„Znowu mi się nie udało – ta myśl nie
pozwalała młodemu chłopakowi osiągnąć spokoju”. Kolejny raz spaprał robotę.
Wiedział, że nie ujdzie mu to na sucho. Jednak podpalenia są trudne również w
nocy. Nawet świadomość, że nie został złapany, nie zdołała poprawić mu humoru.
Ledwo zdążył zsiąść z motoru, a poczuł, jakby coś na podobieństwo ognia,
właśnie ryło mu napisy na dłoni. Syknął z bólu i spojrzał na nią: „Masz
ostatnią szansę”. Widocznie szefowi spodobała się taka forma karania jego
niepowodzeń. Literki powoli znikały, dając nadzieje na zapomnienie o bólu.
On wcale nie chciał się w to pakować. Tylko to
stało się jedyną szansą na naprawienie tego, co zrobił. A raczej na odkupienie
swoich win. Myślał, że to nie będzie nic trudnego. Zwłaszcza, że nie miał
problemu w odnalezieniu się w nowym środowisku. Musiał jednak uważać na to, co
robi. Z początku szło łatwo i już prawie spoczął na laurach, jednak dość szybko
przywitał się z porażką, za którą został ukarany. Jeszcze nigdy nie czuł ognia
na dłoni. Miał świadomość tego, że jeżeli mu się nie uda wykonać zadania, to
poczuje ten żywioł na całym swoim ciele. „Nie jestem pieprzoną czarownicą, aby
mnie palić na stosie – pomyślał ze złością. – Wykonam te zadanie i nie poddam
się tak łatwo”.
Lili głowiła się nad tym, co mówił profesor.
Pogrążona w zamyśleniu, spoglądała leniwie na wzory, których oznaczeń nie
usłyszała. Kiedy w końcu udało jej się skupić uwagę, to kompletnie nie
wiedziała już o co temu starszemu panu może chodzić. Nie wypadało, aby mu
przerwać i wyjawić jak bardzo okropne są myśli, nie pozwalające skupić się na
wykładzie.
– Nie ma pytań? Dziękuję. – Usłyszała niski
głos starszego pana, którego wręcz zawiodła cisza na jego pytanie. Mężczyzna
lubił rozmawiać, ale średnio podobało mu się powtarzanie czegoś kilka razy. Na
to nie był cierpliwy. Tępił brak szacunku do tego, co im przekazuje.
–
Magda, mogę pożyczyć notatki? – zagadała Lili już przeczuwając, że nie obejdzie
się bez serii pytań.
Najpierw zielone tęczówki Magdy
prześwidrowały ją całą, a potem zatrzymały się na jej twarzy, jakby chciały
uzyskać odpowiedź. Jeden kącik ust
podobnie jak prawa brew, uniósł się w górę.
– Nie notowałaś? – spytała podejrzliwie. Lili
przecież zawsze to robiła.
– Po prostu trochę się zamyśliłam i nie
zrozumiałam kilku znaczeń wzorów – wytłumaczyła brunetka, dobrze wiedząc, że to
nie wystarczy. Magda dalej wpatrywała się z podobnym spojrzeniem. – Pożyczysz
czy nie? – Zniecierpliwiła się Lili. Nie miała ochoty na opowieści.
– Och, dobrze. – Zaśmiała się Magda. – Tylko
mnie nie ugryź. – Wygrzebała z teczki zeszyt, podając go koleżance. – Ale coś
mi tu wyraźnie nie gra. A to, że nie chcesz powiedzieć, to jeszcze bardziej
potwierdza moje domysły. – Ucieszyła się Magda, ale Lili oprócz przewrócenia
oczyma, nie powiedziała nic w tym temacie.
– Dzięki. – Uśmiechnęła się, chowając je do
torby. – Będę już lecieć.
– Lili! – zawołała Magda. Brunetka odwróciła
się. – Masz wolną sobotę? – spytała dziewczyna.
Szatynka widziała jak na twarzy koleżanki
pojawiło się zdziwienie, zawahanie, a potem z jej ust padło niepewne „tak”. W
dodatku jeszcze zgodziła się na jakieś spotkanie. Właściwie to ich spędzanie
wspólnego czasu ograniczało się do życia na uczelni i rzadkiemu wypadowi na
kawę. Lili zawsze wykręcała się, że musi coś zrobić. Magda nie nalegała, choć
trochę ją to denerwowało. Rozumiała jednak, że dziewczyna nie jest stąd i
możliwe, że gdzieś jeździ, ma inne sprawy do załatwienia. A Magda nie należała
do osób, które się narzucały… no może czasem tak.
Weszła do domu pogrążona w zamyśleniu,
przemierzając kuchnie bez uraczenia spojrzeniem osób w niej się znajdujących.
