Uwaga!

1) Szablon zrobiła Ruda za co serdecznie dziękuję. Niech Ci to ktoś wynagrodzi w czymś dobrym do jedzenia ;D
2) Bardzo lubię, jak ktoś mi pomaga, mówiąc, co mu się podoba czy jakie błędy popełniam. Jednak jeżeli chcecie wskazać mi błąd w złej pisowni, to cytujcie zdania, a nie wyrazy, będzie łatwiej mi znaleźć :)
3)Jeżeli chcesz, abym przeczytała Twojego bloga, to najlepszą opcją byłoby skomentowanie rozdziału u mnie. Zwykle odwdzięczam się tym samym. Nie musi Ci się spodobać, ale zostaw szczerą opinię :). Nie zostawiaj reklam, bo te usuwam.

poniedziałek, 30 listopada 2015

Czyja wina? (11)

„– Martin, ty głupia świnio! – wrzeszczała Lili, bijąc piąstkami w plecy starszego kolegi.
– Mówiłem po dobroci: wyjdź, jak starsi rozmawiają, to nie – powiedział rozweselony, kiedy ona zwisała, przełożona przez jego bark.
Odstawił ją w jej pokoju i prędko pobiegł do Sebastiana. To również uczyniła Lili, ale za późno, bo choć szarpała klamkę i pchała drzwi, to jej wysiłki szły na marne. Jedynie udało jej się uchylić je na chwilę, jednak znów z trzaskiem się zamknęły.
– Odejdź od tych drzwi, wpuście mnie! – Pchała z całych sił.
– Jezu Seba, skąd się wziął taki silny potwór w twoim domu?
Usłyszała naraz śmiech brata i Martina. Jej nacisk zelżał, bo sama miała ochotę się uśmiechnąć i odpuścić. Dało jej to trochę satysfakcji. W końcu miała piętnaście lat, a oni po siedemnaście. W dodatku, jak to zawsze słyszała: „była dziewczyną, a one są słabe”.
– Mała, wpuścimy cię, ale jak pogadamy. Martin chce porozmawiać o czymś ważnym.
– A co ze mną tylko o głupotach, tak?!
– Nie będę się tobie zwierzał – odezwał się nagle Martin.
Lili już nie naciskała na drzwi. Chciała odejść bez słowa, ale nie potrafiła.
– Super, fajnie. Przyjacielu – zaakcentowała ostatnie słowo.
Odeszła, a kiedy usłyszała, że drzwi się otwierają, wybiegła z domu. Nie miała zamiaru zatrzymać się, tak jak on tego chciał. Ona musiała odreagować. Pobiegła przed siebie, a otwarta furtka tylko jeszcze bardziej ją do tego zachęciła. Wybierała, jak najkrótsze ulice, aby szybko móc skręcić w kolejną, utrudniając komuś dogonienie jej.
Usiadła na przewalonym drzewie, które leżało na końcu łąki. Patrzenie na nią, jakoś uspokajało Lili i zawsze pozwalało na zapomnienie o całym otaczającym ją świecie. Zwykle nie przychodziła tu płakać, bo zawsze był przy niej Sebastian albo Martin. Oni nie pozwalali jej na to. Zawsze znaleźli sposób, aby ją pocieszyć. A teraz? „Nie będę się tobie zwierzał” – dudniło jej w myślach. Pierwsze łzy popłynęły po policzkach. Szybko je otarła. Kipiała z niej wściekłość, ale naraz narastał smutek, kłujący ją w serce. Nigdy nie myślała, że ich przyjaźń może się skończyć. Nie teraz. Dobrze pamiętała, jak się nie cierpieli, a raczej ona jego. Myślała, że to już minęło. W końcu tyle czasu spędzali ze sobą. Mieli wspólne wspomnienia. Całą masę wręcz. Problemy rozwiązywali razem, a nie osobno. „Co więc się zmieniło? – zadawała sobie pytanie”. Przypomniała sobie tę sytuację, kiedy przy nim została, jak się wywalił. Wtedy pierwszy raz została z nim sam na sam i nie denerwowała się na niego. Tak to się jakoś zaczęło. Później stopniowo coraz więcej przebywali ze sobą czasu i prawie wcale nie spotykali się rozłącznie. Czuła ukłucie w sercu, bo dla niej ta przyjaźń dużo znaczyła, nie chciała znów się rozdzielać. Nagle w jej głowie pojawiła się okropna myśl: „A co jeżeli on uważa, że jest doroślejszy i nie będzie się ze mną przyjaźnił?”. Dobrze pamiętała, jak w podstawówce jeszcze chłopaki tak nie garnęli do dziewczyn i trzymali się w osobnych grupkach podzielonych na płeć. Lili jako nieliczna utrzymywała też kontakt z chłopakami, chociaż musiała przyznać, że czasem bywało ciężko. Nie obeszło się bez: „Gdzie ty idziesz? To przecież dziewczyna.” Dziewczyny za to chichotały i przeczuwały pierwsze miłości. Zawsze trochę ją to denerwowało, ale nigdy nie myślała, aby zrezygnować z tych kontaktów.
– No wiedziałem, że cię tu znajdę, mała.
Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła za sobą Martina. Jego klatka piersiowa, co chwilę się poruszała, co oznaczało, że trochę musiał się zmęczyć tym poszukiwaniem. Lili odwróciła się z powrotem, patrząc na pustą łąkę. Już ją tak nie odprężała, ale nie miała zamiaru z nim rozmawiać. Chłopak, jakby nigdy nic usiadł obok niej i chwilę jej się przyglądał. Czuła jego wzrok na sobie, ale dzielnie go wytrzymywała.
– To nie tak, że nie chce – zaczął w końcu, tym razem kierując wzrok w ziemie. Lili miała wrażenie, że jeszcze szuka kolejnych słów, aby jej wytłumaczyć, ale dodał tylko: – No nie obrażaj się.
– A jak mam inaczej to rozumieć?! – zdenerwowała się i spojrzała na niego.
Zobaczył łzy i czerwoną skórę w okolicach oczu.
– Płakałaś? – zapytał zaskoczony. – Mała. – Przygarnął ją do siebie.
Wyrywała się, ale nie ustępował.
– Puść mnie, panie dorosły. W końcu za rok osiemnastka, no nie? – zadrwiła.
– Co to ma do rzeczy? – To pytanie wprawiło Martina w osłupienie.
– Pewnie nie chcesz się już ze mną przyjaźnić, bo jestem małolata.
– To ty to powiedziałaś. – Zaśmiał się wesoło. – Jesteś, ale to nie powód.
