Uwaga!

1) Szablon zrobiła Ruda za co serdecznie dziękuję. Niech Ci to ktoś wynagrodzi w czymś dobrym do jedzenia ;D
2) Bardzo lubię, jak ktoś mi pomaga, mówiąc, co mu się podoba czy jakie błędy popełniam. Jednak jeżeli chcecie wskazać mi błąd w złej pisowni, to cytujcie zdania, a nie wyrazy, będzie łatwiej mi znaleźć :)
3)Jeżeli chcesz, abym przeczytała Twojego bloga, to najlepszą opcją byłoby skomentowanie rozdziału u mnie. Zwykle odwdzięczam się tym samym. Nie musi Ci się spodobać, ale zostaw szczerą opinię :). Nie zostawiaj reklam, bo te usuwam.

niedziela, 1 czerwca 2014

Żyjesz czy wegetujesz?

  Całe pomieszczenie skąpane w bieli, gdzie tylko brązowa zapadnia z niebieską otoczką oraz trójka ludzi wyróżniała się z jasności. Nagle jedną z nich popchnął niezidentyfikowany podmuch wiatru, wpadła na zapadnie, która w mgnieniu oka otworzyła się, wrzucając postać na dół. Pozostali spojrzeli na siebie. Strach w oczach jednej osoby, szybie spojrzenie w dół; ale oprócz upadającej postaci wprost na krzesło niczego nie zobaczył. Natomiast druga osoba nawet nie raczyła pochylić głowy. Prawdopodobnie nie zrozumiała przerażenia postaci obok siebie.