Chciała dostać się do pokoju, nie musząc odpowiadać na żadne pytania. Nie
wdawać się w nawet najmniejszą dyskusje. Po prostu zagłębić się w swoich
myślach i wtopić się w głąb swojej wyobraźni, która może nasunie jej powód, dla
którego ten szaleniec podpala biblioteki i muzea. Nie zdołała zawiadomić służb
o tym, że powinni się zainteresować tamtym budynkiem, bo ktoś się na niego
czai. Nie, bo jej samej ciężko przychodziło do głowy, że poszła za podpalaczem,
który może wcale nim nie był? Nawet nie wierzyła, że ona wciąż o tym myśli, o
czymś co wydaje się dziwne… bo skąd ten motor, który się tam pojawił tak nagle?
– Cześć, Lili! – Myśli prysły w jednej chwili,
kiedy usłyszała głos brata. Odwróciła się mimowolnie i uśmiechnęła. Znów
siedział na tym samym krześle co ostatnio. Tylko tym razem na talerzu przed nim
leżało spaghetti.
– Właśnie Sebastian kosztował mojej potrawy… i
nadal żyje. – Kasjan wybałuszył oczy , ukazując teatralne zdziwienie. – A to
dzięki tobie. – Uśmiechnął się w jej stronę, puszczając oczko.
– To chyba bez żadnych zmartwień możesz
spróbować kogoś tym poczęstować –
odezwała się przyjaźnie, podchodząc do nich.
Gdy tylko znalazła się kilka centymetrów od
brata, uścisnął ją mocno, a Lili z lekkim zdziwieniem odwzajemniła uścisk.
Pamiętała jego ostatnie słowa, kiedy mówił, że czuł, jakby ją tracił. Brunetka
chciała nadrobić stracone momenty, w których nie okazywała żadnych uczuć.
Przecież Sebastian najbardziej na nie zasługiwał. Kasjan przypatrywał się
rodzeństwu. Zdumiony widokiem uścisku, gdyż Lili wydawała się mu trochę
chłodną, zamkniętą osobą na takie zbliżenia. Jednak nie wątpił w jej dobre
serce, które pokazała, choćby tą nauką gotowania, która na szczęście nie poszła
na marne. Ale coś dusiła w sobie – tego był pewien. Nie miał odwagi spytać się
o to Sebastiana. Niewiele go znał, a miał wrażenie, że ani on nie będzie z tego
zadowolony, ani tym bardziej Lilka. Może kiedyś dostąpi zaszczytu dowiedzenia
się prawdy o tym, co ją boli. Widział, że brat się o nią martwi, choć nie
chciał tego okazywać; nie prosił jego ani Darii o nic.
– Masz dzisiaj czas? – zagaił Sebastian,
unosząc lekko kąciki ust.
– Mam – odezwała się po chwili brunetka.
– Nie chce cię dziś nigdzie ciągać po mieście,
bo wróciłem prosto z pracy, ale pokój mi chyba możesz pokazać. – Zaśmiał się
mimowolnie. – Chyba od kiedy go pomalowaliśmy, nawet do niego nie zajrzałem.
– Jesteś tu trzeci raz od października, a mamy
listopad. – Lili uśmiechnęła się lekko, choć jej samej cisnęło się na myśl, że
to za często. To nie tak, że nie lubiła brata – wręcz przeciwnie. Tylko miała
wrażenie, jakby chciał ją kontrolować, a ona wcześniej nie zwróciła na to
uwagi. Właściwie tylko ta wizyta mogła dowodzić temu, że martwi się o nią,
dogląda jej.
– Dzięki Kasjan za spaghetti. – Wstał z
krzesła. – Teraz już możesz lecieć na podbój dziewczyny.
– Która poleci na marne spaghetti? – odezwał
się pesymistycznie szatyn.
– Niektóre nie potrzebują niczego wyszukanego,
aby docenić starania. – Uśmiechnął się Sebastian i poszedł za Lili do pokoju.
„A jak uważa kwiaciarka? – zadawał sobie te pytanie”. Może powinien nauczyć się jakiegoś deseru?
Słodkości zawsze są dobrze odbierane. Mama mu mówiła, że ktoś, kto nie lubi
słodyczy, nie ma poczucia humoru. On wierzył, że serce kwiaciarki jest miękkie i gotowe docenić słodkość. A może raczej
żołądek?
Stał tak, opierając głowę na rękach i
zagłębiał się w myśli o nieznajomej dziewczynie, która niedaleko stąd miała
swój sklep, gdzie sprzedawała ładne roślinki. Prawie tak cudowne jak ona…
Sebastian usiadł na krawędzi łóżka i czekał
aż siostra zajmie miejsce naprzeciw niego, usadzając się na krześle. Jakby
słysząc jego myśli, zrobiła to. Zastanawiał się, co powiedzieć. Za wszelką cenę
nie chciał, aby wydawało jej się, że ją kontroluje. On zwyczajnie pragnął znów
spędzać z nią tyle czasu, co wcześniej. Nie musiały rozłączać ich kilometry. To
nie powinno stanowić żadnej przeszkody.
– Kręci mi się w głowie od tych komputerów –
wyznał. Sebastian pracował jako grafik komputerowy, więc musiał mieć do
czynienia z nimi na co dzień. Pamiętał, jak nie mógł się zdecydować na co
pójść. Chyba nigdy nie posądzałaby go właśnie o coś związanego z komputerem.
