Uwaga!

1) Szablon zrobiła Ruda za co serdecznie dziękuję. Niech Ci to ktoś wynagrodzi w czymś dobrym do jedzenia ;D
2) Bardzo lubię, jak ktoś mi pomaga, mówiąc, co mu się podoba czy jakie błędy popełniam. Jednak jeżeli chcecie wskazać mi błąd w złej pisowni, to cytujcie zdania, a nie wyrazy, będzie łatwiej mi znaleźć :)
3)Jeżeli chcesz, abym przeczytała Twojego bloga, to najlepszą opcją byłoby skomentowanie rozdziału u mnie. Zwykle odwdzięczam się tym samym. Nie musi Ci się spodobać, ale zostaw szczerą opinię :). Nie zostawiaj reklam, bo te usuwam.

sobota, 6 czerwca 2015

Przypadek czy cel? (6)


     Stąpała po utartej ścieżce, wsłuchując się w radosny głos Kasjana. Wciąż trzymał go wesoły nastrój, którym zarażał nie tylko Lili, ale i resztę osób, które go mijały. Brunetka schowała ręce pod rękawy kurtki, jednak cienki materiał tylko na chwilę dał złudzenie ciepła. Spacer o dziewiętnastej we wczesną jesień, nie należał do tak przyjemnych, jak we wiosnę czy lato. Słońce już dawno się ukryło, pozostawiając spacerujących na łaskę ich zmysłów.
– Chyba trochę pospieszyliśmy się z tym spacerem, co nie? – zagadał wesoło Kasjan. – Jak mam ci coś pokazać, jak jest ciemno jak w dupie? – puścił wodze swojej irytacji. Lili zachichotała cicho. – Ech – westchnął, gdy na nią spojrzał. – Trudno, mamy przynajmniej mroczny klimat.
      Brunetka zerknęła na Kasjana. „O czym on mówi? O tej ciemności? Przecież nie boję się ciemności – zapewniała się w myślach”. Szatyn spojrzał na nią, ale odwróciła wzrok. Nie skomentowała jego słów. Mijali ciemne ulice, budynki i drzewa, których liście delikatnie szumiały przy nocnym wietrze. Lili zastanawiała się, czy wolałaby, aby były cicho, czy może wręcz przeciwnie. „Nie, nie. Lepiej, gdy szumią – stwierdziła. – Przy całkowitej ciszy robi się niebezpiecznie”. Odwróciła się, patrząc czy nikt za nimi nie idzie. Nikogo nie ma. Przekręciła głowę z powrotem.
– Aaa! – Wystraszyła się, wpadając na Kasjana.
– Jej, co się stało? – Spojrzał zaskoczony na Lili, opierając swoje ręce na jej ramionach.
– Przepraszam. Odwróciłam się na chwilę, a potem na ciebie wpadłam. – Kasjan nadal nie rozumiał, dlaczego krzyknęła, co Lili jakby wyłapała. – Po prostu myślałam, że wpadłam na kogoś…
–… Na potwora? – dokończył, powstrzymując się od śmiechu.
– Tak jakby – powiedziała w zamyśleniu.
– Lili się bała? – spytał, spoglądając na nią spod czoła. Dziewczyna od razu podniosła głowę i całe zmieszanie gdzieś umknęło.
– Nie, nie bała – zaprzeczyła. – Czego tu się bać? – spytała retorycznie, stąpając pewnie. Nagle poczuła ukłucie w żebra z obu stron i aż prawie podskoczyła, cudem powstrzymując się od wydobycia z siebie przerażonego krzyku. Posłała ostrzegawcze spojrzenie Kasjanowi.
– Boisz się – powiedział pewnie.
– Wcale się nie boję. – Kasjan skomentował to cichym śmiechem.
      Szli dalej. Lili nie znała tych ścieżek, w które wprowadzał ją współlokator. Stare, kamienne płytki pozostawiały szpary między sobą. W niektórych bez problemu widać było dziury. Lili wolała jednak iść po takim chodniku niż zrobionym z kostki. Lubiła nierówne powierzchnie. Zawsze też pałała większą sympatią do gór niż do morza. Chociaż Sebastian bardziej wolał wodę i rodzice głównie zabierali ich właśnie do miast blisko Morza Bałtyckiego.
– Widzisz ten budynek? – Wskazał palcem na lewo. Lili podążyła wzrokiem za jego palcem.
      Faktycznie trochę przypominał zamek. Jednak nie miał za wiele pięter. Dwie wieże po bokach i balkon… bez balustrad. Duże okna z łukami i podobnie zrobione drzwi, składające się z dwóch części. Brunetka nie przypominała sobie, aby kiedykolwiek widziała czy chociażby słyszała o tym budynku. Nie mieszkała tu długo, ale przed przyjazdem popatrzyła trochę w Internecie na temat miasta. Spojrzała na zabytki, ale żadnych nie znalazła.
– Karolina sama go znalazła? – spytała zaciekawiona.
– Jej dziadek wspominał o tym. Mieszka tu już chyba od I wojny światowej – to zapewniło Lili, że musiało jej to zwyczajnie umknąć. – Też się zdziwiłem, że nie znałem tego budynku, a mieszkam tu przecież od urodzenia. Jednak wiem, że całego miasta nie zwiedziłem, a jestem dopiero pierwszy raz w tym miejscu. – Lili nadal nic nie odpowiedziała. Kasjan nie chciał na niej wymuszać słów, dlatego szukał kolejnego tematu. – A może tam wejdziemy, masz ochotę? – Zaśmiał się, przypominając sobie jej wcześniejszy strach. Na odpowiedź nie musiał długo czekać.
– Sam sobie tam właź. Mi jeszcze życie miłe.
– A więc się boisz – podłapał od razu.
– Nie.
– To chodź, budynek nie jest zamknięty.
Pierwszy podszedł do furtki i złapał za jej klamkę. Lekko nacisnął i wszedł do środka. Lili z lekką obawą, dołączyła do niego. Zamknęła za sobą drzwi i cicho stąpała za Kasjanem. „Jeszcze mu się odechce – pomyślała”. Słyszała jak depcze po opadłych liściach i mało nie wywróciłaby się, kiedy omijała leżącą gałąź. Znów, kiedy się na chwile odwróciła. Kasjan otworzył drzwi do budynku, a te wydały piskliwy dźwięk.
– Właśnie obudziłeś potwory w tym zamku – odezwała się, idąc coraz pewniej za Kasjanem. Doszło do niej, że właściwie to nie ma się czego bać. Każde odwracanie się, kosztowało ją więcej strachu, niż podążanie za współlokatorem.
     Szatyn wyjął telefon z kieszeni i zaświecił na ścianę. Na szczęście Lili widziała tylko kamienną ścianę. Potem obraz jakiegoś człowieka, prawdopodobnie króla. Ich kroki stały się cichsze, gdyż stąpali teraz po dywanie. Przynajmniej tak wydawało się Lili, która spoglądając teraz w dół, chciała zobaczyć wyczuwany miękki materiał.
– Aaa! – Usłyszała wrzask Kasjana. Chłopak wybiegł z zamku jak opętany, a Lili spojrzała na niego zdezorientowana. Pewnie znowu się z niej nabija. Poszła jednak za nim, bo zabrał całe źródło światła, a ona nie zabrała swojego telefonu.
– Wcale się nie przestraszyłam – odezwała się, kiedy tylko wyszła z budynku. Adrenalina wzrosła, kiedy zauważyła przerażenie w oczach współlokatora i wręcz wiedziała, że gęsia skórka pojawiła się na jego rękach.
– Lili… – odezwał się cicho i niepewnie. – Lili, chodź stąd. – Pociągnął ją za rękę i wyszedł z terenu. Dziewczyna musiała zrównać z nim tempo, aby nie musiał jej ciągnąć.
– Kasjan, przestań mnie wrabiać. Nie udało ci się mnie przestraszyć. Pogódź się z porażką. – Zaśmiała się lekko, chcąc, aby chłopak skończył już z tą poważną miną i przyznał się do żartu. Szatyn jednak nic nie powiedział, tylko szedł przed siebie, wciąż trzymając dziewczynę za rękę. Szedł jak najprędzej. – Dobrze jak chcesz, to możesz dopiero przyznać mi rację w domu.