     Rozmasowała lekko prawy pośladek, próbując jednoczenie zatrzeć ból uśmiechem. To było twarde lądowanie. Bez żadnego ostrzeżenia, jakaś siła zaskoczyła ją z tyłu i wręcz rzuciła nią w przód. Dodatkowo nie znalazła oparcia, bo spadła w jakąś otchłań. Nie potrafiła wytłumaczyć, jakim cudem spadła wprost na tyłek. Poprawiła swoją pozycję na krześle. Uznała to za szczęście dnia dzisiejszego, co pomogło wreszcie unieść kąciki ust. Blond włosy delikatnie falowały za każdym ruchem głowy. Zielone tęczówki rozjaśniły się trochę, zadowolone patrzyły przed siebie. Lekko zadarty nosek chciał wyczuć wokół siebie jakiś znaczący zapach. Płaski brzuch schowany pod białą koszulką chyba zasnął. Nie domagał się jedzenia, ani nie miał zamiaru przemówić. Tylko, co krótki czas stopy schowane w czarne trampki, uderzały o podłogę. Wprawdzie wręcz granatowa podłoga ukazywała pod sobą ludzi, świat, ale to działało tylko w jedną stronę. Patrząc przed siebie nie mogła dostrzec nic oprócz bieli. Nagle usłyszała jakiś głos. Uśmiechnęła się, myśląc że ktoś sobie o niej przypomniał. Lekkie kaszlnięcie gdzieś z góry.
 - Twoje imię? - Padło pytanie.
   Dziewczyna rozejrzała się wokół. Zastanawiała się czy to właśnie do niej skierowane jest pytanie.
 - Optymistka - odparła po chwili, uśmiechając się przy tym, jakby duma rozpierała ją z tego.
   Ni stąd, ni zowąd ktoś pojawił się za jej plecami i wrzasnął do ucha.
 - BU! - Zaśmiał się, jakby z siebie.
   Dziewczyna przestraszyła się lekko. Uśmiechnęła się zaraz. Zlustrowała postać; ciemny płaszcz, ciemne spodnie i buty. Włosy takie niewiele różniły się od smoły. Może jedynie konsystencją. Wprawdzie tylko kolor skóry podążał w kierunku pomarańczy. Wyszedł przed dziewczynę i zerknął w jej stronę.Wystawił rękę i chuchnął w nią. Przez chwilę pojawił się czerwony dym, który znikł, a jego miejsce zastąpił mały notatnik i długopis. Moment później naprzeciw dziewczyny wyrosło z podłogi barowe krzesło. Niemal niezauważalnym sposobem ciemny osobnik już tam siedział. Uśmiechnął się szeroko, wystawiając białe zęby. Dziewczyna miała wrażenie, że zaraz znów usłyszy jego głośny śmiech, ale nic się takiego nie stało.
 - Ech - mruknął i spojrzał na rzeczy, które miał w rękach. Rzucił je do góry, a one nagle zniknęły. Pstryknął palcami, a wokół rozległa się skoczna muzyka. Porwał dziewczynę do tańca. Trochę zaskoczona po chwili uśmiechnęła się i wczuła w rytm. Mruczała pod nosem słowa piosenki. Odsunął ją lekko od siebie, puszczając dłonie. Takty stały się wolniejsze, ale przeszły w cięższe. - A co gdy nagle spadnie na ciebie obowiązek... sprzątanie, uczenie, opieka nad młodszym bratem? Co wtedy zrobisz? - Przechylił głowę, oczekując jej odpowiedzi.
 - Po prostu stawię czoła wyzwaniu - odparła bez namysłu.
 - Żadna z tego przyjemność.
 - Wystarczy połączyć przyjemne z pożytecznym. - Chłopak spojrzał na nią w oczekiwaniu na więcej. - Nie mów, że nie lubisz śpiewać? Mnie to bardzo cieszy, a przy tym robię coś, co muszę. Uczenie? Z tym bywa gorzej, ale trzeba spróbować się tylko zainteresować tym, a wtedy idzie łatwiej. Opieka nad młodszym rodzeństwem przynosi trochę problemów, ale w końcu to nasza rodzina i trzeba się starać, aby wyszedł na dobrego człowieka, zacieśniać z nim relacje.
 Lustrował ją spojrzeniem. Nie spodziewał się, że będzie mieć na każde jego pytanie odpowiedź. I to jaką! Nieczęsto widywał takich ludzi. Częściej spotykał się z ciągłym marudzeniem, niż odrobiną radości. Zatrzymał się i puścił jej ręce, a muzyka nagle zgasła.
- Nie mam pytań, idź już - rzucił ze zrezygnowaniem. Odwrócił się do niej bokiem i wskazał ręką przed siebie.
 Dziewczyna popatrzyła na niego z małym zaskoczeniem. Nic jednak nie powiedziała. Poszła w stronę, którą jej wskazał. Zrobiła jednak tylko dwa kroki, a podłoga pod nią załamała się. Chłopak spojrzał tylko na jej oddalającą się postać. Tak szybko spadła, jak podłoże prędko się zrosło. Pstryknięcie palców i w jednej chwili chłopaka już nie było. Za to pojawiła się kobieca postać. Czerwona sukienka do kolan opinała jej ciało. A blond, kręcone włosy nieśmiało dotykały jej ramion.

  Nagle znów pojawiła się ta sama siła, która tym razem zakręciła się wokół brzucha, dotąd prawie nieruchomej osoby. Druga spojrzała na nią z zaskoczeniem. Co to jest? - pojawiło się w jej głowie. I dlaczego traktuje mnie, jako najgorszą osobę, skoro o ile porwie mnie ta siła, to ostatniego? Nie zdołał odpowiedzieć na te pytania, bo tak jak poprzednio otworzyła się zapadania i równie szybko zamknęła.