Sebastian lubił świeże powietrze i nie dla niego przesiadywanie całymi dniami
przed jakąś maszyną. Wiedziała jednak, że lubi tworzyć coś nowego, ale
rysowanie mu nie szło. Za to na komputerze za pomocą różnych programów stawało
się to dużo łatwiejsze i zaskakująco pomocne dla innych. Chyba właśnie to nim
pokierowało przy wyborze. – A ty masz jakieś plany na sobotę? – spytał,
zmieniając temat. – Chciałbym pojechać do rodziców, spędzić z nimi trochę
czasu. Pobyć w naszym rodzinnym mieście. Nigdzie jak tam, nie potrafię
wypocząć.
– Magda umówiła się ze mną na sobotę –
odezwała się Lili.
– Naprawdę? – spytał chyba trochę zbyt
zaskoczony, ale uświadomił to sobie za późno. – To fajnie. To miła dziewczyna.
– Uśmiechnął się, ale wciąż nie czuł dostatecznego wykręcenia się ze swojej
gafy. – Ładna jest. – Zaśmiał się, chcąc rozładować napięcie.
Brunetka już chciała coś powiedzieć, ale
słysząc te słowa, tylko się roześmiała. Właściwie nie wiedziała dlaczego.
Zdawała sobie sprawę z zaskoczenia brata, ale nie mogła być na niego za to zła.
W końcu wiedział, że nie utrzymywała z nikim większych relacji.
– Śmiejesz się ze mnie? – spytał, podnosząc
lekko głos. Wciąż wątpił w to, że Lili na niego nie na wrzeszczy. Brunetka
spojrzała na niego zdziwiona. „O co mu chodzi? – zdziwiła się nagle jego zmianą
tonu”. W mgnieniu oka jego palce wędrowały po bokach jej brzucha, machinalnie
powtarzając ten sam ruch.
Z ust siostry usłyszał tylko głośny śmiech,
który momentalnie przemienił się w cichy chichot. Skuliła się lekko i
bezskutecznie próbowała odciągnąć jego ręce od siebie, ale one jakby przykleiły
się do jej ciała i dręczyły, chcąc za wszelką cenę wydobyć z niej radość. Lili
już zapomniała, jak brat często ją łaskotał, kiedy obraziła się na niego za
jakąś błahą sprawę. Nie pomyślałaby wcześniej, że teraz uzna swoje problemy za
nieistotne. Sebastian, jako starszy od niej mógł ją dręczyć do woli, bo ona
nigdy nie potrafiła się przed tym obronić. Musiała przyznać, że po większej
dawce śmiechu, w jej myślach bardziej się rozjaśniało i pogodniej patrzyła na
problemy, które wcześniej wydawały się nierozwiązalne i niedopuszczalne było
to, że nie ustało na jej wyborze. Czasem Sebastian zwyczajnie nie mógł czegoś
dla niej zrobić, ale nie pozwolił na to, aby siedziała z tego powodu smutna i
obrażona na niego. Zwyczajnie też czasem brakowało mu taktu, coś źle powiedział
i aby naprawić swoje krzywdy, rozśmieszał ją do łez. Nigdy go to nie zawiodło.
– Sebastian! – Po jej pokoju rozległ się jej
głośny śmiech i wydobyte z ust cudem
imię brata.
Szatyn spojrzał na nią zadowolony i odsunął
ręce, aby pozwolić jej na wytchnienie. Radośnie patrzył, jak siostra oddycha
głęboko, a uśmiech z jej twarzy nie zszedł nawet na chwilę. Ich wzrok spotkał
się na chwilę ze sobą. Tym razem Lili zadowolona spojrzała na Sebastiana. Chyba
plan się powiódł i odpowiednia dawka szczęścia przemieszczała się teraz po
ciele dziewczyny, pilnując aby nie zapomnieć o żadnej choćby najmniejszej
przestrzeni.
– Cześć, Lili. Nie masz może… – Bez myśli o
prywatności człowieka, do pokoju wdarła się Daria. Zamilkła na widok Sebastiana
i miała już coś powiedzieć, ale ni stąd, ni z owąd pojawił się Kasjan, który
chwycił dziewczynę w pasie i wyprowadził za drzwi. Uśmiechnął się tylko, jakby
przepraszając za obecność współlokatorki. Sebastian spojrzał lekko zdziwiony na
siostrę, choć nie potrafił ukryć rozbawienia zachowaniem Darii. Zresztą Kasjan,
jakby bojąc się burzy, zabrał stąd Darię.
– Puść mnie kretynie! – krzyczała, odkładając
go pięściami, a przynajmniej tego domyślała się Lili po krótkich jękach
Kasjana.
– Przestań się wiercić! – I on miał już dosyć
jej zachowania.
– Dziwnych masz tych współlokatorów –
podsumował Sebastian, nie rozumiejąc całej tej sytuacji. Brunetka uśmiechnęła
się lekko, zgadzając się z nim w duchu. – Odprowadzisz mnie? – zapytał po
krótkiej chwili.
– Tak szybko? – odezwała się zaskoczona.
