że jutro wpadnę i nadrobię zaległości.
Co do Skradzionego dziecka, to zamierzam poprawić je, rozciągnąć, dopisać kilka wątków, tak więc jak tylko utworze nowy blog, bo nie wrzucę na autorski coś co będzie miało 50 rozdziałów, to cię zaproszę i mam nadzieję, że posłużysz radą i szczerą opinią.
Pozdrawiam.
Hm... Sebastian pracuje, jest o tym w bodajże 4 rozdziale ;). Lili, o niej nie było informacji jeszcze, ale ma stypendium ze szkoły za wysokie wyniki. Sama nie propaguje takiego wyciskania kasy z rodziców, także też nie robię takich bohaterów, przynajmniej nie z tych głównych. Troszkę się bałam Twojego zdania, więc jestem miło zaskoczona, że jednak ze mną zostaniesz :). Widziałam prolog na blogu, także poczekam aż wstawisz chociaż pierwszy rozdział tam i wpadnę ;).
UsuńNo to znowu przybywam ;-)
OdpowiedzUsuńKasjan mi się coraz bardziej podoba, bo jest taki słodki w tym jak bardzo jest nieporadny, ale jednak muszę go trochę skrytykować, bo wygląda po prostu z opisu na takiego, co nawet podczas robienia kanapki by potrzebował instrukcji, i to takiej pokolei, typu "weź deseczkę, nożyk, pokrój pomidorka, posmaruj chlebuszek". Dosłownie chłopak jest tak zamglony jakby miał kilka latek, a jest jednak w takim wieku, że powinien wiedzieć jak się makaron gotuje, bo przecież to nie jest fizyka kwantowa. Ciekawi mnie więc gdzie taki osobnik się uchował.
Za Lili nie przepadam, bo jest męcząca i słowami i zachowaniem. Nie ma w niej za grosz dynamiki. Taka przygaszona osóbka, że o wiele bardziej już wolę wredną Darię, niż ją, bo ta druga jest chociaż ciekawa, a Lil... Lil to Lil.
Najbardziej jednak ciekawi mnie podpalacz i tego nie kryje.