  Nie rozległo się żadne:"Ała!", a powinno... bo osoba spadła brzuchem na siedzenie, a na oparciu znalazły się jej nogi. Kobieta spojrzała zaskoczona na przybysza. Na jej twarzy malował się obraz zdziwienia, ale też jakby uznania? Za to, że nie pisnął żadnego słowa, które miało odzwierciedlać jego ból? Podeszła nawet do niego, aby zobaczyć czy wszystko z nim dobrze. Chłopak, bo takiej był płci, pozbierał się z krzesła i powiedział, że nic mu się nie stało. Dopiero wtedy trochę uspokoił dziewczynę. Usiadła za biurkiem i otaksowała go. Jasnożółta koszula, ciemne dżinsy, sięgające trochę za kolana i... glany. Brązowe włosy trochę, jakby tęskniły za szczotką. No nic, nie miałam oceniać wyglądu - pomyślała i czym prędzej spojrzała w notes, który leżał już na blacie.
 - Jakie wolisz gofry? Z serem czy dżemem? - spytała, trochę dziwiąc się widniejącemu pytaniu.
 - Hm... - myślał chwilę. - Obojętnie.
 Nie myśląc wiele, zadała kolejne pytanie.
 - Aktywny odpoczynek czy... leniuchowanie?
 - W sumie to... obojętnie - zdecydował.
 - Ubiór sportowy czy elegancki? - Dziewczyna zaczynała się powoli denerwować. Nie miała konkretnej odpowiedzi na żadne pytanie.
 - Prawdę mówiąc obojętne mi to - odparł spokojnie.
 Kobieta spojrzała na niego. Jakby tu go skłonić do jakiejś jasnej odpowiedzi? Odłożyła notes na biurko i pochyliła się ku chłopakowi.
 - Wolisz wyciągnięcie twojej męskości przez gardło czy... - Zaczerpnęła powietrza, aby trochę się uspokoić. - Czy na spokojnie odpowiedzieć na kilka pytań? - Uważała, że całkiem nieźle udało jej się powstrzymać.
- Tak naprawdę to... jedno i drugie ma swoje wady i zalety. Obojętnie.
   Czy on jest nienormalny? - pojawiło się w myślach dziewczyny. Wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć. Nawet jej oczy wydały się być trochę większe i zapatrzone tylko w chłopaka. Jakby chciała go przebić swoim spojrzeniem. W takim razie może zrobię mu to pierwsze... - pomyślała, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Zaraz jednak dostała się opanowana myśl, która zakazała tego zrobić. 

 Nagle zapadnia na górze się otworzyła, a wraz z tym wpadł ostatni z osób tam czekających, wprost na chłopaka "wszystko mi obojętne". Kobieta nie spodziewała się czegoś takiego. Jeszcze nim skończyła rozmawiać z tamtym. Chociaż nie wiadomo czy nie spełniłaby swojej ostatniej myśli.
 - Ała! - krzyknął przybyły. - Nie dość, że musiałem tam tyle czekać, to jeszcze wpadłem na tego idiotę - wyraził swój gniew.
 - Niecierpliwy z ciebie chłopaczek. - Zaśmiała się kobieta. - Swoją drogą, jak oni robią te przejścia skoro taka istota bez problemu może je otworzyć... - powiedziała już bardziej do siebie.
   Chłopak zgramolił się z krzesła, wywalając przy tym kolegę, który nawet nie jęknął. Siedzenie również się wywróciło. Zdenerwowany przybyły rozmasował bolącą nogę i ze złości kopnął chłopaka. Tamten poleciał na przód. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy. Nie spodziewała się takiej agresji. Jednak nie miała zamiaru interweniować - i tak ją wkurzał, należało mu się. Pstryknęła palcami i podłoga pod nim rozsypała się, porywając jego. Zrosła się jednak szybko, zanim drugi zdążył zareagować.
 - Cześć - przywitała się. Zamiast odpowiedzi dostała spojrzenie, przez które poczuła się winna całej tej sytuacji. W końcu jakieś emocje, choć złe, ale jednak - pomyślała. - Usiądziesz może? - zaproponowała.
 - Chcę wiedzieć, co tu się dzieję. - Wbił w nią swoje ciemne tęczówki. Był posiadaczem również krótkich, ciemnych włosów
 - Jesteś nam po prostu potrzebny - wytłumaczyła kobieta.
 - Do czego? Chcecie mnie zabić? Widziałem, co się z nimi stało... - Pokazał ręką w dół.
Dziewczyna zaśmiała się.
 - Nic nie widziałeś - zapewniła go. - Pewnie, jak byłeś na górze, to pomyślałeś sobie, że też nie przeżyjesz tego upadku...
 - Człowiek może być zawsze pewien tylko najgorszego.
 - Ocho! - zawołała. - Czyżbym miała doczynienia z... pesymistą? - spytała, spoglądając na niego podejrzliwe. - Aktywnym, złym? - Wymieniła dwa przymiotniki, które dla niej odzwierciedlały tego chłopaka. Zaśmiała się znów.
 - Chyba nie wszystko z panią w porządku - ocenił. Co też takiego jest w tym śmiesznego? Z czego ona się śmieje? - te myśli krążyły po jego głowie.
- Skoroś taki niecierpliwy, to idź.
  Podłoga znów się rozpadła, a w jej głąb poleciał chłopak, zwany pesymistą.
 - Jak mnie czasem denerwuję ta robota - powiedziała przez zaciśnięte zęby.
Chyba komuś udzielił się zły nastrój...