– Chciałem cię zabrać na weekend, ale skoro
masz zajęty, to innym razem. Poza tym miło cię czasem odwiedzić.
W sercu zrobiło się cieplej, a na usta
zawitał lekki uśmiech, który bał się powiększyć, ukazując większą radość.
Zwyczajnie jednak zrobiło jej się miło.
Znów odwzajemniła uścisk brata. Znów
cieszyła się z tego. Znów zobaczyła i jego uśmiech na twarzy. Nawet nie
wiedziała, że mogła za nim zatęsknić. Po tym jak odprowadziła brata, skierowała
się do swojej ulubionej biblioteki. Tym razem nie miała zamiaru się uczyć, ale
zapoznać się z czymś. Na niebie nie pokazywała się żadna mała chmurka, czyli
powinno być pogodnie, a ona nie musiała się martwić o powrót do domu. W razie
czego zawsze nosiła ze sobą parasolkę.
Ominęła dział naukowy, dział przygodowy,
dział… już nawet nie wiedziała, jakie literki układają się w nazwę działu.
Jest! „Fantastyka”. Spojrzała odruchowo na bibliotekarkę, ale ta patrzyła coś w
monitorze komputera. Książki zajmowały dwa regały. Lili nigdy jeszcze nie
czytała nic z fantastyki, a przynajmniej nie przypominała sobie, aby świadomie
po nią sięgała. Zawsze wolała realizm. Nie cierpiała wymyślonych postaci.
Wolała opierać się na twierdzeniach, na czymś, co zostało udowodnione albo
miało jakieś logiczne wytłumaczenie, które wcześniej czy później ktoś odkryje.
Nie wierzyła w magię, w jakiejś dziwne istoty ani nawet gadające zwierzęta.
„Czemu ten facet uparł się na ten dział? – ta myśl nie dawała jej spokoju”.
Dręczyła i dręczyła, wiercąc jej dziurę w mózgu. Nie wiedziała, za którą
książkę złapać, aby móc się czegoś o tym dowiedzieć. Przecież nie miała żadnej
pewności, że odkryje to po, co ktoś to pali. „Nie wiem też czy chce spalić
konkretne książki, czy wszystkie…– próbowała znaleźć sens podpalania. – A może
to zwykły piroman, którego podnieca widok ognia?”. Kompletnie nie wiedziała,
czego ma szukać i gdzie to może znaleźć. Nikt przecież nie wskaże jej dobrej
drogi, w którą powinna pójść.
– Lili, pomóc ci w czymś? – Wzdrygnęła się na
głos starszej pani – bibliotekarki. Odwróciła się do niej, a ta posłała jej
delikatny uśmiech.
– Nie, nie dziękuję – odezwała się
zakłopotana, czując jakby ją przyłapano.
– Na pewno? – Kobieta przyglądała jej się
przez dłuższy czas, aż Lili poczuła się skrępowana tym przewiercającym ją
wzrokiem. Już miała coś powiedzieć, ale do biblioteki wszedł młody mężczyzna z
długimi, falowanymi, brązowymi włosami. Jego twarz nie wyrażała uśmiechu,
smutku, ale obojętność. A może nie wyrażała nic? Zupełnie nic? Zero emocji?
– Chciałbym założyć u państwa kartę, można? –
spytał uprzejmie. Lili przyjrzała się jego ciemnym spodniom i czarnej,
skórzanej kurtce. Zniżyła wzrok na czarne buty, które swoją podeszwą zabiłyby
niejednego człowieka. Właściwie to bardziej uszkodziłyby niż zabiłyby.
– Jasne, mogę poprosić o dowód? – Uśmiechnęła
się bibliotekarka, ciesząc się z nowego członka, który wstępuje w kręgi
społeczności, lubiącej czytać i to właśnie z jej biblioteki chciałby
wypożyczać. Chłopak wsadził rękę do kieszeni spodni. Potem wyjął ją, nie
znajdując niczego. Zapuścił dłoń tym razem we wnętrze kurtki i wyjął mały
prostokącik. Popatrzył na niego i z lekkim zawahaniem podał kobiecie.
Przepisała jego dane i oddała mu go z powrotem. Poprosiła o podpis i podała mu
kartę biblioteczną. Lili cały czas mu się przyglądała, mając już prawie na
języku, to skąd go znała… Ukryła się za regałem, przypominając sobie jego
twarz. Zdziwiła się, że tak długo myślała nad tym, kim on jest, skoro właśnie w
jego sprawie tu była… „A może to nie on? – przebiła się jedna z myśli, które
Lili chętnie by zaakceptowała. – Przecież jego twarz widziałam tylko we śnie i
raz, kiedy przemknął się na mieście. Szybko znikł i nie mogłam się nawet mu
przyjrzeć”. Wyciągnęła jedną z książek, aby móc przez szparę obserwować
nieznajomego. „Zawsze gdy go widziałam, zbliżała się późna godzina, w której
zdrowe oko zauważy tylko zarys postaci, a nie twarz”. Brunetka coraz bardziej
przekonywała się, że to nie ten chłopak. Przecież po co zakładałby sobie kartę
w bibliotece, którą chce spalić? Ponadto ostatnio widziała go przy muzeum, a
nie bibliotece. Westchnęła głośno i ze złością włożyła książkę w szparę. Miała
już dość tych rozmyśleń, grzebania w czymś, co wydawało jej się kompletną
bujdą. „Kto normalny śledzi ludzi, myśląc że są podpalaczami? Co też mi
przyszło do głowy, aby się w to pakować – stwierdziła i wyszła zza regału”.