      Miała trochę dość tej ciszy ze strony Kasjana. Chyba wciąż nie chciał się poddać. Jednak Lili całkowicie wyzbyła się strachu. Zaczęła przypominać sobie ulice, które już znała. Zaraz dojdą do domu. „Czy aby na pewno wróciłby do domu, kiedy nic by tam nie było? – zaczęła się zastanawiać. – Dla samego dokończenia żartu wróciłby do domu?”. Doszli do mieszkania. Kasjan jeszcze obejrzał się w obie strony przed wejściem. Lili zrobiła to samo, jednak tym razem na nic nie wpadła, ani nic ją nie przestraszyło. Kasjan zapalił światło na korytarzu i wręcz biegiem popędził do ich mieszkania. Szybko usiadł na kanapę, ale zaraz wstał i zamknął drzwi na zasuwę. Brunetka obserwowała go zdziwiona. Kompletnie zaskoczyło ją zachowanie współlokatora. Nie wiedziała, czy powinna zapytać, czy poczekać aż Kasjan sam zechce opowiedzieć o tym, co go tak wystraszyło. Powoli odchodziły myśli, że to tylko żart. Szatyn oparł się rękoma o zlew. Popatrzył rozbieganym wzrokiem przed siebie. Lili niepewnie podeszła do niego. Teraz i na nią przeszedł niepokój. Nie miała pewności czy to na pewno żart. Kasjan wciąż nic nie mówił, co już powoli zaczynało męczyć zazwyczaj spokojną Lili. Nie chciała naciskać, ale każda kolejna chwila niewiedzy stawała się udręką.
– Kasjan, co tam zobaczyłeś? – zapytała, rezygnując z potencjalnej wygranej w bez strachu.
      Szatyn spojrzał na nią tępym wzrokiem. Kasjan wciąż nic nie mówił, a Lili tak bardzo chciała, aby wreszcie się odezwał. Już otwierała usta, aby jeszcze raz go ponaglić, kiedy szatyn ją wyprzedził:
– Trup. Trup, Lili – wyszeptał, patrząc jej prosto w oczy, zaciskając zęba na dolnej wardze. Znów puścił zlew i przemierzał kuchnie.
– Co?! – Dopiero opóźniona, ale gwałtowna reakcja Lili, wybudziła go z ciągłego marszu. – Jak to trup? – zapytała o wiele spokojniej.
– Trup. Nie wiem, skąd się tam wziął – Kasjan mówił, jakby się miał tłumaczyć.
– Co robimy? – zapytała już naprawdę cicho.
– A co mamy robić?
– Chcesz to tak zostawić?
      Kasjan przez moment analizował zachowanie Lili. Miał wrażenie, że w tej sytuacji to naprawdę ona miała więcej odwagi od niego. Chłopak nigdy nie wierzył, że kiedyś spotka trupa i kiedykolwiek będzie musiał testować swoją odwagę właśnie w takiej sprawie. Przecież jeszcze nie tak dawno wyśmiewał Lili, która bała się „potworów”.
– A może mi się tylko przywidziało? – Zastanawiał się, choć doskonale pamiętał te szeroko otwarte oczy i brązowe tęczówki. Krew na łysej łepetynie i te bezwładne ciało. – Może to był manekin, może… może… – Brakowało mu kolejnych słów, aby przekonały go, że to zwykły żart. Jednak żadne z nich nie zapewniło mu spokoju. „Ten widok był zbyt realny, aby mógł go ktoś udawać – ta myśl bezskutecznie krążyła mu po głowie”.
– Musimy iść na policje – postanowiła Lili. Kasjan otworzył szeroko oczy i szybko zagrodził jej wyjście. – Trzeba o tym komuś powiedzieć – chciała go przekonać.
– Może morderca szedł za nami, a ty teraz chcesz wyjść, aby dać mu się złapać w ręce? – Spojrzał na nią jak na szaleńca. Za wszelką cenę nie da jej wyjść. – Zapomnijmy. Zwyczajnie zapomnijmy… – rozluźnił nacisk na drzwi, ale kiedy brunetka znowu złapała za klamkę, Kasjan naparł całym sobą na nie, zapominając, że przecież i tak je zamknął.
      Szatyn prawie podskoczył, kiedy ktoś mocno zastukał do drzwi. Dreszcze przeszły mu po całym ciele. Miał wrażenie, jakby wielka gula utknęła mu w gardle. Zobaczył, że dotychczas spokojna Lili, teraz także wyglądała na przestraszoną.
– Otworzycie mi, czy już trwale usunęliście mnie z tego domu? – Usłyszeli rozzłoszczony krzyk Darii. Paradoksalnie, odetchnęli z ulgą. Kasjan odsunął się od drzwi i otworzył je współlokatorce. Potem znów je zamknął, ale już mnie gwałtownie. Nie chciał rozglądać się czy nikogo nie ma na korytarzu. Bał się, że kogoś tam zobaczy. Starczyło mu już na dzisiaj wrażeń. Dopiero teraz przyjrzał się Darii. Woda kapała z jej włosów i ubrań.
– No co? Padał deszcz, a nawet burza – odezwała się w końcu, kiedy poczuła intensywny wzrok na sobie.
      „Teraz i tak już nigdzie nie pójdziemy – pomyślała Lili, a Kasjan chętnie przyznałby jej racje, gdyby umiał czytać w myślach”. Daria wyczuła tę dziwną atmosferę, jednak pomyślała, że to ze względu na popołudniową kłótnię.
– Przepraszam. Poniosło mnie trochę – odważyła się przyznać do błędu, choć cichy głos wskazywał na to, że przyszło jej to z trudem. Spojrzała na Kasjana i Lili, szukając w nich jakiejś odpowiedzi, ale żadne z nich się nie odezwało.
– Co mówiłaś? – Dopiero Lili otrząsnęła się z własnych myśli.
– Naprawdę chcecie mnie olewać? – zapytała wciąż niepewnie, twierdząc że tym razem piłeczka nie jest po jej stronie.
     Lili przez moment zastanawiała się nad tym, o co chodzi współlokatorce. Po dłuższej chwili doszło do niej, co miała na myśli. Przecież się pokłóciły.
– Nie pierwszy i nie ostatni raz znowu się na kogoś wydzierasz – przypomniał Kasjan. – Jakoś nadal cię tolerujemy, ale byłoby miło, gdybyś czasem się ogarnęła. – Popatrzył na nią spokojnym wzrokiem, chociaż w oczach czasem pojawiła się złość. Daria próbowała ją dostrzec, jednak za każdym kolejnym spojrzeniem nie mogła jej znaleźć. Raz była, a później znikała. Kasjan czuł złość do Darii, że wyprowadziła Lili z równowagi i to przez nią płakała. Nie chciał więcej takich sytuacji. Nie lubił patrzeć, jak płacze. Jednak odniósł wrażenie, że ta sytuacja ich do siebie zbliżyła. Chociaż odrobinę.
– Przepraszam – powtórzyła Daria, tym razem już o wiele pewniej. Nawet zdołała się wydusić z siebie uśmiech. Kasjan odwzajemnił go i nie zdawał sobie sprawy, że właśnie zapominał o tym, co wcześniej zobaczył w zamku. – Pójdę już spać – zdecydowała, przerywając ciszę. Kasjan w odpowiedzi pokiwał głową.
     Lili też się odwróciła i skierowała do swojego pokoju. Zamknęła drzwi tuż po tym, jak zrobiła to Daria. Kasjan stał na środku pokoju, zastanawiając się, co ma zrobić. Czy powinien pójść za Lili? Miał wrażenie, że przypomniała sobie sytuację z przed południa. Niesamowicie ciekawiło go, kim jest chłopak ze zdjęcia i dlaczego właśnie to je ściskała, kiedy płakała. Już miał powędrować w kierunku pokoju, kiedy przypomniał sobie własne słowa: „Gdybyś chciała, to zawsze możesz przyjść i się wygadać. Ale to tylko jeśli chcesz.”
– To ona ma przyjść, a nie ja… – powiedział cicho. Chciał, aby te słowa trafiły do jego świadomości i powstrzymały jego ciekawość.
       Spojrzał na drzwi swojego pokoju. Tam też nie chciał iść. Znów dotarł do niego widok trupa. Kasjan nie chciał dopuścić do siebie tej myśl, ale bał się. Cholernie się bał. Przeraziła go ta zakrwawiona twarz. Jeszcze bardziej obawiał się, że ktoś ich widział. Może nawet śledził? Przez głowę przeszły mu wszystkie filmy, gdzie ktoś, komuś grozi, dręczy, zabija… Kasjan otrząsnął się, jakby to miało mu pomóc zapomnieć o tym wszystkim. Potrzebował z kimś porozmawiać. Nie chciał nikomu więcej o tym mówić, a jedyną osobą, która o tym wiedziała, to Lili.

