Uwaga!

1) Szablon zrobiła Ruda za co serdecznie dziękuję. Niech Ci to ktoś wynagrodzi w czymś dobrym do jedzenia ;D
2) Bardzo lubię, jak ktoś mi pomaga, mówiąc, co mu się podoba czy jakie błędy popełniam. Jednak jeżeli chcecie wskazać mi błąd w złej pisowni, to cytujcie zdania, a nie wyrazy, będzie łatwiej mi znaleźć :)
3)Jeżeli chcesz, abym przeczytała Twojego bloga, to najlepszą opcją byłoby skomentowanie rozdziału u mnie. Zwykle odwdzięczam się tym samym. Nie musi Ci się spodobać, ale zostaw szczerą opinię :). Nie zostawiaj reklam, bo te usuwam.

środa, 4 marca 2015

Zgłębianie tajemnic fantastyki (4)



   „Znowu mi się nie udało – ta myśl nie pozwalała młodemu chłopakowi osiągnąć spokoju”. Kolejny raz spaprał robotę. Wiedział, że nie ujdzie mu to na sucho. Jednak podpalenia są trudne również w nocy. Nawet świadomość, że nie został złapany, nie zdołała poprawić mu humoru. Ledwo zdążył zsiąść z motoru, a poczuł, jakby coś na podobieństwo ognia, właśnie ryło mu napisy na dłoni. Syknął z bólu i spojrzał na nią: „Masz ostatnią szansę”. Widocznie szefowi spodobała się taka forma karania jego niepowodzeń. Literki powoli znikały, dając nadzieje na zapomnienie o bólu.
   On wcale nie chciał się w to pakować. Tylko to stało się jedyną szansą na naprawienie tego, co zrobił. A raczej na odkupienie swoich win. Myślał, że to nie będzie nic trudnego. Zwłaszcza, że nie miał problemu w odnalezieniu się w nowym środowisku. Musiał jednak uważać na to, co robi. Z początku szło łatwo i już prawie spoczął na laurach, jednak dość szybko przywitał się z porażką, za którą został ukarany. Jeszcze nigdy nie czuł ognia na dłoni. Miał świadomość tego, że jeżeli mu się nie uda wykonać zadania, to poczuje ten żywioł na całym swoim ciele. „Nie jestem pieprzoną czarownicą, aby mnie palić na stosie – pomyślał ze złością. – Wykonam te zadanie i nie poddam się tak łatwo”.

   Lili głowiła się nad tym, co mówił profesor. Pogrążona w zamyśleniu, spoglądała leniwie na wzory, których oznaczeń nie usłyszała. Kiedy w końcu udało jej się skupić uwagę, to kompletnie nie wiedziała już o co temu starszemu panu może chodzić. Nie wypadało, aby mu przerwać i wyjawić jak bardzo okropne są myśli, nie pozwalające skupić się na wykładzie.
 – Nie ma pytań? Dziękuję. – Usłyszała niski głos starszego pana, którego wręcz zawiodła cisza na jego pytanie. Mężczyzna lubił rozmawiać, ale średnio podobało mu się powtarzanie czegoś kilka razy. Na to nie był cierpliwy. Tępił brak szacunku do tego, co im przekazuje.

– Magda, mogę pożyczyć notatki? – zagadała Lili już przeczuwając, że nie obejdzie się bez serii pytań.
   Najpierw zielone tęczówki Magdy prześwidrowały ją całą, a potem zatrzymały się na jej twarzy, jakby chciały uzyskać odpowiedź.  Jeden kącik ust podobnie jak prawa brew, uniósł się w górę.
 – Nie notowałaś? – spytała podejrzliwie. Lili przecież zawsze to robiła.
 – Po prostu trochę się zamyśliłam i nie zrozumiałam kilku znaczeń wzorów – wytłumaczyła brunetka, dobrze wiedząc, że to nie wystarczy. Magda dalej wpatrywała się z podobnym spojrzeniem. – Pożyczysz czy nie? – Zniecierpliwiła się Lili. Nie miała ochoty na opowieści.
 – Och, dobrze. – Zaśmiała się Magda. – Tylko mnie nie ugryź. – Wygrzebała z teczki zeszyt, podając go koleżance. – Ale coś mi tu wyraźnie nie gra. A to, że nie chcesz powiedzieć, to jeszcze bardziej potwierdza moje domysły. – Ucieszyła się Magda, ale Lili oprócz przewrócenia oczyma, nie powiedziała nic w tym temacie.
 – Dzięki. – Uśmiechnęła się, chowając je do torby. – Będę już lecieć.
 – Lili! – zawołała Magda. Brunetka odwróciła się. – Masz wolną sobotę? – spytała dziewczyna.
   Szatynka widziała jak na twarzy koleżanki pojawiło się zdziwienie, zawahanie, a potem z jej ust padło niepewne „tak”. W dodatku jeszcze zgodziła się na jakieś spotkanie. Właściwie to ich spędzanie wspólnego czasu ograniczało się do życia na uczelni i rzadkiemu wypadowi na kawę. Lili zawsze wykręcała się, że musi coś zrobić. Magda nie nalegała, choć trochę ją to denerwowało. Rozumiała jednak, że dziewczyna nie jest stąd i możliwe, że gdzieś jeździ, ma inne sprawy do załatwienia. A Magda nie należała do osób, które się narzucały… no może czasem tak.