– Dziękuję – odezwał się krótko i odwrócił się
w stronę Lili. Dziewczyna stanęła, jakby miał jakąś magiczną moc zatrzymywania
czasu. Omiótł ją wzrokiem, a potem spojrzał w jej oczy. Nie uśmiechnął się, nie
zmienił nawet wyrazu twarzy. Zwyczajnie wyszedł z biblioteki. Dopiero po chwili
ocknęła się, przypominając sobie, że stoi w bezruchu. Starsza pani spojrzała na
nią zaciekawiona. Wzbudziła również zainteresowanie u paru osób, wybierających
książkę.
– Poproszę tę. – Dopiero nastoletnia
dziewczyna odwróciła ich uwagę, kładąc książkę na stole. Lili przyjrzała się
jej długim blond włosom, które sięgały niemal do pasa. Ubrany miała czarny
płaszczyk, który zakrywał jej nogi aż do kolan, ukazując granatowe spodnie,
których nogawki wsunęła w brązowe pół kozaki. Brunetka przyjrzała się książce,
którą po chwili dziewczyna wzięła z biurka, kiedy bibliotekarka wpisała ją na
listę. – Dziękuję – podziękowała i wyszła z biblioteki. Lili mignęła przed
oczyma okładka z narysowanym magiem, który trzymał ręce nad kulą. Jak
zaczarowana powędrowała za nastolatką.
– Hej! – Zaczepiła dziewczynę, która odwróciła
się w stronę Lili. Brunetka trochę zakłopotana spytała: – Przepraszam, że
pytam, ale o czym właściwie jest fantastyka? – Minęła chwila ciszy. – Znaczy
czy wszystko tam jest nieprawdziwe? – Zreflektowała się prędko. Nastolatka
odgarnęła kosmyk włosów z twarzy, przyglądając się Lili i myśląc nad nagłym
pytaniem. – Pytam, bo ktoś mi ją polecił, a jeszcze nigdy jej nie czytałam –
dopowiedziała, kiedy wciąż nie uzyskała żadnej odpowiedzi.
– W większości tak – odpowiedziała krótko
dziewczyna. – Wymyślone postanie, świat. Różne moce, których przecież nikt w
rzeczywistym świecie nie ma. – Lili słuchała jej uważnie, chcąc zapamiętać
wszystko co mówi i znaleźć w tym coś istotnego. Nastolatka jednak nic więcej
nie powiedziała.
Brunetka zastanawiała się nad kolejnym
pytaniem, które mogłoby jej pomóc.
– A kto jest jednym z lepszych polskich autorów
fantastyki?
– Andrzej Sapkowski – odparła bez wahania.
– A o czym pisze? – spytała zaciekawiona. Może
tu znajdzie jakiś trop?
– Słynna jest jego saga o Wiedźminie, który
rozprawia się ze szkodliwymi istotami i bierze za to pieniądze. Poza tym są tam
również inne postacie, a jedna z nich odegra wielką rolę w życiu bohatera.
Polecam. – Po raz pierwszy uśmiechnęła się do Lili i już nie patrzyła na nią
podejrzliwym wzrokiem.
– Dziękuję ci bardzo. – Odwzajemniła gest, a
dziewczyna odeszła w swoją stronę, wcześniej wkładając słuchawki w uszy,
pozwalając aby muzyka oderwała ją od rzeczywistości i zagłuszyła jej myśli. – Nic
mi to nie mówi – Lili westchnęła ze zrezygnowaniem. – Chyba dostaje jakiejś
paranoi – stwierdziła, zauważając, że starszy pan z lekką bródką, o niskim wzroście,
przygląda jej się zainteresowany. „No tak, przecież gadam sama do siebie –
pomyślała”.
Przeszło jej przez myśl, aby wrócić do
biblioteki i zapytać o wspomnianego „Wiedźmina”, jednak nie widziała związku z
mężczyzną, który podpala książki. „Chociaż… – w głowie Lili pojawiła się
kolejna myśl. – A jeśli to popularna saga, to może ma na pieńku z autorem i
chce pozbawić go jego powieści. Nie, przecież jak pożyczają z biblioteki, to
autor nie ma żadnego zysku”. Przeszła parę kroków i zatrzymała się. „No
właśnie! Może chce mieć zysk i nasyła ludzi, aby odebrali możliwość czytania
jego działa w bibliotece. Nie, chyba wpadam w paranoję… Nie powinnam się tym
przejmować – postanowiła i przyspieszyła kroku".