      Młody mężczyzna otarł dłonie, z odrazą przypominając sobie, łysego mężczyznę, którego dzisiaj zabijał. Skrzywił się na samo wspomnienie. Nie zapomniał ciężkiego ciała, które spadło wprost na niego, po tym jak dźgnął w niego nożem. Jeszcze nigdy nie zabijał. Niemal jak przez mgłę przeszły myśli o tym, że ktoś odczuwa wyrzuty sumienia po tym. On jednak nie czuł kompletnie nic. Miał do wykonania zadanie i wiedział, że to może być konieczne. Nie pokusił się wcześniej o to, ale teraz miał ostatnią szansę. On wcale nie chciał poczuć tego wtapiające się w ciało ubranie i ognia, który palił by go z zewnątrz i od środka. „Przecież mógł współpracować . Nie… on musiał od razu chcieć wzywać po-po-licje? Kogo?” – Chłopak nie mógł dojść do wyjaśnienia tego słowa, jednak wolał się nie przekonywać kto to. Dwójka ochroniarz załatwiona. Bibliotekarz niczego nie podejrzewa. Dopiero jutro dowie się, jak bardzo pomylił się, co do bezpieczeństwa biblioteki. Teraz nie było go wcale, a każdy mógł zrobić z tym miejscem, co chce. To właśnie zamierzał. Odhaczyć kolejną z bibliotek i dopełnić swoje zadanie. Być bliżej powrotu do swojego świata. Zamknął drzwi za sobą i włączył latarkę. Nie chciał, aby ktokolwiek dostrzegł światło w tym pomieszczeniu, a co gorsza zawiadomił kogoś o tym. Penetrował regały, w poszukiwaniu interesujących kategorii. Wyjął kartkę z kieszeni, aby na pewno się nie pomylić.
– Przygodowe, dla dzieci, fantastyka, nowości… – czytał cicho. Nawet nie znał książek, które wymieniła mu Astera, pomocniczka szefa. Wiedział, że nie może spalić jedynie tylko kilku pozycji, żeby nie dopuścić do spostrzeżenia, które zostają niszczone. Cel, to spalić wszystkie wiadomości o tym, a ktoś mógłby popsuć ich plany i specjalnie pochować resztę książek. Chłopak przez chwilę zastanawiał się, dlaczego właściwie to szef nie pokusił się o wykonanie tego zadania. „Może dlatego, że jest głupim leniwcem, który woli posyłać innych? – pomyślał i uśmiechnął się kpiąco”. Nie uśmiechało mu się wykonywać tego zadania za niego i w dodatku być od niego zależnym, ale niestety to nie on kierował światem.
      Wyjął benzynę z dużej torby i wylał na pierwszy regał. Miał to szczęście, że kolejny także go interesował. Przeszedł się do następnej rzędu i tu także nie zostawił go bez benzyny. Już prawie automatycznie podpalił zapałkę i rzucił na półkę. Ogień w moment się rozprzestrzenił. Zapalił kolejną, aby podpalić poprzednie regały. Już miał wychodzić, kiedy zobaczył, że jaka torba nagle się zapaliła. Patrzył na nią przez chwilę, analizując czy jeszcze jest mu potrzebna, ale bez wahania zostawił to tak jak jest. Pstryknął w palce, ale w mig przypomniał sobie, że odebrano mu całą moc wraz z pojawieniem się tutaj w Polsce. Wyszedł prędko i rozejrzał się, ale miasto tonęło w mroku i miał wrażenie, że wszyscy już dawno śpią. Nawet jeżeliby nie spali, to nie mają ochoty ruszać się i wzywać straży pożarnej. Wsadził ręce do kieszeni i odszedł, jakby nic się nie stało… Dla niego to nie miało znaczenia. W końcu, wykonywał tylko swoją robotę, aby wkrótce pożegnać się z tym światem. Nic go nie obchodziły książki, czyjś dochód, a nawet i życie. Niepokoiła go jedynie myśl, czy gdy by powinęła mu się noga, to czy jego szef by zareagował? A może uznałby to za niewykonane zadanie i zostawił go tutaj na pastwę losu? Wcale nie miał pewności, ze po wykonanym zadaniu znów go przyjmie do wcześniejszego świata. Mógł mieć tylko nadzieję i właśnie taką miał.