   Weszła do domu pogrążona w zamyśleniu, przemierzając kuchnie bez uraczenia spojrzeniem osób w niej się znajdujących. Chciała dostać się do pokoju, nie musząc odpowiadać na żadne pytania. Nie wdawać się w nawet najmniejszą dyskusje. Po prostu zagłębić się w swoich myślach i wtopić się w głąb swojej wyobraźni, która może nasunie jej powód, dla którego ten szaleniec podpala biblioteki i muzea. Nie zdołała zawiadomić służb o tym, że powinni się zainteresować tamtym budynkiem, bo ktoś się na niego czai. Nie, bo jej samej ciężko przychodziło do głowy, że poszła za podpalaczem, który może wcale nim nie był? Nawet nie wierzyła, że ona wciąż o tym myśli, o czymś co wydaje się dziwne… bo skąd ten motor, który się tam pojawił tak nagle?
 – Cześć, Lili! – Myśli prysły w jednej chwili, kiedy usłyszała głos brata. Odwróciła się mimowolnie i uśmiechnęła. Znów siedział na tym samym krześle co ostatnio. Tylko tym razem na talerzu przed nim leżało spaghetti.
 – Właśnie Sebastian kosztował mojej potrawy… i nadal żyje. – Kasjan wybałuszył oczy , ukazując teatralne zdziwienie. – A to dzięki tobie. – Uśmiechnął się w jej stronę, puszczając oczko.
 – To chyba bez żadnych zmartwień możesz spróbować kogoś tym poczęstować  – odezwała się przyjaźnie, podchodząc do nich.
   Gdy tylko znalazła się kilka centymetrów od brata, uścisnął ją mocno, a Lili z lekkim zdziwieniem odwzajemniła uścisk. Pamiętała jego ostatnie słowa, kiedy mówił, że czuł, jakby ją tracił. Brunetka chciała nadrobić stracone momenty, w których nie okazywała żadnych uczuć. Przecież Sebastian najbardziej na nie zasługiwał. Kasjan przypatrywał się rodzeństwu. Zdumiony widokiem uścisku, gdyż Lili wydawała się mu trochę chłodną, zamkniętą osobą na takie zbliżenia. Jednak nie wątpił w jej dobre serce, które pokazała, choćby tą nauką gotowania, która na szczęście nie poszła na marne. Ale coś dusiła w sobie – tego był pewien. Nie miał odwagi spytać się o to Sebastiana. Niewiele go znał, a miał wrażenie, że ani on nie będzie z tego zadowolony, ani tym bardziej Lilka. Może kiedyś dostąpi zaszczytu dowiedzenia się prawdy o tym, co ją boli. Widział, że brat się o nią martwi, choć nie chciał tego okazywać; nie prosił jego ani Darii o nic.
 – Masz dzisiaj czas? – zagaił Sebastian, unosząc lekko kąciki ust.
 – Mam – odezwała się po chwili brunetka.
 – Nie chce cię dziś nigdzie ciągać po mieście, bo wróciłem prosto z pracy, ale pokój mi chyba możesz pokazać. – Zaśmiał się mimowolnie. – Chyba od kiedy go pomalowaliśmy, nawet do niego nie zajrzałem.
 – Jesteś tu trzeci raz od października, a mamy listopad. – Lili uśmiechnęła się lekko, choć jej samej cisnęło się na myśl, że to za często. To nie tak, że nie lubiła brata – wręcz przeciwnie. Tylko miała wrażenie, jakby chciał ją kontrolować, a ona wcześniej nie zwróciła na to uwagi. Właściwie tylko ta wizyta mogła dowodzić temu, że martwi się o nią, dogląda jej.
 – Dzięki Kasjan za spaghetti. – Wstał z krzesła. – Teraz już możesz lecieć na podbój dziewczyny.
 – Która poleci na marne spaghetti? – odezwał się pesymistycznie szatyn.
 – Niektóre nie potrzebują niczego wyszukanego, aby docenić starania. – Uśmiechnął się Sebastian i poszedł za Lili do pokoju.
   „A jak uważa kwiaciarka? – zadawał sobie te pytanie”.  Może powinien nauczyć się jakiegoś deseru? Słodkości zawsze są dobrze odbierane. Mama mu mówiła, że ktoś, kto nie lubi słodyczy, nie ma poczucia humoru. On wierzył, że serce kwiaciarki jest miękkie i gotowe docenić słodkość. A może raczej żołądek?
   Stał tak, opierając głowę na rękach i zagłębiał się w myśli o nieznajomej dziewczynie, która niedaleko stąd miała swój sklep, gdzie sprzedawała ładne roślinki. Prawie tak cudowne jak ona…