Lili spojrzała na niego z zainteresowaniem. Chciała wiedzieć, o co chodzi i jakie miał wytłumaczenie. W tej chwili żaden oprócz tego wymienionego nie przychodził jej do głowy. Nie chciała tylko, aby ją to zabolało. Choć wiedziała, że ukłuje.
– Jej. – Martin przekręcił oczyma. – Są rzeczy o których ty pewnie też nam nie mówisz…
– Wszystko mówię! – przerwała mu i gwałtownie wyrwała się z jego objęć, na co chłopak nie był przygotowany.
– Ale kiedyś nie chciałaś.
– O czym mówisz? – zapytała.
– Jak cię wyciągaliśmy na piłkę czy kosza przez trzy dni pod rząd i słyszeliśmy tylko, że źle się czujesz. – Spojrzał na nią znacząco. – Mimo, że wiedzieliśmy o tych sprawach z podstawówki, to wtedy nie zwracaliśmy tak na to uwagi. Dopiero, jak twoja mama usłyszała, że narzekamy, a co więcej zastanawialiśmy się, czy nie jesteś chora, bo to nie pierwszy raz, to w końcu nam powiedziała.
Lili zaczerwieniła się lekko. Miał rację, nie lubiła rozmawiać o tych sprawach. Jakby mogła wybrać, to wolałaby nigdy nie dorastać albo urodzić się chłopakiem.
– Nawet wcześniej się nad tym zastanawialiśmy trochę, ale wykluczyliśmy to. Dziewczyny wtedy są podenerwowane, krzyczą i tak dalej, a ty nie. Ty tylko leżałaś i więcej spałaś. No i nic nie chciałaś jeść!
Parsknęła śmiechem. Sebastian zawsze nazywał ją żarłokiem. Martin też się o tym przekonał. Wszyscy, którzy przebywali z nią trochę więcej, wkrótce o tym wiedzieli. Jako mała dziewczyna dużo jadła, prawie tyle, co jej brat. Jednak jej sylwetka nigdy nie odzwierciedlała. Może to też zasługa tego, że lubiła sport i to był jej sposób na spędzanie wolnego czasu.
– Po prostu są takie momenty, o których trudniej mówić – zaczął ponownie. – Zwłaszcza małym dziewczynkom – dodał, za co Lili chętnie zdzieliłaby go teraz po głowie. – Rozumiesz?
– Nie, nie rozumiem.
– OK, ale w tej chwili obiecujesz, że odwdzięczysz się kiedyś tym samym. – Wycelował w nią palcem. Poczekał aż pokiwała głową. – Wiesz, że ostatnio z Sebkiem poznaliśmy kilka dziewczyn. Byliśmy na jednej imprezie. Pola, Gabi… Gabi, Gabi, Gabi… – podkreślał to imię, śmiejąc się przy tym. Wolał uniknąć tych opowieści, chciał aby sama się domyśliła. – Fajna z niej dziewczyna… no i świetnie tańczy. Ma śliczny uśmiech – wymieniał dalej. – Podoba mi się po prostu.
– Tego nie chciałeś powiedzieć?– zapytała Lili, jakby z nutką rozczarowania w głosie.
– No nie do końca – odezwał się ciszej. – Słyszałem jakąś rozmowę na imprezie, jak dziewczyny gadały o regularności uprawiania seksu. A ja nie wiem. Chciałbym długiego związku, ale nie wiem czy jestem jeszcze na to gotowy. – Kiedy Lili nie odpowiedziała po dłuższej chwili, dodał z uśmiechem: – Co mi poradzisz, mała?
– Yyy –zająknęła się. – Nie spiesz się. Swoje nasienie jeszcze zdążysz rozsiać.
Martin zaśmiał się ze stylu wypowiedzi Lili. Nigdy by nie uwierzył, że to powiedziała ta mała, pietnastoletnia Lili. Jednak w gruncie rzeczy miała rację. Nie powinien się z tym spieszyć. Nikt go przecież nie gonił. W dodatku nic nigdy nie daje pewności, że nie będzie wpadki.
– Dzięki, mała. – Przytulił się do niej. – Ale ty jeszcze tego nie rób. Za młoda jesteś. – Zaśmiał się, a w odpowiedzi dostał prychnięcie.
– Ja nie jestem taka głupia, jak ty, aby w takim wieku się nad tym zastanawiać. – Wystawiła język.
Martin zmrużył oczy i prawdopodobnie, gdyby umiał, wymruczałby jakieś zaklęcie, aby ją ukarać. Jednak w świecie, w jakim żył nie miał takich możliwości. Korzystając z tego, że siedzi blisko niego, złapał jej obie ręce w dłoń i wziął za jej głowę, zmuszając ją do położenia się na jego kolanach. Kiedy obdarzyła go zaskoczonym spojrzeniem, odwdzięczył się uśmiechem. Próbowała się podnieść albo wyswobodzić, ale nogi Martina były za długie.
– Chcesz powiedzieć ostatnie słowa przed śmiercią? – zapytał rozbawiony jej wzrokiem, choć starał się zachować, choć odrobinę powagi.
– Jakiej śmierci? – Poczuł odrobinę lęku w jej głosie.
– Przeokrutnej. – Zaśmiał się złowieszczo.
– Powiem Sebkowi – odpowiedziała automatycznie.
– Sebka tu nie ma… – powiedział powoli. – A ty… – dodawał napięcia – masz łaskotki, mała. – Uśmiechnął się, a drugą ręką już delikatnie przebierał palcami po jej brzuchu, a potem żebrach.
Pisk szybko zamienił się w cichy śmiech, który miejscami stawał się głośniejszy. Wierzgała nogami, ale na nic się to zdało. Skazał ją na bezlitosne tortury, którym nie potrafiła nic zaradzić. Bez problemu trzymał jej obie ręce i sprawnie posługiwał się swoją dłonią. Lili nawet nie potrafiła wydusić słowa, a Martin wcale nie miał zamiaru jej tego ułatwić.
– Poza tym – przerwał na chwilę, dając jej chwilę odpoczynku i wytchnienia. – Sebastian prędzej by się dołączył, niż ci pomógł.
Lili dobrze o tym wiedziała. Musiała się z tym liczyć, że mieli przewagę w płci i nie będą sami sobie dokuczać. W dodatku była najmłodsza z nich, a ci zawsze mają najgorzej. Charakter Lili odczuwał również potrzebę podenerwowania czasem swoich przyjaciół, a za bycie wygadaną płaciła swoją cenę.
– Obiecaj, że nigdy nie będziesz płakała przez mnie – jego ton głosu stał się poważny. – Jak będzie coś nie tak, to przyjdź i pogadaj. Obiecasz?
– Obiecuję.
– Jeżeli masz płakać przeze mnie… – zatrzymał się na moment, czym wzbudził ciekawość Lili – to tylko ze śmiechu – dokończył, znów zatapiając swoje palce w jej skórze, dręcząc niemiłosiernie.”