      Kasjan niepewnie podszedł do drzwi, które kierowały do pokoju Lili. Wpatrywał się w jasne, sosnowe drewno, jakby chciał znaleźć w nich odwagę do wejścia do środka lub zwyczajnie zająć czymś czas. Nie zdążył się odsunąć, kiedy drzwi nagle się otworzyły, a współlokatorka wpadła na niego. Szybko odsunęła się speszona, mrucząc „przepraszam”. Kasjan uśmiechnął się lekko i spoglądał na nią przez chwilę. Dopiero po kilkunastu sekundach ocknął się i powiedział:
– Możemy pogadać? – zapytał, licząc na pozytywną odpowiedź ze strony dziewczyny.
– Chyba tak – odpowiedziała z lekkim wahaniem i wróciła do pokoju, a Kasjan wszedł tuż za nią.
Ostrożnie zamknął drzwi. Obserwował Lili, która zawędrowała do końca pokoju i wpatrywała się w ciemność za oknem. Przypadek nie wiedział, czy miał usiąść skoro ona jeszcze stała.
– Chyba dziś nie zasnę przez to, co tam widziałem – zaczął w końcu, chcąc przyznać się do swojego strachu. Czuł, że jej może, że ona go nie wyśmieje.
Lili odwróciła się, wyrwana z własnych rozmyśleń. Usiadła na skraju łóżka, a Kasjan tuż po drugiej stronie, czekając na jakąś odpowiedź z jej ust. Miał nadzieję, że z nim pogada.
– Może pójdziemy na policje? – zapytała.
– Lili, a może spróbujmy o tym zapomnieć? – zaproponował Kasjan. – Może to mi się przywidziało? Może ten trup leży już od wieków?
– Myślisz, że ciało by się nie rozłożyło? – Lili uniosła prawą brew. Do szatyna dotarło, że próbował sobie wmawiać niestworzone rzeczy, aby tylko uznać to za wytwór wybujałej wyobraźni.
– Ale zapomnijmy… ja nie chcę sobie tego znowu przypominać – odezwał się błagalnym tonem. – Pewnie morderca zatarł wszystkie ślady i tyle. To jeszcze ktoś nas o to posądzi – dodał, chcąc przekonać dziewczynę.
– A co jeśli ktoś nas widział, a kolejną ofiarą będzie ktoś z nas? – Lili wciąż była nieubłagalna.
– Myślisz, że jeśli komuś o tym doniesiemy, to zmniejszymy ryzyko znalezienia nas? – zapytał ironicznie. – Przecież taki morderca raz dwa wykryje, kto na niego doniósł.
– To, co chcesz zrobić?
– Nic, zwyczajnie zapomnijmy.
      Lili otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zamknęła je, nie wydobywając z siebie żadnego, nawet najmniejszego dźwięku. Nie widziała tej twarzy, krwi, żadnego ciała. W zamku czuła jedynie zapach kurzu, a nie trupa. To Kasjana nękały widoki martwego człowieka, które na pewno nie miały miejsca na liście najciekawszych. Natomiast na niezapomnianych, jak najbardziej. Nie wiedziała, czy powinna nakłaniać go na wizytę na policji. Może skoro jeszcze nikt do tej pory ich nie zabił, to już się to nie zdarzy? Czy ktokolwiek ich tam widział? Oni nawet nie wiedzieli, kto był mordercą, więc po co ktoś miałby ich ścigać? Prawdopodobnie nikt ich nie zauważył. Lili nie przypominała sobie żadnego człowieka na ulicy, kiedy z przerażeniem opuścili zamek. Właściwie to Kasjan emanował przerażeniem, a ona zaskoczeniem.
– Jakie to było? – zapytała nagle.
– Okropne – odezwał się, a dziewczyna widziała, jak po jego ciele przeszedł dreszcz na wspomnienie tego.
– Znałeś tę osobę?
– Chyba nie – próbował sobie przypomnieć, czy wcześniej widział tego łysego mężczyznę, ale nie mógł skojarzyć z nikim jego twarzy. – Nie – powiedział zdecydowanie.
– Po co ktoś miałby go zabijać? – Kasjan nie wiedział, czy to jest pytanie do niego, czy może Lili głośno myślała.
– Nie wiem – odpowiedział bez namysłu. – Ludzie zabijają z różnych głupot. Jednak nigdy nie wiedziałam, że będę widział ofiarę morderstwa.
– Może on upadł, poślizgnął się, a może coś spadło mu na głowę? W końcu to ruina.
– Nie taka stara – stwierdził Kasjan. Budynek był w całości. Nie rozglądał się jednak po pomieszczeniu, ale nie sądził, aby nic nie zauważył, co by mogło na niego spaść. Przypomniał sobie, że od razu, kiedy zobaczył trupa, uciekł na zewnątrz, więc nie rozglądał się dokładnie. „Może to faktycznie tylko wypadek – przekonywał siebie”. Odetchnął z ulgą. Zrobiło mu się trochę lżej. Pomyślał nawet, że zaśnie dziś w nocy. – W sumie, kto by u nas tam zabijał? Po co?
      „Kto by podpalał biblioteki… – ta myśl pojawiła się w głowie Lili. – A jednak ktoś to robił”. Dziewczyna od razu skojarzyła oba fakty. Zaczęła zastanawiać się, czy to właśnie nie on. Może ktoś też okazał się być ciekawskim i przyłapać go na podłożeniu ognia? Prawdopodobnie zabójstwo należało do kar za to nakrycie. Lili cieszyła się, że nikt jej wtedy nie zauważył, a zwłaszcza ten dziwny gość. Kto wie, może teraz ona leżała by na tej podłodze w starym zamku. Przez moment zastanowiła się, czy również nie chciałaby, aby ktoś ją odnalazł i powiadomił policje o tym. Znała odpowiedź, ale Kasjan miał pewnie inne zdanie w tym temacie. Stwierdziła, że musi wrócić do tej rozmowy za parę dni i przemówić chłopakowi do rozsądku. Czy przypadek czy nie, ktoś naprawdę mógł popełnić morderstwo.