   Sebastian usiadł na krawędzi łóżka i czekał aż siostra zajmie miejsce naprzeciw niego, usadzając się na krześle. Jakby słysząc jego myśli, zrobiła to. Zastanawiał się, co powiedzieć. Za wszelką cenę nie chciał, aby wydawało jej się, że ją kontroluje. On zwyczajnie pragnął znów spędzać z nią tyle czasu, co wcześniej. Nie musiały rozłączać ich kilometry. To nie powinno stanowić żadnej przeszkody.
 – Kręci mi się w głowie od tych komputerów – wyznał. Sebastian pracował jako grafik komputerowy, więc musiał mieć do czynienia z nimi na co dzień. Pamiętał, jak nie mógł się zdecydować na co pójść. Chyba nigdy nie posądzałaby go właśnie o coś związanego z komputerem. Sebastian lubił świeże powietrze i nie dla niego przesiadywanie całymi dniami przed jakąś maszyną. Wiedziała jednak, że lubi tworzyć coś nowego, ale rysowanie mu nie szło. Za to na komputerze za pomocą różnych programów stawało się to dużo łatwiejsze i zaskakująco pomocne dla innych. Chyba właśnie to nim pokierowało przy wyborze. – A ty masz jakieś plany na sobotę? – spytał, zmieniając temat. – Chciałbym pojechać do rodziców, spędzić z nimi trochę czasu. Pobyć w naszym rodzinnym mieście. Nigdzie jak tam, nie potrafię wypocząć.
 – Magda umówiła się ze mną na sobotę – odezwała się Lili.
 – Naprawdę? – spytał chyba trochę zbyt zaskoczony, ale uświadomił to sobie za późno. – To fajnie. To miła dziewczyna. – Uśmiechnął się, ale wciąż nie czuł dostatecznego wykręcenia się ze swojej gafy. – Ładna jest. – Zaśmiał się, chcąc rozładować napięcie.
   Brunetka już chciała coś powiedzieć, ale słysząc te słowa, tylko się roześmiała. Właściwie nie wiedziała dlaczego. Zdawała sobie sprawę z zaskoczenia brata, ale nie mogła być na niego za to zła. W końcu wiedział, że nie utrzymywała z nikim większych relacji.
 – Śmiejesz się ze mnie? – spytał, podnosząc lekko głos. Wciąż wątpił w to, że Lili na niego nie na wrzeszczy. Brunetka spojrzała na niego zdziwiona. „O co mu chodzi? – zdziwiła się nagle jego zmianą tonu”. W mgnieniu oka jego palce wędrowały po bokach jej brzucha, machinalnie powtarzając ten sam ruch.
   Z ust siostry usłyszał tylko głośny śmiech, który momentalnie przemienił się w cichy chichot. Skuliła się lekko i bezskutecznie próbowała odciągnąć jego ręce od siebie, ale one jakby przykleiły się do jej ciała i dręczyły, chcąc za wszelką cenę wydobyć z niej radość. Lili już zapomniała, jak brat często ją łaskotał, kiedy obraziła się na niego za jakąś błahą sprawę. Nie pomyślałaby wcześniej, że teraz uzna swoje problemy za nieistotne. Sebastian, jako starszy od niej mógł ją dręczyć do woli, bo ona nigdy nie potrafiła się przed tym obronić. Musiała przyznać, że po większej dawce śmiechu, w jej myślach bardziej się rozjaśniało i pogodniej patrzyła na problemy, które wcześniej wydawały się nierozwiązalne i niedopuszczalne było to, że nie ustało na jej wyborze. Czasem Sebastian zwyczajnie nie mógł czegoś dla niej zrobić, ale nie pozwolił na to, aby siedziała z tego powodu smutna i obrażona na niego. Zwyczajnie też czasem brakowało mu taktu, coś źle powiedział i aby naprawić swoje krzywdy, rozśmieszał ją do łez. Nigdy go to nie zawiodło.
 – Sebastian! – Po jej pokoju rozległ się jej głośny śmiech i wydobyte  z ust cudem imię brata.
   Szatyn spojrzał na nią zadowolony i odsunął ręce, aby pozwolić jej na wytchnienie. Radośnie patrzył, jak siostra oddycha głęboko, a uśmiech z jej twarzy nie zszedł nawet na chwilę. Ich wzrok spotkał się na chwilę ze sobą. Tym razem Lili zadowolona spojrzała na Sebastiana. Chyba plan się powiódł i odpowiednia dawka szczęścia przemieszczała się teraz po ciele dziewczyny, pilnując aby nie zapomnieć o żadnej choćby najmniejszej przestrzeni.
 – Cześć, Lili. Nie masz może… – Bez myśli o prywatności człowieka, do pokoju wdarła się Daria. Zamilkła na widok Sebastiana i miała już coś powiedzieć, ale ni stąd, ni z owąd pojawił się Kasjan, który chwycił dziewczynę w pasie i wyprowadził za drzwi. Uśmiechnął się tylko, jakby przepraszając za obecność współlokatorki. Sebastian spojrzał lekko zdziwiony na siostrę, choć nie potrafił ukryć rozbawienia zachowaniem Darii. Zresztą Kasjan, jakby bojąc się burzy, zabrał stąd Darię.
 – Puść mnie kretynie! – krzyczała, odkładając go pięściami, a przynajmniej tego domyślała się Lili po krótkich jękach Kasjana.
 – Przestań się wiercić! – I on miał już dosyć jej zachowania.
 – Dziwnych masz tych współlokatorów – podsumował Sebastian, nie rozumiejąc całej tej sytuacji. Brunetka uśmiechnęła się lekko, zgadzając się z nim w duchu. – Odprowadzisz mnie? – zapytał po krótkiej chwili.
 – Tak szybko? – odezwała się zaskoczona.
 – Chciałem cię zabrać na weekend, ale skoro masz zajęty, to innym razem. Poza tym miło cię czasem odwiedzić.
  W sercu zrobiło się cieplej, a na usta zawitał lekki uśmiech, który bał się powiększyć, ukazując większą radość. Zwyczajnie jednak zrobiło jej się miło.