Właśnie. Kompletnie o tym zapomniała. „Drań, nie pomyślał, że kiedyś nie będę mogła mu tego wykrzyczeć – pomyślała”. Kompletnie nie mogła zasnąć. Cały czas dręczyły ją wspomnienia z przyjacielem. Trudno pogodzić się z tym, że ktoś kiedyś stanowił część twojego życia, a teraz zwyczajnie go nie ma. W dodatku w jednym momencie prysnął cały świat, a ona miała wrażenie, jakby się zatrzymała. Wielokrotnie wierzyła, że to tylko głupi koszmar, ale nie. Jego naprawdę już nie było. Gdzieś tam parę metrów pod ziemią leżą jego szczątki, a ona już nigdy nie ujrzy go żywego. Zostały tylko zdjęcia i wspomnienia. To właśnie te drugie stały się dla niej najcenniejszą pamiątką. Nie zliczyłaby, ile razy na niego wrzeszczała, zwłaszcza kiedy jeszcze nie nazywała go przyjacielem. Zdecydowanie często się z nim droczyła i choć często wychodziło jej to na gorsze, to nie potrafiła powstrzymać się przed tym. Nie raz słyszała od niego: „Ty się sama tego domagasz, a potem będzie: Martin zostaw…”. Prawdzie mówiąc trochę tego chciała. Lubiła, jak poświęca jej swój czas, choćby drocząc się z nią. Nawet po prostu być obok i milczeć. Chociaż długo im to nie wychodziło. Zawsze ktoś przerwał – nie umieli długo siedzieć z zamkniętymi ustami. Jednak nie mogła ominąć również Sebastiana. Jako brat spisywał się świetnie. Cieszyła się i kompletnie nie rozumiała, jak ktoś nie umie dogadywać się z rodzeństwem. Nie raz, nie dwa słyszała: „Jaką ja mam głupią/głupiego siostrę/brata!”. Lili lubiła spędzać czas z bratem i nigdy się go nie wstydziła ani nawet nie powiedziała o nim złego słowa. Jedynie w złości kilka razy. Po zaledwie godzinie, jednak już znów się bawili i śmiali. Gdy miała problem, to zawsze szła do niego albo on przychodził do niej, sam dostrzegając, że coś ją męczy. Dopiero kiedy zmarł Martin, coś się rozerwało. Kiedyś między nimi go nie było, potem nagle dołączył, a później odszedł, zabierając coś ze sobą. Jakąś cząstkę szczęśliwej Lili. Jej zaufania, beztroski, wymądrzania, energii. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Lili podniosła się lekko, ale ktoś nie czekał na odpowiedź.
– Mogę? – Kasjan wsunął się do pokoju.
Spojrzała na niego zaskoczona, chociaż raczej tego nie widział przy zgaszonym świetle.
– Chcesz pogadać? – zapytał.
Lili przeszło przez myśl, że Kasjan chyba ma zdolności telepatyczne. Chociaż nie wiedziała do końca czy ma ochotę z kimś porozmawiać. Nie chciała znów mówić tego samego. Jednak ciążyło jej to, że miałaby znów go odtrącić. Wczoraj się wygadała. Dzięki niemu. Nie wyciągał od niej wiele. Pasowało jej to całkowicie.
– Hm… nie wiem, czy chce pogadać, ale chyba… – zaczęła nagle. Jednak dalsze słowa ciężko przeszły jej przez gardło – potrzebuje kogoś obok.
Kasjan uśmiechnął się lekko i nieśmiało wszedł dalej. Ostrożnie usiadł na skrawku łóżka i spojrzał na Lili. Nie wiedział, czy powinien coś powiedzieć, zrobić.
– Przepraszam – odezwała się nagle.
– Za co? – zapytał automatycznie Kasjan.
– Za to, że tak wszystkich omijam.
Nie mógł nie przyznać jej racji. W końcu mimo wielu kłótni z Darią to jednak właśnie z nią więcej rozmawiał. Wiedział, co robi na co dzień, co lubi, czego nie. Doskonale zdawał sobie sprawę, z tego, co ją denerwuję i kto. W dodatku czasem nawet się sobie zwierzali. Rzadko, ale były takie momenty. Opowiadali sobie sytuacje z przeszłości. Często też się kłócili i to o najmniejsze głupoty, ale nie milczeli. Za to o Lili wiedział to, co tylko widział. Poznał jej brata, bo pomógł jej z przeprowadzką. W dodatku sam się przedstawił. Długo nie wiedział, co tak właściwie siedzi w Lili i dlaczego na jakieś sytuacje milknie i wychodzi z domu czy pokoi. W dodatku płacze. Nie chciała się wygadać, a Kasjan nie pierwszy raz widział, jak płacze, ale nie wiedział, jak zapytać i czy powinien wtedy wchodzić do jej pokoju. Jasne, czasem przyszła, pogadała z nimi. Jednak to był moment. Kiedy on z Darią przegadał o wszystkich podstawowych sprawach, zapominał, że jeszcze nie wie nic o Lili, a ona ciągle gdzieś uciekała. Nawet myślał, że może ich nie lubi i robi to celowo. Jednak, kiedy wtedy zapytała o te potrawy i jeszcze sama oferowała pomoc, postawił sobie na cel, że dowie się o, co chodzi, że spróbuję ją poznać i nie będzie jej skreślał. W końcu również istnieją ludzie nieśmiali. To, co tkwiło w Lili to ból po stracie kogoś bliskiego, który zaabsorbował jakąś część jej.
– Zamiast tłumić w sobie uczucia, opowiedz o nich. To czasem pomaga – poradził chłopak. – Też miałem taki czas, kiedy wszystko przed innymi ukrywałem. Nikomu nie ufałem, bo nie raz słyszałem od kolegów tajemnice innych jego znajomych. Czy taka osoba jest godna zaufania? – zrobił przerwę. – Nie – odpowiedział sam sobie. – Jednak zrozumiałem, że nie wszyscy są tacy sami.