     Leciwy mężczyzna siedział w miękkim fotelu, opierając brodę na dłoni. Unikał długiej brody, bo jak twierdził bardzo go postarzała, wolał zostawić krotki zarost. Zielone oczy zawsze wnikliwie wpatrywały się w każdą napotkaną rzecz lub osobę. Niektórzy wręcz uginali się pod jego wzrokiem. Mężczyzna starał się zachowywać kondycję i nie jadł zbyt wielu tłustych rzeczy, chociaż czasem przychodziło mu to z trudem. Chciał jednak zachować urodę i swoją młodość. To jednak nieubłagalnie tracił. Dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Ubraną miał długą brązową szatę, która zakrywała ciemne spodnie. Zastanawiał się, czy dobrze zrobił, wysyłając tam tego chłopaka. W końcu, jaką miał pewność, że to zrobi. Może odnajdzie się w tym świecie i wcale nie zechce wykonać tego zadania? W sumie to na pewno znajdzie kogoś innego, kto bez problemu wykona to zadanie na jego rozkaz. Chciał jednak dać chłopakowi szansę i to tylko dlatego, że jego córka Klemena wstawiła się za nim. Prosiła, aby dał mu jeszcze jedną szansę, bo każdy popełnia błędy i to nawet on, Arkadius. Mężczyzna nie był zadowolony, że Klemena wypomina mu jego własne uczynki, ale nie mógł się z nią nie zgodzić. Też popełniał błędy, a poprzedni król, jego ojciec nie dał mu tak ostrej kary, jak on dał Lefiemu. Chłopak był sprytny i mógł podołać temu zadaniu bez wzbudzania żadnych myśli o tym, kto to zrobił. Ile trudu go kosztowało, aby odkryć kto ukradł te księgi z tajnego pokoju. Tylko cudem nie wyrzucił go stąd od razu. Jakoś się powstrzymał, aby tego nie zrobić. Lefi powinien być do końca życia wdzięczny Klemenie. Kompletnie nie wiedział, czemu tak bardzo go broniła. Doceniał jego bystrość, ale w tamtym momencie, poważnie utracił zaufanie Arkadiusa. Skoro chłopak sam błagał o przebaczenie, to mężczyzna w końcu ulitował się nad nim, wrzucając go do obcego świata, dając zadanie do wykonania. Wcale nie takie łatwe. Dopiero teraz dotarło do niego, że chłopak może nauczyć się, jak unikać sprawiedliwości. Cóż, poczeka. Ma jeszcze czas.
      Wstał i podszedł do biurka, na którym leżała jedynie wielka księga. Otworzył ją i przejechał dłonią po kartce. Wraz z tym ruchem zaczęły pojawiać się literki. Arkadius z powrotem zagłębił się w opowieść.
--------------------------------
Wiem, wiem... prawdopodobnie kolejka osób, która chce mnie zjeść, ciągnie się aż do mojego miasta. Nie no dobra, przesadziłam. Nie chcecie mnie zjeść, ja to wiem. Tak właściwie to nie obiecałam, że pojawi się coś w maju. Wiem, leniuch straszny ze mnie. Matura rozszerzona taka trudna, wow. Zaliczyłam już wyjazd do Poznania i to mnie cieszy. Nie wiem tylko, co z moją dalszą przyszłością; studiami, pracą. Mój wolny czas się jeszcze bardziej skurczy, zwłaszcza jeżeli wypali plan wyjazdu do pracy za granicę w wakacje. Kończąc mój wywód powiem tylko, że Kielce są piękne i ich okolica :). Ludzie naprawdę najlepsi! Tak, wspominam o Poznaniu, a kończę na Kielcach, no cóż, trochę chaosu nie zaszkodzi. Tak, trzecia w nocy to idealna godzina, aby w końcu pójść spać.