   Znów odwzajemniła uścisk brata. Znów cieszyła się z tego. Znów zobaczyła i jego uśmiech na twarzy. Nawet nie wiedziała, że mogła za nim zatęsknić. Po tym jak odprowadziła brata, skierowała się do swojej ulubionej biblioteki. Tym razem nie miała zamiaru się uczyć, ale zapoznać się z czymś. Na niebie nie pokazywała się żadna mała chmurka, czyli powinno być pogodnie, a ona nie musiała się martwić o powrót do domu. W razie czego zawsze nosiła ze sobą parasolkę.
   Ominęła dział naukowy, dział przygodowy, dział… już nawet nie wiedziała, jakie literki układają się w nazwę działu. Jest! „Fantastyka”. Spojrzała odruchowo na bibliotekarkę, ale ta patrzyła coś w monitorze komputera. Książki zajmowały dwa regały. Lili nigdy jeszcze nie czytała nic z fantastyki, a przynajmniej nie przypominała sobie, aby świadomie po nią sięgała. Zawsze wolała realizm. Nie cierpiała wymyślonych postaci. Wolała opierać się na twierdzeniach, na czymś, co zostało udowodnione albo miało jakieś logiczne wytłumaczenie, które wcześniej czy później ktoś odkryje. Nie wierzyła w magię, w jakiejś dziwne istoty ani nawet gadające zwierzęta. „Czemu ten facet uparł się na ten dział? – ta myśl nie dawała jej spokoju”. Dręczyła i dręczyła, wiercąc jej dziurę w mózgu. Nie wiedziała, za którą książkę złapać, aby móc się czegoś o tym dowiedzieć. Przecież nie miała żadnej pewności, że odkryje to po, co ktoś to pali. „Nie wiem też czy chce spalić konkretne książki, czy wszystkie…– próbowała znaleźć sens podpalania. – A może to zwykły piroman, którego podnieca widok ognia?”. Kompletnie nie wiedziała, czego ma szukać i gdzie to może znaleźć. Nikt przecież nie wskaże jej dobrej drogi, w którą powinna pójść.
 – Lili, pomóc ci w czymś? – Wzdrygnęła się na głos starszej pani – bibliotekarki. Odwróciła się do niej, a ta posłała jej delikatny uśmiech.
 – Nie, nie dziękuję – odezwała się zakłopotana, czując jakby ją przyłapano.
 – Na pewno? – Kobieta przyglądała jej się przez dłuższy czas, aż Lili poczuła się skrępowana tym przewiercającym ją wzrokiem. Już miała coś powiedzieć, ale do biblioteki wszedł młody mężczyzna z długimi, falowanymi, brązowymi włosami. Jego twarz nie wyrażała uśmiechu, smutku, ale obojętność. A może nie wyrażała nic? Zupełnie nic? Zero emocji?
 – Chciałbym założyć u państwa kartę, można? – spytał uprzejmie. Lili przyjrzała się jego ciemnym spodniom i czarnej, skórzanej kurtce. Zniżyła wzrok na czarne buty, które swoją podeszwą zabiłyby niejednego człowieka. Właściwie to bardziej uszkodziłyby niż zabiłyby.
 – Jasne, mogę poprosić o dowód? – Uśmiechnęła się bibliotekarka, ciesząc się z nowego członka, który wstępuje w kręgi społeczności, lubiącej czytać i to właśnie z jej biblioteki chciałby wypożyczać. Chłopak wsadził rękę do kieszeni spodni. Potem wyjął ją, nie znajdując niczego. Zapuścił dłoń tym razem we wnętrze kurtki i wyjął mały prostokącik. Popatrzył na niego i z lekkim zawahaniem podał kobiecie. Przepisała jego dane i oddała mu go z powrotem. Poprosiła o podpis i podała mu kartę biblioteczną. Lili cały czas mu się przyglądała, mając już prawie na języku, to skąd go znała… Ukryła się za regałem, przypominając sobie jego twarz. Zdziwiła się, że tak długo myślała nad tym, kim on jest, skoro właśnie w jego sprawie tu była… „A może to nie on? – przebiła się jedna z myśli, które Lili chętnie by zaakceptowała. – Przecież jego twarz widziałam tylko we śnie i raz, kiedy przemknął się na mieście. Szybko znikł i nie mogłam się nawet mu przyjrzeć”. Wyciągnęła jedną z książek, aby móc przez szparę obserwować nieznajomego. „Zawsze gdy go widziałam, zbliżała się późna godzina, w której zdrowe oko zauważy tylko zarys postaci, a nie twarz”. Brunetka coraz bardziej przekonywała się, że to nie ten chłopak. Przecież po co zakładałby sobie kartę w bibliotece, którą chce spalić? Ponadto ostatnio widziała go przy muzeum, a nie bibliotece. Westchnęła głośno i ze złością włożyła książkę w szparę. Miała już dość tych rozmyśleń, grzebania w czymś, co wydawało jej się kompletną bujdą. „Kto normalny śledzi ludzi, myśląc że są podpalaczami? Co też mi przyszło do głowy, aby się w to pakować – stwierdziła i wyszła zza regału”.
 – Dziękuję – odezwał się krótko i odwrócił się w stronę Lili. Dziewczyna stanęła, jakby miał jakąś magiczną moc zatrzymywania czasu. Omiótł ją wzrokiem, a potem spojrzał w jej oczy. Nie uśmiechnął się, nie zmienił nawet wyrazu twarzy. Zwyczajnie wyszedł z biblioteki. Dopiero po chwili ocknęła się, przypominając sobie, że stoi w bezruchu. Starsza pani spojrzała na nią zaciekawiona. Wzbudziła również zainteresowanie u paru osób, wybierających książkę.
 – Poproszę tę. – Dopiero nastoletnia dziewczyna odwróciła ich uwagę, kładąc książkę na stole. Lili przyjrzała się jej długim blond włosom, które sięgały niemal do pasa. Ubrany miała czarny płaszczyk, który zakrywał jej nogi aż do kolan, ukazując granatowe spodnie, których nogawki wsunęła w brązowe pół kozaki. Brunetka przyjrzała się książce, którą po chwili dziewczyna wzięła z biurka, kiedy bibliotekarka wpisała ją na listę. – Dziękuję – podziękowała i wyszła z biblioteki. Lili mignęła przed oczyma okładka z narysowanym magiem, który trzymał ręce nad kulą. Jak zaczarowana powędrowała za nastolatką.
 – Hej! – Zaczepiła dziewczynę, która odwróciła się w stronę Lili. Brunetka trochę zakłopotana spytała: – Przepraszam, że pytam, ale o czym właściwie jest fantastyka? – Minęła chwila ciszy. – Znaczy czy wszystko tam jest nieprawdziwe? – Zreflektowała się prędko. Nastolatka odgarnęła kosmyk włosów z twarzy, przyglądając się Lili i myśląc nad nagłym pytaniem. – Pytam, bo ktoś mi ją polecił, a jeszcze nigdy jej nie czytałam – dopowiedziała, kiedy wciąż nie uzyskała żadnej odpowiedzi.
 – W większości tak – odpowiedziała krótko dziewczyna. – Wymyślone postanie, świat. Różne moce, których przecież nikt w rzeczywistym świecie nie ma. – Lili słuchała jej uważnie, chcąc zapamiętać wszystko co mówi i znaleźć w tym coś istotnego. Nastolatka jednak nic więcej nie powiedziała.
   Brunetka zastanawiała się nad kolejnym pytaniem, które mogłoby jej pomóc.
 – A kto jest jednym z lepszych polskich autorów fantastyki?
 – Andrzej Sapkowski – odparła bez wahania.
 – A o czym pisze? – spytała zaciekawiona. Może tu znajdzie jakiś trop?
 – Słynna jest jego saga o Wiedźminie, który rozprawia się ze szkodliwymi istotami i bierze za to pieniądze. Poza tym są tam również inne postacie, a jedna z nich odegra wielką rolę w życiu bohatera. Polecam. – Po raz pierwszy uśmiechnęła się do Lili i już nie patrzyła na nią podejrzliwym wzrokiem.
 – Dziękuję ci bardzo. – Odwzajemniła gest, a dziewczyna odeszła w swoją stronę, wcześniej wkładając słuchawki w uszy, pozwalając aby muzyka oderwała ją od rzeczywistości i zagłuszyła jej myśli. – Nic mi to nie mówi – Lili westchnęła ze zrezygnowaniem. – Chyba dostaje jakiejś paranoi – stwierdziła, zauważając, że starszy pan z lekką bródką, o niskim wzroście, przygląda jej się zainteresowany. „No tak, przecież gadam sama do siebie – pomyślała”.