  Cała trójka wylądowała na gęstej trawie. Przed nimi stał wiadukt, a tuż obok wąska uliczka kompletnie pozbawiona ludzi. Zaraz jednak ktoś wyjechał rowerem zza zakrętu. Tuż za nim pędził ciemny samochód. Rowerzysta odwrócił się. Chwilę później został potrącony przez auto i upadł niewiele dalej. Kierowca nawet się nie zatrzymał tylko z piskiem opon pojechał dalej. Dziewczyna spojrzała na chłopaków i za samochodem, a potem biegiem ruszyła w stronę rannego.
  - Słyszy mnie pan? - Pochyliła się nad nim i lekko uniosła jego głowę.
   Nie usłyszała żadnej odpowiedzi. Spowrotem położyła ją na ziemi i skierowała się w stronę jego klatki piersiowej. Skrzyżowała ręce dokładnie w tym miejscu na klatce piersiowej, tak jak ją uczyli. Po pięciu uściskach już widziała zmianę w jego stanie. Otworzył oczy. Zaprzestała działań. W tym czasie także chłopaki doszli do niej.
  - Jak się pan czuje, co pana boli? - Chciała wiedzieć dziewczyna.
  - Bolą mnie plecy i trochę mi słabo - odezwał się ranny.
  - A klatka piersiowa pana nie boli? - spytał jeden z chłopaków. - Koleżanka chyba zapomniała sprawdzić czy pan oddycha. - Spojrzał na nią, ciesząc się, że wykrył jakiś jej błąd.
  - Przynajmniej zareagowałam - mruknęła.
  - Racja - odezwał się drugi z nich.
  - Nie, wszystko w porządku. - Uśmiechnął się ranny i nawet spróbował się podnieść, ale szybko upadł na ziemie i chyba znowu stracił przytomność.
  Dziewczyna znów rzuciła się na pomoc. Chłopak, który wcześniej wytknął jej złe zachowanie, pochylił się nad twarzą rannego. Za to trzeci z towarzyszy tylko spoglądał na nich, nie wiedząc co ze sobą począć. Blondynka poprosiła go, aby zadzwonił na pogotowie, co z braku innego zajęcia, zrobił. Ranny kaszlnął. Znów oprzytomniał. Spojrzał niepewnie na chłopaka.
 - Będzie dobrze. - Uśmiechnęła się dziewczyna. Kolega, kucający tu przy twarzy rannego tylko na nią spojrzał.
 - *Ma pan siną i bladą twarz - odezwał się. Ranny znów stracił przytomność.
 - Porąbało cię?! - Zdenerwowała się dziewczyna.
 - *Dziewięćdziesiąt osiem procent po tym umiera, ale ty powinnaś wierzyć, że on będzie tym z dwóch procent.
  Nie skomentowała tego żadnym słowem, a nawet dźwiękiem. Za to spojrzała za siebie. Drugi chłopak zajmował się telefonem i w tym momencie robił zdjęcie rannemu. To nawet zdziwiło jego kolegę.
 - Zamiast pomóc to ty siedzisz i się gapisz - odezwał się chłopak. - A teraz jeszcze robisz zdjęcia? - Spojrzał na niego karcąco. - Co ten dwudziesty pierwszy wiek robi z ludźmi... - dodał po chwili.
 Chłopak poczuł się dotknięty i schował telefon do kieszeni. Zerknął w drugą stronę i zobaczył nadjeżdżającą karetkę o czym nie omieszkał powiedzieć swoim towarzyszom. Może to oderwie ich od mojego zachowania - pomyślał. Odsunęli się od rannego i dali dostęp lekarzom.
 - Starałam się mu pomóc - odezwała się dziewczyna. - Samochód go potrącił, a kierowca nawet się nie zatrzymał - wytłumaczyła z zaangażowaniem.
 - Dobrze zrobiłaś. - Ratownik uśmiechnął się do niej i spojrzał na swoich kolegów, którzy właśnie wnosili rannego na nosze.
 Po chwili już tu ich nie było. Karetka odjechała na sygnale, a trójka towarzyszy powędrowała przed siebie, zastanawiając się jak ma wrócić.