PS Nadrobię Wasze rozdziały. Nie musicie mnie w sumie powiadamiać, bo i tak zaglądam tak często, że wiem, co mam nadrobić ;D. Przynajmniej teraz w wakacje.

12 komentarzy:

  1. Pierwsza! A myślałam, że moje opóźnienie będzie kosmiczne. Wracałam od mojego Dejva pociągiem dziś, więc standardowo odpaliłam Twojego bloga i umiliłam sobie podróż. To chyba już taka moja niespisana tradycja;D

    Na początku nie bardzo wiedziałam, o co chodzi Kasjanowi. Najpierw taki rozbawiony i wyluzowany, a potem nagle wszystko się zmieniło i ciągnął Lily do domu jakby ducha zobaczył. Nie miałam bladego pojęcia, o co może mu chodzić, ale byłam pewna, że to nie jest żaden żart. Nie był by śmieszny- to przede wszystkim. Spodziewałam się wielu rozwiązań, łącznie z tym, że nagle zgłupiał, ale nie tego, że zobaczył tam trupa! Możesz się domyślać jak zareagowałam;D Ja - fanka kryminałów, śmierci, trupów, morderstw i wszelakich zagadek- czytając, że u Olki pojawił się trup aż potarłam ręce z zadowolenia. "No to będzie się działo!" - pomyślalam.
    Oczywiście jestem za tym, żeby poszli na policję i powiedzieli o tym, co zobaczyli. Patrząc na sprawę z racjonalnego punktu myślenia, im dłużej trup leży, tym trudniej znaleźć sprawcę. Powinni pomyśleć o tym, że ten zamordowany mógł mieć rodzinę, dzieci, żonę, którzy się o niego martwią, albo kogoś chorego na utrzymaniu, albo nie wiem.. dziecko z przedszkola do odebrania (zleży oczywiście kiedy zginął:D). W każdym razie zamknięcie się w pokoju i zapomnienie o tym widoku jest szalenie nieodpowiedzialne i dziwi mnie, że Kasjan skłania się ku takiej opcji. Natomiast niepewność Lily mi się bardzo podoba, bo daje mi nadzieję, że prędzej czy później przekona Kasjana by jednak poszli kogoś powiadomić.