   Przeszło jej przez myśl, aby wrócić do biblioteki i zapytać o wspomnianego „Wiedźmina”, jednak nie widziała związku z mężczyzną, który podpala książki. „Chociaż… – w głowie Lili pojawiła się kolejna myśl. – A jeśli to popularna saga, to może ma na pieńku z autorem i chce pozbawić go jego powieści. Nie, przecież jak pożyczają z biblioteki, to autor nie ma żadnego zysku”. Przeszła parę kroków i zatrzymała się. „No właśnie! Może chce mieć zysk i nasyła ludzi, aby odebrali możliwość czytania jego działa w bibliotece. Nie, chyba wpadam w paranoję… Nie powinnam się tym przejmować – postanowiła i przyspieszyła kroku".
  Ciemność witała ich coraz wcześniej, chcąc przyzwyczaić ludzi do częstszej jej obecności w czasie zimy. Ogarniała wszystko mrokiem i gdyby nie latarnie oraz biały śnieg, który już niedługo miał się pojawić, bałaby się sama wracać do domu. Chociaż Lili nigdy nie uważała się za przesadnie bojaźliwą. Jednak odkąd straciła Martina, już nie czuła się tak pewnie na świecie. Chociaż miała brata i ostatnio naprawdę pozwolił jej poczuć swoje wsparcie, za które mocno powinna mu podziękować. Zwłaszcza, że dopiero teraz zauważyła jak bardzo go nie doceniała. Przecież ma własne życie i mógł się zająć nim, a nie przyjeżdżać do niej, odwiedzać. Lili właśnie sobie uświadomiła, że jeszcze ani razu, to ona nie zajrzała do jego nowego mieszkania, nie wiedziała jak właściwie on sobie radzi. Pamiętała tylko, kiedy opowiadał o sobie, może chcąc zachęcić ją do zwierzenia… a może potrzebował pomocy, wysłuchania? Musi to nadrobić. Wzdrygnęła się mocno, kiedy nagle poczuła jak ktoś oplata swoje ręce wokół jej brzucha i ciągnie do góry. W mgnieniu oka oderwane zostały jej nogi od podłoża. Przeraziła się, nie zdążając nawet wydobyć z siebie dźwięku, kiedy wirowała już wokół własnej osi. „Co się dzieje? – przeszło jej tylko przez myśl”.
 – Udało się! – Usłyszała znajomy głos. Lili chyba właśnie w tej chwili, potępiała siebie za zrównoważenie emocjonalne, które nie potrafiło wydobyć z niej żadnego dźwięku ani ruchu, aby się obronić. W końcu postawiono ją na nogi. Zakręciło jej się lekko w głowie. – Dobrze się czujesz? – spytał chłopak. Dopiero teraz rozpoznała Kasjana.
 – Tak, ale co się stało, wariacie? – odezwała się skołowana zaistniałą sytuacją.
 – Dziewczyna z kwiaciarni się ze mną umówiła. – Wyprężył się i spojrzał dumnie przed siebie.
 – Dałeś jej jajecznice?
 – Bardzo zabawne. – Na chwilę jakby wyrwał się z euforii.
 – Ale jak to się właściwie stało? – spytała, mocno zaciekawiona historią Kasjana. Właściwie jak niczym innym.
 – Tajemnica. – Uśmiechnął się szeroko.
 – Ale jak to? – Czuła w środku jakiś niedosyt z opowieści.
 – Każdy może mieć tajemnice, prawda Lili? – Spojrzał na nią z ukosa. Z pewnością miał coś na myśli i ona dobrze wiedziała co. Nie spodziewała się jednak, że Kasjan ukryje przed nią tak prostą sprawę, nie chcąc podzielić się nawet ogólnymi faktami. Wcześniej wydawało jej się, że raczej lubi mówić o sobie, a okazał się jednak bardziej upartym przeciwnikiem. Chociaż z pewnością nie dorównywał uporowi Lili.
 – Jak chcesz – odparła z mniejszym już entuzjazmem. Wzbiła wzrok w podłogę, pamiętając dokładnie o czym nie chciała mu opowiedzieć.
 – Hej, przepraszam – Kasjan odezwał się niemal natychmiast. W jego głosie czuła żal, winę. – Nie powinienem. Nikt nie ma prawa wymagać od kogoś zwierzeń. – Zatrzymał się na chwilę, ale Lili nic nie odpowiedziała. – Po prostu spytałem o najładniejsze kwiaty w jej kwiaciarni, bo chciałem je podarować pięknej kobiecie. Uśmiechnęła się i mi je wręczyła. Od razu jak zapłaciłem, to wyszedłem ze sklepu. Wróciłem po trzydziestu sekundach i wręczyłem je Karolinie, bo właśnie tak ma na imię. Zaśmiała się, a cudownie słyszeć ten dźwięk z ust ukochanej osoby i zgodziła się wybrać ze mną w sobotę na spacer. Właściwie to gdzieś, ale nie wiem gdzie, bo sama chciała mieć również w tym jakiś wpływ. Pochwaliła mnie za odwagę i poprawę jej nastroju. Chociaż jak dla mnie, to zawsze się uśmiechała, ale skoro mogłem to uczynić, to tym bardziej się cieszę. – Wyznał Kasjan, po raz kolejny pokazując, że w końcu się wyłamał i powiedział sam bez żadnego namawiania.
   Lili podniosła w końcu głowę i uśmiechnęła się do współlokatora. Z każdym słowem jej serce, jakby unosiło się w górę, słysząc że Kasjanowi udało się namówić dziewczynę do siebie i dzięki temu jest szczęśliwy. Znów poczuła coś jej już dobrze znanego… 