- Przecież to jest bez sensu - skomentował brunet. - Błąkamy się po tej okolicy, a przecież i tak nie wrócimy, tam gdzie mamy.
- A może mamy jakieś zadanie do wykonania? - spytała z radością dziewczyna. - To może być przygoda. Pomyślcie, choć tylko. - Objęła ich rękoma. Brunet od razu się wyrwał, za to szatynowi to nie przeszkadzało. - Może musimy uratować tu kogoś? Ta sytuacja z tym mężczyzną pewnie była początkiem. - Blondynka snuła swoje rozważania.
  Brunet za to wydawał się, jakby jej kompletnie nie słuchał. Patrzył na pierwsze budynki, które zobaczył w tym świecie. Właściwie to były takie same, jak w ich. Może są w innym mieście? - pomyślał. Chociaż te są, jakby brzydsze... A może w obu miastach, światach niezbyt atrakcyjne? Sam już nie wiedział. W końcu zobaczyli tłum ludzi. Miał wrażenie, że trafili wprost w jakieś wydarzenie. Na szczęście nikt nie strzelał, ani nie potrzebował pomocy. Popatrzył w kierunku, w którym rozlegała się jakaś wesoła muzyka. Obok odtwarzacza tańczyła dziewczyna ubrana w sukienkę z wieloma falbankami. Na przeciw niej kilka osób próbowało odzwierciedlać ruchy tancerki. Och, miał nadzieję, że nikt go tam nie zaciągnie. Pewnie by się zbłaźnił.
 - O, co to jakiś festiwal? - spytała blondynka. Brunet wiedział, że to nie może ujść jej niedopatrzeniu. Zwłaszcza, że blondynka chyba miała bystre oko i wszędzie wypatrzyłaby coś, w czym można wziąć udział.
 - Zapraszamy, zapraszamy! - wołał mężczyzna z krótką brodą, ubrany w brązowy płaszcz i ciemniejsze spodnie, które zachlapane były farbą. Wokół niego stało kilka sztalug, zawierający oprócz czystego płótna, całą gamę kolorowych farb.
 - Idziemy? - Dziewczyna spojrzała na chłopaków, ale nie czekała na ich odpowiedź. Powędrowała przed siebie do malarza.
  Mężczyzna uśmiechnął się i gestem ręki wskazał na jedną ze sztalug. Blondynka również się uśmiechnęła i chwyciła pędzelek, po czym umoczyła go w niebieskiej farbie.
 - Może też dołączycie? - spytał, spoglądając na chłopaków. Szatyn zerknął na bruneta. W końcu dał się uwieźć propozycji malarza. Uśmiechnął się do szatyna, wskazując mu sztalugę. Brunet niechętnie dołączył do nich. - A może spróbujecie namalować ten oto budynek przed wami? - Wskazał na jedną z budowli, jakby ktoś miał, jakieś wątpliwości, o co mu chodzi.
 - Jasne - odezwała się wesoło dziewczyna.
 - Będzie trudno - ocenił brunet.
 - Czemu nie. - Szatyn spojrzał na budowle.
 - W takim razie powodzenia - powiedział malarz i sam zabrał się do malowania.
   Budynek, który mieli narysować, był całkiem wysoki. Regularnie wybudowane okna, dość mocno ozdobione drzwi. Wprawdzie to zwykła kamienica, ale pomalowana na kolor zielony i coś sprawiało, że dziewczyna chętnie go malowała. Chociaż musiała już raz zaczynać od nowa, bo nagle pędzel chlapnął jej nie w tą stronę i zniszczył cały obrazek. Nie przejmowała się, jednak tym, tylko próbowała namalować coś po raz kolejny, uwzględniając wcześniejsze błędy.
 - Nie będę tego malować. - Złościł się brunet, zmiąwszy kartkę i cisnął ją w przechodnia. Z pewnością coś poszło nie tak, jak powinno. Nie chciał rozdzielać się ze swoimi towarzyszami, bo może oni wiedzą, jak dojść? A może ta blondynka w końcu pokaże im drogą, jak już skończy mieć chęć na te przygody?
  Za to szatyn malował dalej. Nie starał się, jednak aby obrazek odzwierciedlał rzeczywistość. Nie pokusił się nawet o odpowiednie kolory, a miał przecież je wszystkie na wyciągnięcie ręki. Malarz przerwał swoje dzieło i poszedł zobaczyć jak poszło jego nowym uczniom. Zatrzymał się przy dziewczynie, mówiąc jej, co robi źle, ale pochwalił ją za to, że próbuję i idzie jej coraz lepiej. Uśmiechnęła się do niego na tą uwagę. Gdy zajrzał do szatynka, jego radość trochę spadła. Nie widział tego błysku w oczach chłopaka, jakiejś zabawy z malowania. Tak, jakby wszystko robił, aby się tylko od niego odczepić.
 - A może jakieś kolory? - zaproponował malarz.
 - W sumie, może i tak - odezwał się bez cienia emocji.
  Mężczyzna odszedł od niego i jeszcze raz zajrzał do blondynki, aby sprawdzić, jak jej idzie. Znów powrócił uśmiech na jego usta.