Ciemność witała ich coraz wcześniej, chcąc
przyzwyczaić ludzi do częstszej jej obecności w czasie zimy. Ogarniała wszystko
mrokiem i gdyby nie latarnie oraz biały śnieg, który już niedługo miał się
pojawić, bałaby się sama wracać do domu. Chociaż Lili nigdy nie uważała się za przesadnie
bojaźliwą. Jednak odkąd straciła Martina, już nie czuła się tak pewnie na
świecie. Chociaż miała brata i ostatnio naprawdę pozwolił jej poczuć swoje
wsparcie, za które mocno powinna mu podziękować. Zwłaszcza, że dopiero teraz
zauważyła jak bardzo go nie doceniała. Przecież ma własne życie i mógł się
zająć nim, a nie przyjeżdżać do niej, odwiedzać. Lili właśnie sobie
uświadomiła, że jeszcze ani razu, to ona nie zajrzała do jego nowego
mieszkania, nie wiedziała jak właściwie on sobie radzi. Pamiętała tylko, kiedy
opowiadał o sobie, może chcąc zachęcić ją do zwierzenia… a może potrzebował
pomocy, wysłuchania? Musi to nadrobić. Wzdrygnęła się mocno, kiedy nagle
poczuła jak ktoś oplata swoje ręce wokół jej brzucha i ciągnie do góry. W
mgnieniu oka oderwane zostały jej nogi od podłoża. Przeraziła się, nie zdążając
nawet wydobyć z siebie dźwięku, kiedy wirowała już wokół własnej osi. „Co się
dzieje? – przeszło jej tylko przez myśl”.
– Udało się! – Usłyszała znajomy głos. Lili
chyba właśnie w tej chwili, potępiała siebie za zrównoważenie emocjonalne,
które nie potrafiło wydobyć z niej żadnego dźwięku ani ruchu, aby się obronić. W
końcu postawiono ją na nogi. Zakręciło jej się lekko w głowie. – Dobrze się
czujesz? – spytał chłopak. Dopiero teraz rozpoznała Kasjana.
– Tak, ale co się stało, wariacie? – odezwała
się skołowana zaistniałą sytuacją.
– Dziewczyna z kwiaciarni się ze mną umówiła. –
Wyprężył się i spojrzał dumnie przed siebie.
– Dałeś jej jajecznice?
– Bardzo zabawne. – Na chwilę jakby wyrwał się
z euforii.
– Ale jak to się właściwie stało? – spytała,
mocno zaciekawiona historią Kasjana. Właściwie jak niczym innym.
– Tajemnica. – Uśmiechnął się szeroko.
– Ale jak to? – Czuła w środku jakiś niedosyt
z opowieści.
– Każdy może mieć tajemnice, prawda Lili? – Spojrzał
na nią z ukosa. Z pewnością miał coś na myśli i ona dobrze wiedziała co. Nie
spodziewała się jednak, że Kasjan ukryje przed nią tak prostą sprawę, nie chcąc
podzielić się nawet ogólnymi faktami. Wcześniej wydawało jej się, że raczej
lubi mówić o sobie, a okazał się jednak bardziej upartym przeciwnikiem. Chociaż
z pewnością nie dorównywał uporowi Lili.
– Jak chcesz – odparła z mniejszym już
entuzjazmem. Wzbiła wzrok w podłogę, pamiętając dokładnie o czym nie chciała mu
opowiedzieć.
– Hej, przepraszam – Kasjan odezwał się niemal
natychmiast. W jego głosie czuła żal, winę. – Nie powinienem. Nikt nie ma prawa
wymagać od kogoś zwierzeń. – Zatrzymał się na chwilę, ale Lili nic nie
odpowiedziała. – Po prostu spytałem o najładniejsze kwiaty w jej kwiaciarni, bo
chciałem je podarować pięknej kobiecie. Uśmiechnęła się i mi je wręczyła. Od
razu jak zapłaciłem, to wyszedłem ze sklepu. Wróciłem po trzydziestu sekundach
i wręczyłem je Karolinie, bo właśnie tak ma na imię. Zaśmiała się, a cudownie
słyszeć ten dźwięk z ust ukochanej osoby i zgodziła się wybrać ze mną w sobotę
na spacer. Właściwie to gdzieś, ale nie wiem gdzie, bo sama chciała mieć
również w tym jakiś wpływ. Pochwaliła mnie za odwagę i poprawę jej nastroju.
Chociaż jak dla mnie, to zawsze się uśmiechała, ale skoro mogłem to uczynić, to
tym bardziej się cieszę. – Wyznał Kasjan, po raz kolejny pokazując, że w końcu
się wyłamał i powiedział sam bez żadnego namawiania.