---------
   Wiem, wiem. Dostanę pewnie burę za to, że nie napisałam nic w lutym. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że mój mózg dryfował w okolicach fizyki, przeskakując czasem do angielskiego i tak w kółko. Jeszcze dotrwać do matury i odpocznę od nauki, pewnie przechodząc w październiku na coś, co zmusi mnie do tęsknoty za licealną nauką, ale mimo wszystko wolę mieć optymistycznieje podejście i myśleć, że zdam maturę, a studia mnie nie zanudzą i może pozwolą mi jednak trochę odetchnąć :). Dziękuję za poprzednie dwa komentarze, a szczególnie Rudej, która dorobiła mi skrzydła, stwierdzając że poprzedni rozdział jej się najbardziej podobał. Cieszę się z tej pochwały i liczę na to, że dalej się będziesz dzielić swoimi opiniami, może podpowiadając mi co Ci się nie podoba lub co wyszło dobrze, bo to naprawdę pomaga. Dziękuję też Moni, której aż mi się szkoda robi, bo jest takim kapitanem hakiem z jedną sprawną ręką na razie, dlatego współczuję Ci mocno i również dziękuję za Twój komentarz. Pozdrawiam i stworzyłam jedną nową zakładkę, więc jak ktoś ma ochotę zajrzeć do niej to zapraszam. Także stworzyłam ankietę i liczę na Wasze głosy :)