– Tyle że, jak za każdym razem o tym mówię, to sobie to przypominam. Płaczę… i gdy ktoś chce opowiedzieć coś o sobie, o swoich problemach, to ja nie umiem nic powiedzieć… – wyżaliła się, a łamiący się głos wskazywał na to, że kilka łez prawdopodobnie już ślizgało się po jej policzkach.
– Hej. – Kasjan przybliżył się i spojrzał na nią. – Nie wstydź się uczuć. Gdy będziesz je tłumić, to w końcu wybuchniesz. Może jadem, może płaczem.
– Jadem? – spytała niepewnie, podnosząc głowę.
– Tak. – Zaśmiał się Kasjan. – Czasem kogoś obserwujesz, wkurza cię jego zachowanie, ale nie powiesz nic, bo nie wypada. Przynajmniej tak sobie wmawiasz. Jednak zdrowo jest powiedzieć to tej osobie. Jasne przy błahych sprawach, nie powinniśmy mówić tego za pierwszym razem.
– Co?
– Zobacz na Darie. Denerwuje się na coś – mówi. Czy żyje zdrowiej? Chyba tak. – Zaśmiał się. – OK., to jest jednak skrajny przypadek, bo cokolwiek jej nie pasuje, to o tym wrzeszczy na wszystkich. Trzeba zachować zdrowy umiar. Nie tłum emocji, bo w końcu będziesz obojętna na wszystko i wyda się to dla ciebie trudne, aby uśmiechnąć się, bo się z czegoś cieszysz. Płacz, jeżeli potrzebujesz. Wypłacz się porządnie. – Wysunął do niej rękę, aby potrzeć jej ramię.
– Może i masz rację… – zgodziła się niepewnie. – Tylko, jak zapomnieć o kimś bliskim?
– Nie zapominaj – powiedział twardo. – Ale pokaż, że jesteś silna, że będziesz żyła dla niego. Nie chciałby cię widzieć smutnej. Chcesz, aby do końca wypominał sobie, co zrobił? – zapytał. – On gdzieś tam jest i może cię obserwuje. Każdy popełnia błędy. Jedni małe, drudzy duże. Na pewno wiedział, jak ważny jest dla ciebie. Może to wypadek. Może jechał spokojnie, a to ktoś w niego walnął? Równie dobrze mógłby to być silny deszcz, mgła itd. Stało się i nie odstanie. Zapamiętaj go, takim jaki był, ale wybacz mu.
Lili nigdy nie patrzyła na to z tej strony. Płakała i wyrzucała mu, że zrobił taką głupotę, ale nie przeszło jej przez myśl, że to tak, jakby mu nie wybaczyła. Nie pomyślała, że on też czeka na to, aż ona mu wybaczy. Kiedy wreszcie nie będzie mu tak przykro, bo nie będzie mógł jej teraz uścisnąć ani nawet się wytłumaczyć. Wierzyła, że mimo wszystko on żyje, ale w zupełnie innym świecie. Z pewnością nie może wrócić do świata żywych. Do umarłych jest jakieś przejście, ale z powrotem nie ma. Lili dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Nie raz myślała o tym, aby do niego dołączyć. Jednak nie spodziewała się, że odebranie sobie życia jest tak trudne. Nie dość, że trzeba mieć tyle odwagi, to jeszcze, jak to zrobisz… to nazywają cię tchórzem, bo nie potrafiłeś sobie poradzić z własnym życiem. Ona też wiedziała, że to głupie. Jednak silne emocje, uczucia, które wiązały ich przyjaźń, boląco rozerwały się, tak że bez drugiej osoby prawie nie potrafiły żyć. Nie istniał żaden uśmierzający lek.
– Lili, on nie zrobił tego specjalnie. To wypadek – wtrącił Kasjan, przebijając się przez liczne myśli dziewczyny.
– Wiem – wydusiła bardzo cicho. – Tylko trudno tak bez niego żyć.
– Twojemu bratu też jest trudno.
Lili spojrzała na niego nagle.
– Bądź przy nim. Wspierajcie się razem.
Miał rację. Sebastian zawsze przy niej był. Nigdy jej nie zostawił, chociaż czasem bardzo tego pragnęła. Nie spuścił jej z oka i nawet ratował przed myślami samobójczymi. Jakby doskonale wiedział, że chciała zrobić coś niedobrego. Zawsze pojawiał się, kiedy najbardziej sobie z tym nie radziła. Całą swoją uwagę skupił na niej, a ona często go odtrącała, nie doceniając jego starań. Dzięki temu ona wciąż tutaj jest. Na drugim roku fizyki, jako pilna studentka, które zapewniło jej stypendium i  starcza na utrzymanie mieszkania i na wyżywienie się. W dodatku miała kilka osób, które wciąż były przy niej. Chociaż mało się odzywała, uśmiechała i w ogóle jakoś niewiele jej było. Dopiero teraz to wszystko jasno zauważyła. Niektórzy odeszli, bo nie spędzała z nimi czasu, nie zabiegała o kontakty, a jednak Sebastian, Magda czy Kasjan, zostali i uparcie chcieli wiedzieć, o co chodzi. W dodatku żadne z nich specjalnie jej nie naciskało. Czasem tylko jej brat. Jednak teraz go rozumiała. Martwił się i pytał z bezsilności, kiedy już sama kompletnie nic mu nie mówiła.
– Dziękuję. – Uśmiechnęła się lekko. – Naprawdę umiesz coś człowiekowi uświadomić.
Kasjan również się ucieszył. Przytulił mocno Lili, aż ta jęknęła. Kompletnie ją zaskoczył. A ona jego. Nie sądził, że teraz wszystko się zmieni, ale wierzył, że to kolejna lekcja dla niej. Poczuł również jej ręce na plecach, które delikatnie go przytulały. Jego kąciki ust podskoczyły w górę, chociaż Lili nie mogła tego widzieć. Obiecał sobie, że będzie przy niej.