    Ciekawi mnie w dalszym ciągu i wciąż po co ten tajemniczy typ z innego wymiaru pali te książki! Podejrzewam, że jest w nich coś co hm... zdradza istnienie jego rasy albo jakieś niefortunne informacje, ale co to może być? Aj Olka! :D

    Arkadius... to chyba będzie ciekawa postać. Wydaje się być taki hm... tajemniczy, stonowany i władczy. Tak, chyba ma dużą władzę i to sprawia, że jeszcze bardziej mnie ciekawi. Mam nadzieję, że szykujesz dla niego jakąś ważną rolę;D

    Pozdrawiam! ;*
    I mam nadzieję, że napiszesz coś wcześniej niż za miesiąc;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, jeden dzień to wręcz idealna pora na komentowanie, żadne opóźnienie ;D. Chciałabym Ci tak zawsze umilać czas, ale wiem, że nie dam rady tyle publikować. Będzie się działo, ale jeszcze nie wiem do końca, co i jak ;d. Kasjan zwyczajnie boi się, że ktoś go zamorduje, a nie ufa policji. Po co ktoś pali książki, to Ci nie powiem, jeszcze nie teraz :D. Myślę, że samo to, że jest władcą, już jest wielką rolą, ale tak jakby można powiedzieć, że jest raczej takim... nie chcę powiedzieć złym charakterem, ale kimś, kto chce coś osiągnąć ;).

      Wiesz, ja też mam taką nadzieję, ale nie wiem, co na to moje lenistwo i czas wolny :D

      Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  2. Miałam wpaść wczoraj, ale rodzice wymyślili sobie grilla i jak wróciłam do domu, to nie miałam już siły, aby ci tu porządnie skomentować, a tak po łebkach się nie robi!
    No więc tak, to, że mam ochotę cię utłuc za tak potworną zwłokę, to wiesz, prawda? Dlatego to pominę i przejdę do istotniejszych rzeczy.
    Biedny Kasjan! Tak bardzo starał się wystraszyć przyjaciółkę, tak bardzo wyśmiewał, gdy dziewczyna jednak zdradzała jakieś oznaki paniki, a koniec końców to on stchórzył... Dobra, wiem. Miał powód. Ja bym chyba nawet nie miała siły uciec stamtąd, gdybym zobaczyła trupa. Po prostu sama bym tam padła na miejscu. Dlatego też wcale nie dziwię się jego reakcji. Dziwi mnie tylko to, że nie chce iść z tym na policję. Albo czekaj - nie, jednak wcale nie dziwi. Ja pewnie stwierdziłabym, że coś mi się przewidziało i tylko narobiłabym niepotrzebnie zamieszania, a na miejscu okazałoby się, że tam nic nie ma. Ale by była wtopa! No, ale tutaj ewidentnie trup jest i to nie trup przypadkowy. No bo ten nasz tajemniczy ktoś, kto tak ładnie podpala biblioteki sam się przyznał do morderstwa. Trochę to straszne, że zrobił to z zimną krwią, ale już zrozumiałam, że zwykłym człowiekiem to to on nie jest. W sumie dalej zastanawia mnie, dlaczego on podpala te budynki. Wiem, dostał takie zadanie, ale po co? Dobra, nie wnikam - i tak tego nie odgadnę. Za słaba jestem!
    Podoba mi się postać tego hm... władcy? Chyba władcy. Jestem ciekawa, jaką rolę tutaj odegra, bo cholerka, zainteresował mnie samą swoją obecnością.
    Co mogę dodać więcej? Chyba tylko tyle, że czekam na nowy rozdział i liczę, że pojawi się on troszkę szybciej.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, ej, ale proszę trochę wiary w siebie, w swoje pomysły. Możesz powymyślać, dlaczego tak zależy mu na tym podpaleniu. Ja Cie nie zjem, a Ty może trafisz. Właśnie Kasjan też ma takie same myśli, on nie do końca jest pewien czy to żywy... znaczy człowiek po prostu. Może to ktoś chciał się zabawić na jego strachu? Jednocześnie boi się i nie ufa policji.
      Cóż, a ja może spełnię tę prośbę :).
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. Problem w tym, że mam kompletny brak pomysłów, jak na tą chwilę. Moją głowę zaprzątają już Pz i Wz oraz cała masa logistycznej robótki, która czeka mnie w przyszły poniedziałek :D Ale jak na coś wpadnę to możesz być pewna, że o tym wspomnę! Nie będę się z niczym kryła! Tylko uprzedzam, że niekiedy są to bardzo dziwaczne pomysły. Zresztą znasz mnie na tyle, że chyba jesteś tego świadoma :D
      A czemu on nie ufa policji? Ma jakieś przykre doświadczenia czy to raczej takie małe uprzedzenie?

      Usuń
    3. W takim razie rozumiem i życzę powodzenia :). Jakoś nie mogę sobie przypomnieć żadnego dziwacznego pomysłu... prędzej kojarzysz mi się z okrutnymi pomysłami ;d. Czemu nie ufa? Panuje stereotyp, że policja i tak nic nie zrobi. Kasjan boi się, że niepotrzebnie tylko skieruje na siebie podejrzenia w tej sprawie.