  Błądzili po mieście, jeszcze nie raz, biorąc udział w jakichś warsztatach. I to wszystko za sprawą dziewczyny, która nie omieszkała nie skorzystać z atrakcji. W końcu skoro jest gdzieś, gdzie nie umie powrócić do swojego miasta, to czemu po prostu się nie zabawić i nie skorzystać? Nie rozumiała podejścia bruneta, ale chyba jeszcze bardziej drugiego z chłopaków. Był taki obojętny, na nic nie reagował. Kiedy bardzo zmęczyła się już tym chodzeniem i widziała, że jej towarzysze również, usiadła na na ławce, a oni tuż obok niej. Zaczynały dochodzić jej myśli, że może nie spotkać już więcej swojej rodziny ani przyjaciół. Będzie do końca życia musiała mieszkać tu, nawet nie wiedząc, dlaczego ktoś ją zabrał od nich i czemu ma służyć jej obecność tutaj.
 - A jeżeli już nigdy nie wrócimy do domu? - W końcu ujawniła swoje myśli na głos. Oni też się tego obawiali, a szczególnie brunet. Przecież nawet nie mieli pieniędzy, ani nic, aby tu żyć.
 - Tam rozdają jakieś darmowe kiełbaski - zauważył chłopak. - Pójdę nam przynieść, bo wreszcie mówisz jak człowiek - odezwał się do blondynki i wręcz pobiegł w kierunku stoiska.
 Dziewczyna spojrzała na szatyna. Chciała z nim porozmawiać. Choć z brunetem złapała, jako taki kontakt, to przynajmniej coś odpowiadał. A on stał biernie. Pamiętała, że zawsze zwierzenia kierowały jej znajomych do jakiegoś ruchu, emocji. Może i tym razem się uda?
 - Jeżeli uda mi się wrócić do tego naszego świata, to mam jeden problem - zaczęła - moja koleżanka ma urodziny, a wyprawia dopiero pierwszy raz. Chciałabym, więc na nich być, ale mam też do wyboru jechać do Chorwacji w tym czasie. - Zatrzymała się na chwilę. - Wiem, że raczej już tam nie pojadę, bo to jedyna z niewielu okazji. - Znów chwila na oddech. -  No i nie wiem, co zdecydować.
 - Aha - odezwał się tylko. Tego się nie spodziewała. Nawet zniechęciła się do dalszych pytań. Na szczęście pojawił się brunet wraz z kiełbaskami.
 - Dzięki. - Uśmiechnęła się i zabrała od niego talerz. Z radością napełniła swój brzuch soczystą kiełbaską dopiero wyjętą z grilla. To szczęście, że trafiło im się darmowe jedzenie.
  Ścieżką szedł wysoki mężczyzna, który chyba gdzieś się spieszył, bo co chwilę spoglądał na zegarek.
 - Ach, nie zdążę - mruczał pod nosem.
 - Ja mam większy problem: nie mogę wrócić do domu - odezwał się brunet do siebie.
  Nagle, jakby na odpowiedź jego pytania, pojawiła się niebieska otchłań. Chłopak dokładnie wiedział, że właśnie taka go pochłonęła do tego świata. Zobaczył na resztę, ale nawet nie omieszkał słuchać ich decyzji. Czym prędzej pobiegł przed siebie. Tak samo dziewczyna z chłopakiem.