Budziła się i próbowała zasnąć. Potem znów otwierała oczy, aby ponownie w końcu odpłynąć w głębie snów. Za każdym razem nie trwało do długo. Koniec końców wstała i podeszła do okna. Ojciec mówił, że to wszystko wygląda tak samo, że tam niżej również jest niebo, które jest naszym podłożem. Lefi zawsze uważał, że to dowód na to jesteśmy. Zawsze mawiał: „Wyjątkowi, bo potrafimy chodzić po czymś, co właściwie nie ma fundamentów”. Jakaś siła trzymała tę ziemię. W dodatku tamci żyli w złudzeniu, że to niebo jest prawdziwe. Napawała się faktem, że to na ma do niego bliżej. W dodatku przewaga, to moc, której tamci ludzie nie mają. Na jej ustach pojawił się smutek. „Lefi też jej nie ma – pomyślała”. Po tym, co usłyszała od ojca, wiedziała, że on miał więcej na celu, kiedy odbierał mu moc. To nie zwiększenie trudności wykonania zadania, to podstęp, aby nie mógł się przed nim bronić. Cały czas myślała, jak powiadomić o tym Lefiego, jak go ostrzec. Może, aby nie kończył zadania… Zastanawiała się też, czy nie porozmawiać z ojcem. W końcu już raz namówiła go do tego, aby dał mu drugą szansę. Jednak teraz wiedziała, że perfidnie go wykorzystał. Nie, nie mogła liczyć na jego pomoc.
– W dodatku ta księga… – Zatkała usta dłonią i odwróciła się, ale drzwi na szczęście były zamknięte.
Arkadius nigdy jej nie zostawiał, a Klemena musiała się do niej dobrać. Nie wiedziała, jakie tajne informacje skrywa i czy ma związek z zadaniem Lefiego. Nawet nie zdążyła go zapytać, co też jej ojciec wymyślił. Widziała tylko, że zlatuje do innego świata i obiecał jej, że wróci. Wyrzuciła z myśli to, że Arkadius mógłby ją okłamać. W końcu to jego córka, która miała świadomość, że dla niego jest oczkiem w głowie. Przetarła lekko ręką o ścianę i stuknęła dwoma palcami. Pokój rozjaśniła lekka poświata. Powtórzyła czynność jeszcze raz i bez problemu rozejrzała się dokoła, widząc cały swoją przestrzeń. Duże okno z łukowym sklepieniem, przy którym stała, drewniane meble, gdzie pochowała wszystkie książki i rysunki oraz przeróżne szpargały. Wielkie łóżko z pomarańczową kołdrą i osłoną na baldachimie. Biurko, w którym szafka stanowiła małą lodówkę, podgrzewana stałą mroźną magią. Nigdy nie miała ochoty chodzić do kuchni po każdą najdrobniejszą rzecz. Na blacie stało zdjęcie jej mamy, która szeroko uśmiechała się do niej i machała. Tak uwielbiała te ruchome fotografie. Żałowała, że jest bardziej podobna do taty, niż do niej. Od brązowego koloru włosów, aż po niski wzrost i ciepły uśmiech. Miała wrażenie, że nie potrafi okazywać tyle dobroci, co ona. Zdecydowanie charakter miała po Arkadiusie. Nerwowa, skora to tajemnic i psot. W dodatku nieusłuchana, ale za to miała zdolności dyplomatyczne i wiele sprytu, który pozwalał na każde wyciągnięcie z opresji. Chociaż przy przyjaciołach nie żałowała uśmiechu, tak do ojca czy mniej znanych osób odnosiła się chłodno. Od zawsze wiedziała, że ojciec coś knuł, ale nigdy specjalnie się tym nie interesowała. Wręcz ochładzała podejście Lefiego, który jej to podpowiadał. Ona nie była tak wytrwała. Nie miała zamiaru latać za ojcem i go szpiegować. Do czasu. Teraz musi się dowiedzieć, o co chodzi. Może najpierw powinna dowiedzieć się, jakie zadanie dostał Lefi? A może i czy w ogóle, ojciec komunikuje się z nim? Jednak największą niewiadomą, która dręczyła jej myśli, było: jak to zrobić? Jak dowiedzieć się, w jaki sposób to robi. Nie mogła przecież ot tak go zapytać. Nie powie jej, pozbędzie się jej, jakimś głupi wytłumaczeniami, że nie ma na to teraz czasu. Mogła spróbować, ale czy zasiałaby w nim ziarenka ostrożności?
----------------------------------
 Hihi udało mi się. Dwa w miesiącu, co z tego, że z przerwą dwudziestu dziewięciu dni, ale zawsze!:D Jak od poprzedniego rozdziału wstawiam ręcznie akapity, tak zdaje sobie sprawę, że za dużo wstawiam dialogów ;P. W ogóle mam wrażenie, że bardziej skupiam się na opisach uczuć, niż na przedstawieniem tego, co jest wokół. Chyba czas się w końcu poprawić.
Również nowa ankieta, która tym razem potrwa ponad dwa miesiące, aby wszyscy, którzy czytają, mogli zagłosować. 