PS Stawiam sobie wyzwanie, że jeszcze jeden rozdział pojawi się w marcu w tym roku.
PS2 Wpadło mi kilka pomysłów do głowy i postaram się, aby niedługo już nie wiało taką nudą.
PS3 Ankieta wykasowana, bo nie zapisują się głosy, a nie wiem jak sobie z tym poradzić. Pytanie takie: Rozdziały głównie mają więcej niż 3500 słów, czy to jest dla Was optymalna ilość, jest to za dużo a może za mało?

9 komentarzy:

  1. Zdecydowanie popieram Twoje wyzwanie! Byłoby bardzo miło z Twojej strony gdybyś dodała coś w marcu skoro w lutym nic nie było;D Także czekam na wiadomość! ;)

    I bardzo dziękuję za ujęcie mnie pod rozdziałem;D Wiem jak pomagają przeróżne słowa krytyki bądź wyrażanie własnego zdania, dlatego zawsze staram się pisać szczerze, co myślę i cieszę się, że to CI pomaga;) Jeszcze odniosę się do Twojego pytania w sondzie. Jeśli rozdziały mają się pojawiać tak rzadko, to 3,5k to zdecydowanie mało:D Z 4k by się przydało. Ale jeśli miałyby być częściej, to myślę, że będzie ok;) Także wcisnę, że jest w porządku, ale będziesz wiedzieć o co mi chodzi;D

    A teraz rozdział. No więc tak... myślę, że coraz bardziej wdrążasz nas w ten wątek z podpaleniami. I teraz już nie mam wątpliwości, że ten chłopak ma jakiś związek z tym wszystkim. Po tym rozdziale mam wrażenie, że nie jest on jakiś specjalnie niebezpieczny czy groźny. Ma jakąś misję do wykonania i stara się to zrobić, ale jakoś niespecjalnie mu to wychodzi. Poza tym musi sam siebie motywować by wykonać to zadanie, a to oznacza, że hm... nie jest do końca pewny co robi. Przynajmniej takie wrażenie odniosłam na początku rozdziału. Sądzę, że nie jest jakiś bezwzględny, nie zależy mu na tym celu za bardzo. Robi to bo musi.A czemu musi? Tego nie wiem. Oczywiście mogę się mylić, ale to było moje pierwsze spostrzeżenie na jego temat.

    Lilly coraz bardziej angażuje się w sprawę i to widać. Sama nie wie od czego zacząć i jak się zabrać za to śledztwo, ale ciągnie ją do tej sprawy i to bardzo ;D ciekawa jestem czy w końcu wpadnie na jakiś trop i czy w kolejnych rozdziałach również będzie coś w tym kierunku robić.W każdym razie jestem pewna, że to nie będzie jej ostatnie spotkanie z tym chłopakiem;D