Lili podniosła w końcu głowę i uśmiechnęła
się do współlokatora. Z każdym słowem jej serce, jakby unosiło się w górę,
słysząc że Kasjanowi udało się namówić dziewczynę do siebie i dzięki temu jest
szczęśliwy. Znów poczuła coś jej już dobrze znanego…
---------
Wiem, wiem. Dostanę pewnie burę za to, że nie napisałam nic w lutym. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że mój mózg dryfował w okolicach fizyki, przeskakując czasem do angielskiego i tak w kółko. Jeszcze dotrwać do matury i odpocznę od nauki, pewnie przechodząc w październiku na coś, co zmusi mnie do tęsknoty za licealną nauką, ale mimo wszystko wolę mieć optymistycznieje podejście i myśleć, że zdam maturę, a studia mnie nie zanudzą i może pozwolą mi jednak trochę odetchnąć :). Dziękuję za poprzednie dwa komentarze, a szczególnie Rudej, która dorobiła mi skrzydła, stwierdzając że poprzedni rozdział jej się najbardziej podobał. Cieszę się z tej pochwały i liczę na to, że dalej się będziesz dzielić swoimi opiniami, może podpowiadając mi co Ci się nie podoba lub co wyszło dobrze, bo to naprawdę pomaga. Dziękuję też Moni, której aż mi się szkoda robi, bo jest takim kapitanem hakiem z jedną sprawną ręką na razie, dlatego współczuję Ci mocno i również dziękuję za Twój komentarz. Pozdrawiam i stworzyłam jedną nową zakładkę, więc jak ktoś ma ochotę zajrzeć do niej to zapraszam. Także stworzyłam ankietę i liczę na Wasze głosy :)
PS Stawiam sobie wyzwanie, że jeszcze jeden rozdział pojawi się w marcu w tym roku.
PS2 Wpadło mi kilka pomysłów do głowy i postaram się, aby niedługo już nie wiało taką nudą.
PS3 Ankieta wykasowana, bo nie zapisują się głosy, a nie wiem jak sobie z tym poradzić. Pytanie takie: Rozdziały głównie mają więcej niż 3500 słów, czy to jest dla Was optymalna ilość, jest to za dużo a może za mało?
Zdecydowanie popieram Twoje wyzwanie! Byłoby bardzo miło z Twojej strony gdybyś dodała coś w marcu skoro w lutym nic nie było;D Także czekam na wiadomość! ;)
OdpowiedzUsuńI bardzo dziękuję za ujęcie mnie pod rozdziałem;D Wiem jak pomagają przeróżne słowa krytyki bądź wyrażanie własnego zdania, dlatego zawsze staram się pisać szczerze, co myślę i cieszę się, że to CI pomaga;) Jeszcze odniosę się do Twojego pytania w sondzie. Jeśli rozdziały mają się pojawiać tak rzadko, to 3,5k to zdecydowanie mało:D Z 4k by się przydało. Ale jeśli miałyby być częściej, to myślę, że będzie ok;) Także wcisnę, że jest w porządku, ale będziesz wiedzieć o co mi chodzi;D
A teraz rozdział. No więc tak... myślę, że coraz bardziej wdrążasz nas w ten wątek z podpaleniami. I teraz już nie mam wątpliwości, że ten chłopak ma jakiś związek z tym wszystkim. Po tym rozdziale mam wrażenie, że nie jest on jakiś specjalnie niebezpieczny czy groźny. Ma jakąś misję do wykonania i stara się to zrobić, ale jakoś niespecjalnie mu to wychodzi. Poza tym musi sam siebie motywować by wykonać to zadanie, a to oznacza, że hm... nie jest do końca pewny co robi. Przynajmniej takie wrażenie odniosłam na początku rozdziału. Sądzę, że nie jest jakiś bezwzględny, nie zależy mu na tym celu za bardzo. Robi to bo musi.A czemu musi? Tego nie wiem. Oczywiście mogę się mylić, ale to było moje pierwsze spostrzeżenie na jego temat.
Lilly coraz bardziej angażuje się w sprawę i to widać. Sama nie wie od czego zacząć i jak się zabrać za to śledztwo, ale ciągnie ją do tej sprawy i to bardzo ;D ciekawa jestem czy w końcu wpadnie na jakiś trop i czy w kolejnych rozdziałach również będzie coś w tym kierunku robić.W każdym razie jestem pewna, że to nie będzie jej ostatnie spotkanie z tym chłopakiem;D
Co do uwag czy krytyki... w tym rozdziale chyba brak;D
Pozdrawiam! ;* I mam nadzieję, że wena w marcu jeszcze dopisze!
Ja też mam nadzieje, że dam radę coś napisać i zaszczycę Cię tym powiadomieniem :P.Mówię, że 3500 jest to najmniej jak dotąd, bo 4000 już bywało albo mało brakowało :). Pytam, bo nie chcę Was zanudzić. Mam pewne pomysły na te opowiadanie i muszę tylko jeszcze sobie to w głowie poukładać i będzie dobrze :)
UsuńDziękuję i pozdrawiam :)
Dobra, obiecałam, że nadrobię zaległości rozdziałowe, więc wykorzystując wolną chwilkę, postanowiłam to zrobić teraz. Całkiem wypadłam z rytmu i nie umiem na nowo odnaleźć się w bloggerze, więc nie oczekuj mega długiego komentarza. Tak tylko uprzedzam.