Od tygodnia gdzieś to zasiedziało się w mojej głowie


PS  Tytuł rozdziału zajeżdża, jakimś serialem paradokumentalnym, ale cicho.

9 komentarzy:

  1. Ten obrazek pod postem idealnie pasuje do mnie... Zamiast się uczyć i pisać pracę, to ja na blogach siedzę;D Tylko patrzeć, aż zacznę sprzątać.

    Podoba mi się pomysł wprowadzenia retrospekcji. Choć przyzwyczajona jestem do zapisywania jej kursywą. To oczywiście nie jest błąd, że zapisałaś te wydarzenia w cudzysłowie, ale mimo wszystko z takiego estetycznego punktu widzenia kursywa aż się prosi:D
    Do tej pory Martin był taki... odległy. Niby o nim wspominałaś, ale tylko w trakcie jakiejś rozmowy czy przez pryzmat zachowania Lily. Ta retrospekcja była świetna, bo pozwoliła go zobaczyć jak człowieka. Zobaczyć jak się zachowywał, w jaki sposób wypowiadał, jaki był. To go trochę uczłowieczyło, a dzięki temu nie jest tylko wspomnieniem. Jest istotą, która żyła, i która na pewno będzie teraz wywoływać we mnie większe emocje niż wcześniej.
    Z jednej strony dziwi mnie trochę zachowanie Lily. No bo powinna zrozumieć, że Martin jako facet nie o wszystkich sprawach będzie gadał z dziewczyną. Są kwestie o których facet gada tylko z facetem. Tak samo jak są tematy, o których dziewczyna gada tylko z dziewczyną. Owszem, można to pogodzić, ale nie zawsze jest sens... Powinna dać mu trochę oddechu. Będzie chciał się zwierzyć, to przyjdzie. Nie musiała od razu uciekać i płakać, bo Martin na zwołanie nie wyznał wszystkich swoich sekretów. To było trochę dziecinne, ale podejrzewam, że oboje byli wtedy o wiele młodsi, więc to w sumie normalne;D
    "O regularności uprawiania seksu" - serio? :D W tej rozmowie Martin brzmiał trochę jak baba. Faceci raczej nie mają problemów z myśleniem/planowaniem seksu. Tym bardziej, że tak mniej więcej od 15 roku życia hormony im szaleją i wszystko nagle kojarzy im się z seksem. Myślę, że facet nie zwierzałby się z tego w ten sposób;D Ale... w sumie faceci są różni, więc... :D
    Kasjan bardzo chce do Lili dotrzeć. I chyba mu się udało, bo dziewczyna zaczęła się otwierać. Może dzięki temu wyjdzie wreszcie do świata, do ludzi? W sensie takim... psychicznym. Że się otworzy na to, co jest i będzie, a przestanie ciągle żyć przeszłością. Mogłaby!
    Ciekawa też jestem, co wymyśli Klemena. Jest strasznie ciekawa o co tu chodzi i co to za księga, a jak kobietę dopada ciekawość... to zawsze sypią się wióry;D

    Pozdrawiam! ;**
    I biję brawo za dwa rozdziały w miesiącu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pierniczę... zapomniałam kompletnie o tym. Przez te głupie ustawianie w htmlu. Zaraz to "skursywuje" :D.
      Hm... po prostu to był trochę dla niej "cios", bo zawsze wszystko sobie mówią, a tu nagle "bum", nie chce z tobą rozmawiać. Co do seksu itd. Nie wszystkim ;D. Naprawdę ;D. Niektórzy się też tego boją, bo nie wiedzą czy podołają, czy po prostu są gotowi. Tak, naprawdę ;D.
      Cieszę się, że zainteresowałam :).
      Również pozdrawiam i dziękuję za opinię :)