    Co do uwag czy krytyki... w tym rozdziale chyba brak;D

    Pozdrawiam! ;* I mam nadzieję, że wena w marcu jeszcze dopisze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam nadzieje, że dam radę coś napisać i zaszczycę Cię tym powiadomieniem :P.Mówię, że 3500 jest to najmniej jak dotąd, bo 4000 już bywało albo mało brakowało :). Pytam, bo nie chcę Was zanudzić. Mam pewne pomysły na te opowiadanie i muszę tylko jeszcze sobie to w głowie poukładać i będzie dobrze :)
      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Dobra, obiecałam, że nadrobię zaległości rozdziałowe, więc wykorzystując wolną chwilkę, postanowiłam to zrobić teraz. Całkiem wypadłam z rytmu i nie umiem na nowo odnaleźć się w bloggerze, więc nie oczekuj mega długiego komentarza. Tak tylko uprzedzam.
    Rozdział był fajny. Nurtuje mnie postać tego chłopaczka. Jest tajemniczy, praktycznie nic o nim nie wiemy, ale jego udział w podpaleniach nie budzi wątpliwości. Pytaniem pozostaje tylko po co to robi i kto nim rządzi. Wyczuwam zalążek fantastyki i wydaje mi się, że będzie to bardzo ciekawe.
    Widać, że również Lili nie daje sobie spokoju z tajemniczym podpalaczem. Temat ten całkowicie zaprząta jej myśli, a nawet spowodował, że dziewczyna zaczyna pomalutku prowadzić swoje prywatne śledztwo - do czego ją to doprowadzi? Mam nadzieję, że nie wpakuje się w jakieś straszne kłopoty. Co tam jeszcze... A, wiem. Podoba mi się relacja, jaka łączy ją z bratem. Widać, że w pewnym stopniu są dla siebie bardzo ważni. Seba potrafi wydobyć z niej tą wewnętrzną radość i sprawić, że problemy choć na chwile gdzieś umykają.
    No i Kasjan. Fajnie, że udało mu się umówić z tą kwiaciarką. W końcu do odważnych świat należy :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli jest coś oprócz "fajny rozdział, pozdrawiam" to już mi się podoba :D. Na szczęście chyba już powoli znikają z blogosfery takie króciutkie komentarze, które nic nie wnoszą. No właśnie, do czego może ją to doprowadzić... *demoniczny śmiech*. Zawsze tworzyłam przyjaźń między bohaterami, ale tutaj moim zdaniem chyba wyszła mi najlepiej. Po raz pierwszy, kiedy przyjacielem okazał się brat.
      Dziękuję :)

      Usuń
  3. http://skradzione-dziecko.blogspot.com

    Tak jak obiecałem wrzucam link i zapraszam, aktualizacja zawsze 15 i 30 każdego miesiąca. Przepraszam, że już nie wchodzę do spamu, ale boję się wyłączyć stronę, że potem mi się nie załączy z winy wolnego internetu.

    Rano (przed 12) w tym miejscu pojawi się także mój komentarz odnośnie tego czwartego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  4. "ciesząc się z nowego członka, które...." - literówka
    "wymyślone postanie" - kolejna, było jeszcze kilka, ale nie zwróciłem szczególnej uwagi i szczerze to się tak zaczytałem, że nie miałem ochoty kopiować i wklejać (przepisywać tych literówek do komentarza), bo nie było ich aż tak dużo by kuły w oczy.
    "namówić dziewczynę do siebie" - dziwnie brzmi, może lepiej "przekonać dziewczynę do siebie".
    Lubię Kasjana, i nawet do Lili zapałałem sympatią, Sebastian mi z lekka zawadza, a Daria jest taką dzikuską, że aż mi jej szkoda.
    To Kasjana szczęście, gdy ktoś zjadł jego dania i nie umarł xD Bezcenne, po prostu bezcenne. Podziwiam go, że aż tak się poświęcił, że dla ukochanej osoby nauczył się gotować. Myślę, że ma on zadatki na całkiem fajnego chłopaka i w przyszłości dobrego męża, bo jest gotowy przychylić się do drugiej osoby i nie myśli tylko i wyłącznie o sobie.
    To jak Lili gdybała i snuła różne domysły na temat Wiedźmina i jego autora, także mnie ubawiło. Tak więc z twoim stylem jest coraz lepiej i z rozdziału na rozdział wydaje mi się coraz mniej sztuczny i już nie taki nużący... nie taki... ociężały...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Daria właśnie takim dzikusem będzie, chociaż kto wie, co będzie potem. Cieszy mnie to, że polubiłeś jednak Lili. Kasjan trochę wyszedł z pod mojej kontroli, bo nie takie miał zadanie, także na przekór mi, chyba jednak kazał się pokazać, jako dobry chłopak. Cóż ja również mam problemy z gotowaniem i to naprawdę miło słyszeć, jak komuś smakuje ;D. A dziękuję i przyznam, że te poprzednie faktycznie były takie wprowadzające i zbyt ociężałe, a za błędy dziękuję, postaram się ich poszukać, bo na razie znalazłam właśnie ten pierwszy tylko.

      Usuń
  5. Kasjan <3 On jest tak żywy, tak realny i tak jeszcze niedorosły, że aż by się chciało przytulić. Chętnie bym wzięła go do mojego domu, uwolniła przy okazji od tych dwóch wariatek (Lili i Dari), a on w zamian by dla mnie gotował, bo gotowania nie cierpię jak nic innego z domowych obowiązków, ale jeść już lubię, no i właśnie spaghetti najbardziej!
    Teorie Lili ciekawe. Pytanie tylko czy są prawdziwe. Szczerze wątpię, a ten podpalacz coraz bardziej mnie fascynuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Kasjan też nie umie gotować. Chce, ale bez pomocy to jakoś ciężko mu przychodzi :D. Ja obecnie się uczę gotować, ale np. dla mnie najgorsze jest zmywanie ;P. A spaghetti to jem tylko u kumpla :D.

      Usuń