OdpowiedzUsuńRozdział był fajny. Nurtuje mnie postać tego chłopaczka. Jest tajemniczy, praktycznie nic o nim nie wiemy, ale jego udział w podpaleniach nie budzi wątpliwości. Pytaniem pozostaje tylko po co to robi i kto nim rządzi. Wyczuwam zalążek fantastyki i wydaje mi się, że będzie to bardzo ciekawe.
Widać, że również Lili nie daje sobie spokoju z tajemniczym podpalaczem. Temat ten całkowicie zaprząta jej myśli, a nawet spowodował, że dziewczyna zaczyna pomalutku prowadzić swoje prywatne śledztwo - do czego ją to doprowadzi? Mam nadzieję, że nie wpakuje się w jakieś straszne kłopoty. Co tam jeszcze... A, wiem. Podoba mi się relacja, jaka łączy ją z bratem. Widać, że w pewnym stopniu są dla siebie bardzo ważni. Seba potrafi wydobyć z niej tą wewnętrzną radość i sprawić, że problemy choć na chwile gdzieś umykają.
No i Kasjan. Fajnie, że udało mu się umówić z tą kwiaciarką. W końcu do odważnych świat należy :)
Pozdrawiam!
Jeżeli jest coś oprócz "fajny rozdział, pozdrawiam" to już mi się podoba :D. Na szczęście chyba już powoli znikają z blogosfery takie króciutkie komentarze, które nic nie wnoszą. No właśnie, do czego może ją to doprowadzić... *demoniczny śmiech*. Zawsze tworzyłam przyjaźń między bohaterami, ale tutaj moim zdaniem chyba wyszła mi najlepiej. Po raz pierwszy, kiedy przyjacielem okazał się brat.
UsuńDziękuję :)
http://skradzione-dziecko.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTak jak obiecałem wrzucam link i zapraszam, aktualizacja zawsze 15 i 30 każdego miesiąca. Przepraszam, że już nie wchodzę do spamu, ale boję się wyłączyć stronę, że potem mi się nie załączy z winy wolnego internetu.
Rano (przed 12) w tym miejscu pojawi się także mój komentarz odnośnie tego czwartego rozdziału.
"ciesząc się z nowego członka, które...." - literówka
OdpowiedzUsuń"wymyślone postanie" - kolejna, było jeszcze kilka, ale nie zwróciłem szczególnej uwagi i szczerze to się tak zaczytałem, że nie miałem ochoty kopiować i wklejać (przepisywać tych literówek do komentarza), bo nie było ich aż tak dużo by kuły w oczy.
"namówić dziewczynę do siebie" - dziwnie brzmi, może lepiej "przekonać dziewczynę do siebie".
Lubię Kasjana, i nawet do Lili zapałałem sympatią, Sebastian mi z lekka zawadza, a Daria jest taką dzikuską, że aż mi jej szkoda.
To Kasjana szczęście, gdy ktoś zjadł jego dania i nie umarł xD Bezcenne, po prostu bezcenne. Podziwiam go, że aż tak się poświęcił, że dla ukochanej osoby nauczył się gotować. Myślę, że ma on zadatki na całkiem fajnego chłopaka i w przyszłości dobrego męża, bo jest gotowy przychylić się do drugiej osoby i nie myśli tylko i wyłącznie o sobie.
To jak Lili gdybała i snuła różne domysły na temat Wiedźmina i jego autora, także mnie ubawiło. Tak więc z twoim stylem jest coraz lepiej i z rozdziału na rozdział wydaje mi się coraz mniej sztuczny i już nie taki nużący... nie taki... ociężały...
Pozdrawiam.
Tak, Daria właśnie takim dzikusem będzie, chociaż kto wie, co będzie potem. Cieszy mnie to, że polubiłeś jednak Lili. Kasjan trochę wyszedł z pod mojej kontroli, bo nie takie miał zadanie, także na przekór mi, chyba jednak kazał się pokazać, jako dobry chłopak. Cóż ja również mam problemy z gotowaniem i to naprawdę miło słyszeć, jak komuś smakuje ;D. A dziękuję i przyznam, że te poprzednie faktycznie były takie wprowadzające i zbyt ociężałe, a za błędy dziękuję, postaram się ich poszukać, bo na razie znalazłam właśnie ten pierwszy tylko.
UsuńKasjan <3 On jest tak żywy, tak realny i tak jeszcze niedorosły, że aż by się chciało przytulić. Chętnie bym wzięła go do mojego domu, uwolniła przy okazji od tych dwóch wariatek (Lili i Dari), a on w zamian by dla mnie gotował, bo gotowania nie cierpię jak nic innego z domowych obowiązków, ale jeść już lubię, no i właśnie spaghetti najbardziej!
OdpowiedzUsuńTeorie Lili ciekawe. Pytanie tylko czy są prawdziwe. Szczerze wątpię, a ten podpalacz coraz bardziej mnie fascynuje.
Ale Kasjan też nie umie gotować. Chce, ale bez pomocy to jakoś ciężko mu przychodzi :D. Ja obecnie się uczę gotować, ale np. dla mnie najgorsze jest zmywanie ;P. A spaghetti to jem tylko u kumpla :D.
Usuń