      Usuń
  2. Cześć!
    Bardzo dziękuję za komentarze u mnie. Już jestem z kontrwizytą :)
    Zdanie "Martin, ty głupia świnio!" zdobyło mnie w pierwszej chwili. I jeszcze imię osoby, która je wypowiedziała :p Wspaniałe.
    W międzyczasie przeczytałam dział "Kim jestem" i muszę przyznać, że bardzo mnie zaciekawił, bo był taki prywatny. Ogłaszam więc wszem i wobec, że łączy nas sympatia do Disturbed oraz podobny wzrost :p (mój jest nawet na niekorzyść, więc wiesz).
    WRACAM DO OPOWIADANIA.
    Bardzo mi się podobało, bo to autorskie. Wszystko, co człowiek sam wymyśli, bez żadnej wyraźnej inspiracji, automatycznie mi się podoba. Bo to jest trudne.
    Widzę pewną dysproporcję: 60% notki to przemyślenia, 30% to dialogi, 10% to opis. Akurat jeśli chodzi o pierwsze dwie kategorie, to nie czepiam się, bo czasem przemyślenia stanowią lepszą warstwę niż cała reszta. Czytelnik dowiaduje się mnóstwa informacji i nawet nie wie kiedy. Przydałoby się jednak więcej dialogów, a już na pewno więcej fizycznych opisów, czyli jak co wygląda. Jako czytelnik czuję zbyt wielką swobodę w tej kwestii :p To ciekawy zabieg, ale opisów nigdy za wiele, to na pewno.
    O ile nad tą kwestią warto popracować, o tyle wydaje mi się, że znakomicie opracowałaś uczucia. No bo żeby odpowiednio opisać śmierć bliskiej osoby, tajemnicę i intymne uczucia, trzeba mieć ogromne umiejętności. Naprawdę. To jest rodzaj delikatnej sztuki, której niektórzy nawet nie powinni dotykać. Czytając, cały czas miałam wrażenie, że masz w sobie "to coś" i trafiasz w punkt. To niesamowita umiejętność i powinnaś ją rozwijać, dlatego nie mogę doczekać się kolejnych części :)
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :). Dziękuję za miłe uwagi i za tą jedną, takie uświadomienie. Fakt, trzeba nad tym popracować :D. Sama właśnie ostatnio do tego doszłam, także miło, że ktoś to jeszcze zauważył, to teraz wiem na pewno, że trzeba Wam nie dawać takiej swobody. Hm... dziękuję za pochwałę :).

      Nie wiem czy przeczytałaś całość i się wypowiedziałaś pod ostatnim, czy tylko ten jeden. Jak jeden, to zapraszam do wcześniejszych :)

      Usuń
  3. Możesz mnie przerobić na świąteczną ozdobę albo potraktować jak karpia. Serio, należy mi się za takie opóźnienie... Fakt, przeczytałam wcześniej, ale to nic nie znaczy, bardziej wartościowy jest komentarz, na który do tej pory zwyczajnie brakowało mi czasu. Przed chwilą udało mi się uciec z kuchni, gdzie trwa gotowanie w najlepsze, więc postaram się napisać z dwa słówka dopóki nie zorientują się, że mnie nie ma.
    Więc tak - rozdział pierwsza klasa. Lubię takie powroty do przeszłości. Dzięki temu mogliśmy lepiej poznać Martina i obczaić więź, która łączyła go z Lili. Ta scenka była urocza. Zwłaszcza, gdy dziewczyna wyjechała z tą świnią :D
    Powiem ci, że jeszcze bardziej żal mi Lili. Bo widać, że oni naprawdę się lubili. Ta przyjaźń musiała być bardzo silna.
    Późniejszy fragment też do mnie przemówił. Lubię Kasjana, choć nie jest moją ulubioną postacią. Jednak fajnie, że Lili ma w nim oparcie i może z nim pogadać. To z całą pewnością ważne.
    Zakończenie natomiast mnie zaintrygowało. Wciąż zastanawiam się o co chodzi z tą księgą, a dzięki działaniom Klementy może wreszcie dowiemy się czegoś więcej ;)
    Także czekam na ciąg dalszy, a tobie życzę Wesołych Świąt i udanego Sylwka ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się uczę sernika robić. Ciekawe czy mi wyjdzie *myśli*.
      Cieszę się, że rozumiesz nić przyjaźni Lili z Martinem. Zależało mi na tym :). Hm... nie wiem chyba, kogo u mnie lubisz najbardziej, także napisz, jezeli zobaczysz moją odpowiedź na Twój komentarz :D. A no Klemena chce Wam trochę pomóc i uchylić rąbka tajemnicy. Bardzie się cieszę z komentarzy, bo lubię wiedzieć, co robię dobrze, co robię źle. A co mi po takim, że ktoś przeczytał, ale nie skomentował? Jasne, fajnie wiedzieć, że komuś się podoba, ale dużo fajniej wiedzieć, co się podobało, co nie, to pomaga. Albo chociaż przemyślenia czytelnika.