      Usuń
  3. Wybacz, że nie informowałam o nowych rozdziałach, ale robiłam tak długie przerwy, że aż wstyd ._. I znów narobiłam sobie zaległości w czytaniu blogów innych ;_; Byleby tylko już obronić pracę magisterską i znów będę miała więcej czasu na czytanie i pisanie.
    Kira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstyd, wstyd, ale uwierz mi znam go bardzo dobrze :D. To powodzenia w takim razie i trzymam kciuki! :)

      Usuń
  4. Nie wiem co ja bym zrobił na ich miejscu, gdybym zobaczył trupa, ale chyba zadzwoniłbym na policje, bo bardziej bym pomyślał o tym, że zwłoki zostały tam porzucone, i że ta śmierć to skutek jakiegoś nieszczęśliwego wypadku, a nie morderstwa. Poza tym gdyby zabójcy zależało na ukryciu zwłok, to by je zakopał, albo coś, a nie zostawił w opuszczonym budynku, w którym zapewne niejeden dzieciak bawił się w chowanego. Chociaż, dzisiejsze dzieci są tchórzliwe i mają tablety, to pewnie się już tak porządnie nie bawią jak za moich czasów.

    Wybacz, że komentarz taki krótki, ale już lecę do kolejnego rozdziału by napisać kolejny, bo nadrobiłem cały twój blog. Jestem z siebie dumny, że w tak krótkim tempie, bo szczerze obawiałem się, że mogę nie znaleźć w tym tygodniu na nadrabianie blogów czasu.

    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasjan ma trochę bujną wyobraźnie i w duchu wciąż wyobraża sobie sceny z horrorów. Wypowiadasz się jak doświadczony, starszy człowiek ;p. Bez urazy oczywiście. Wiem ile masz lat i że masz dzieci, ale uwierz, że nie wszystkie takie są, a przynajmniej ja wpadam na dość hmm "normalne" i nie otumanione nową technologią. Cieszę się, że tak krótko Ci to zajęło i jestem pełna podziwu, przy tym jak mało masz czasu.

      Usuń
    2. Oczywiście, że są i takie nieotumanione technologią i ja też trafiam na normalne dzieci, ale nawet między moim najstarszym synem, a tym najmłodszym jest przepaść, ten starszy, gdy był we wieku tego młodszego był znacznie bardziej może nie rozgarnięty, bo był mniej pyskaty i mniej wygadany, ale bardziej zaradny i bardziej samodzielny, więc społeczeństwo, nowe trendy, przepełnione przedszkola, żłobki, to ma jednak na dziecko wpływ. Pewnie, że nadal są dzieci, które bawią się po podwórkach i placach zabaw, ale nie jest to już takie masowe zjawisko jak kiedyś i najczęściej jest to zabawa pod opieką dorosłych, którzy nie puszczą już czterolatka nawet na plac zabaw przed blok samego. Za moich czasów nikt się aż tak nie przejmował, dziś ta nadopiekuńczość tym dzieciakom w większości moim zdaniem szkodzi, bo często odbiera im nawet możliwość samodzielnego rozwiązywania konfliktów, nauki samoobrony, bo zaraz jest "nie syp piaskiem", "nie wolno oddawać", "mamusia ci wniesie hulajnogę". Co do dzieci to to temat rzeka i moim zdaniem nie ma dobrego wychowania, każde ma plusy i minusy, wszystko zależy od domu, dziecka i indywidualnego dobrania, więc nie śmiałbym komuś powiedzieć jak ma wychowywać swoje, bo tego dziecka nie znam i nie wiem czy jest np gruboskórne czy nadwrażliwe. Jednak między tym jak wychowywany był mój ojciec, jak wychowywany byłem ja, jak ja wychowuje dzieci, a jakby wychowywała je moja żona to jest różnica niemal pokoleniowa. Za czasów mojego ojca, na wsi, małe dzieci 6-8 lat jeździły rowerem po chleb i to za dużym rowerem, takim rodziców rowerem i nikt nie przejmował się czy trafi, czy się zgubi, za moich dzieci w tym wieku już same chodziły do szkoły, za czasów mojego najstarszego syna szli kilka bloków dalej na plac zabaw, a za czasów tego najmłodszego jest "mamo chodź ze mną, bo ja się boję sam". I myślę, że to po prostu widać, że teraz te dzieci są ciągle z kimś, nigdy same. Dziś dla wielu zostawienie w domu samego siedmiolatka to niemal grzech, nieodpowiedzialność, a dla mnie norma i ja w tym nic gorszącego nie widzę, choć to oczywiście zależy od dziecka, bo może grzecznie siedzieć przed tv, czy kolorować, a może być niewychowanym debilem co rozpali ognisko na środku pokoju - to zależy od dziecka, tego jak jest uczone, jaki ma przykład i w dużej mierze też jaki ma charakter. Więc ty mówisz "normalne" czyli jakie? Dziś normalność, to takie pojęcie względne i ono się strasznie zmienia i różni w zależności od statusu społecznego, wykształcenia, finansów i wieku, to co dla mnie jest normalne dla ciebie może być abstrakcją, to co dla ciebie jest normalne, dla mnie może być nadopiekuńczością. Ludzie są różni, myślą różnie i to jest ciekawe i swojego rodzaju piękne. Ja nikomu nigdy nie narzucam swojego zdania, mogę dyskutować i mieć własne, powalczyć na argumenty, ale ostatecznie każdy ma prawo do samodzielnego myślenia, własnych poglądów, popartych swoimi doświadczeniami, zasadami, moralnością.

      Usuń
  5. I dlaczego oni nie zadzwonili na policje? Przecież policja by nic im nie zrobiła za zgłoszenie zawiadomienia o znalezieniu nieboszczyka. Boże, czy oni są dorośli? Ja rozumiem, że wtedy się bali, gdy to ich spotkało, ale gdy już dotarli do domu i trochę ochłonęli, to jednak mogli udać się na policje, a nie... poza tym było ich dwoje!
    Wkurzyli mnie!

    OdpowiedzUsuń