      Dziękuję za komentarz :). Sylwester mam nadzieję, że będzie udany, bo święta, dla mnie świętami nie są za bardzo, bo nie jestem wierząca :)

      Usuń
    2. I Tobie też wesołych świąt i niezapomnianego sylwestra! :)

      Usuń
  4. "nigdy nie odzwierciedlała" - tego (zgubiłaś)
    Ja osobiście nie rozumiem tego dobijania się do drzwi przez Lili. Seba miał kumpla, chcieli pogadać po męsku, to trzeba się zająć sobą, a nie jak trzylatka "blacisku, bo ja cem się z wami pobawić!". Naprawdę tak trochę bezczelnie się zachowywała, taki wrzód na dupie, który się przyklei niczym rzep i nie daje oddychać, bo ona musi być przy wszystkim obecna. Mnie by takie młodsze rodzeństwo wkurwiało. Rozumiem, że są sytuacje, gdy siostra, czy młodsza czy starsza siedzi z kolegami brata i np gra na PS, czy innej konsoli, albo nawet w nogę, czy idzie z nimi na siłownie, le jak ktoś chce pogadać we dwójkę, to po prostu "spoko, rozumiem, jak coś to mnie zawołajcie, zrobię nam w tym czasie np hot dogi". Przecież nawet jak jest paczka zżytych przyjaciół, to czasami kilka osób chce pogadać tak bardziej na osobności.
    Sam Martin ani trochę mi się nie spodobał. Jego rozwodzenie się na temat miesiaczki, czyli nie nazywanie rzeczy po imieniu, a potem jeszcze o tym seksie - stricte niemęskie, bardziej chłopięce, jak taki 12 latek zafascynowany pierwszy raz kobietami i nie umiejący ubrać tego co chce przekazać w żadne słowa. Wydaje mi się, że facet by po prostu powiedział "miałaś okres, dlatego nie chciałaś z nami iść pokopać piłki po boisku! Mogłaś kurwa powiedzieć, a nie udawać i kłamać. Martwiliśmy się, a tak to byśmy przecież zrozumieli". Oczywiście Martin nie musiał przeklinać, ale... ale wydaje mi się, że mężczyzna by inaczej ubrał w słowa to co ty napisałaś, a przynajmniej powinien.
    Ja też się trzymałam z chłopakami w szkole, w sumie z dziewczynami też, ale... ale o ile w szkole dziewczyna gadająca na przerwie z 3-4 chłopców jest fenomenem, zwłaszcza w podstawówce, o tyle na podwórku już było to normą, że każdy bawi się z każdym i nie było podziału na płeć.
    No i znowu zaczynasz męczyć ten sam temat. Nadajesz powtórki, jakbyś ciągle odgrzewała te same kotlety. Znowu piszesz, że Martin był, zmarł, a z jego śmiercią Lili ubyło tego, tego i tamtego. Ja już to do cholerki wszystko wiem, bo było o tym przez 10 poprzednich rozdziałów.
    Stanowczo za mało dynamiki jest w opowiadaniu. Gdyby jej przemyślenia występowały na tle opisów, dialogów, zachowań, jakieś akcji, a nie było 70% tych samych opisów uczuć, niemal co rozdział powtarzanych w taki sam lub podobny sposób, to byłoby to bardziej znośne, zlało by się, wpiło w otoczenie.
    Martin zmarł prowadząc, nie? Był kierowcą? Dobrze pamiętam? Czyli jechał jako nieletni i najprawdopodobniej też bez prawa jazdy. Sam jest więc winien swojej śmierci i poniekąd... co ja mówię! Jakie poniekąd! On bardzo mocno naraził też życie innych. Czyli tak jak mówiłam zapewne rozpuszczony, niedojrzały dzieciak, a nie mężczyzna i dlatego mnie nie zafascynował, bo wyrosłam już z fascynacji takimi gówniarzami, pozorującymi na bad boyów, albo świetnych rycerzy xD
    Jak już jestem przy rozpuszczeniu, to Kasjanowi też rodzice krzywdę zrobili - gotować nie umie, że się zmywa na bieżąco dopiero co zauważył (czyli wcześniej pewnie nie zmywał), utrzymują go też rodzice. Ile on ma lat? 16 czy 20? Zawsze myślałam, że bliżej mu do 20, niż 16, a on kurka wodna, niczego nie potrafi! Ciekawe czy goli się sam, czy może jeździ do mamusi by mu pomogła, bo jeszcze by się biedaczek pozacinał.
    O i jest mój podpalacz, znaczy córka szefa podpalacza - super, bo ten wątek ciekawi mnie o wiele mocniej niż ta ciągle jojcząca nad swoim losem Lili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, Lili to też człowiek z wadami jak każdy inny. Mogła być upierdliwa i w tym momencie też była, dlatego wyleciała za drzwi. Zwraca uwagę na siebie łzami i krzykami. Ja spotkałam w swoim życiu różnych chłopaków, jedni mówili wszystko tak jak mówisz - normalnie bez żadnego owijania w bawełnę w określeniach, a inni trochę zastanawiali się, jak to powiedzieć, aby ktoś w końcu odkrył, o co mu tam poniekąd chodzi. Ja ci nie każę go lubić, bo i po co? To Twoje zdanie. Tak sam siebie naraził na niebezpieczeństwo i poniósł tego winę. Czy Martin był rozpuszczony, niedojrzały itd. Zbyt wiele informacji o nim nie ma. Był nieodpowiedzialny i może jako jedynak mógł być rozpuszczony, ale czy taki był? Nie wiem, możesz ocenić na razie po tym, co napisałam, nie mam zamiaru Ci podstawiać mojego zdania czy jakiekolwiek innego.
      Tak, przyznaję, rodzice za bardzo się o dziecko martwią, że sobie coś zrobi, a potem gotować nie umie. Mnie też odpychali od kuchni, ale w końcu coś tam zaczynam robić. Tyle, że nie porównywałabym tego do golenia się. To higiena osobista i trochę przesada. Nie utrzymują go do końca rodzice. Przeczytaj dokładnie :).
      Ogólnie do jakiegoś elementu fantastyki w moim opowiadaniu - jest, ale niewiele, bo ja sama za nią nie przepadam. To moja pierwsza próba i w sumie trochę, jak to pewnie wyjdzie nieudana, bo próbuje to połączyć ze światem realnym.

      Cóż dziękuję za komentarz ;)

      Usuń