 - Uff, w końcu w domu. - Odetchnął w ulgą. Jak oni w ogóle porwali mnie z mojego domu? - zastanawiał się. - Może następnym razem spytają mnie o zdanie? Pewnie nie.
   Znajdował się na środku swojego pokoju. Ściany pomalowane na ciemny fiolet i szary dywan, na którym leżały książki i pałętały się ubrania. Nad biurkiem wisiał plakat jego ulubionej kapeli, a tuż obok niekształtna kartka przybita gwoździem, głosząca:"Co masz zrobić dziś, zrób jutro. A potem i tak zapomnisz." Najlepsza dewiza dla leni.
 - Hej brat, może wyskoczymy gdzieś? - Za drzwiami pojawił się trochę niższy chłopak od znanego już pesymisty. Miał rude, kręcone włosy i dość okrągłą głowę.
 - Spadaj młody. Mam inne rzeczy do robienia - odparł, pozbawiając młodszego brata nadziei na wyjście. Rozległ się trzask i chłopaka już nie było. Zaledwie zdążył zerknąć na okno i widok za nim,  na słoneczną pogodę, a do drzwi ktoś zapukał. Och, znowu - pomyślał.
 - Cześć - przywitała się miło dziewczyna. Ciemnobrązowe włosy trochę zasłaniały jej twarz. Próbowała ręką zabrać  je za ucho, ale niesfornie się z pod niego uwalniały. - Mogę? - spytała.
 - Wejdź - powiedział krótko. Nie spodziewał się jej.
    Szatynka podeszła do chłopaka i cmoknęła go w policzek. Ech, czy ona zawsze musi to robić? - spytał sam siebie w myślach. Z pewnością teraz mam na twarzy szminkę i zapomnę o tym, aby ją zmyć.
 - Może poszlibyśmy dziś do kina? - zerknęła na niego. - Grają dobrą komedie - przekonywała.
   Nie chcę mi się. Cały czas chce gdzieś wychodzić. Czy ona nie może z kim innym iść do tego kina? Pewnie ktoś cały czas będzie obrzucał salę popcornem albo niesamowicie głośno komentował film.
 - Brzuch mnie boli. Może kiedy indziej? - Zmyślił.
 - Szkoda. - Jej kąciki ust ewidentnie zjechały w dół. Nie tego się spodziewała. - Skoro boli cię brzuch, kochanie, to trudno. Ale innym razem na pewno?
 - Jasne - odparł szybko. Musiał dać jej jakieś zapewnienie. Nawet zmusił się do lekkiego uśmiechu.
 To do zobaczenia i zdrowiej. - Cmoknęła go ponownie w policzek, a potem wyszła z pokoju.
 - Nareszcie - mruknął chłopak.

 Upadła na trawę tuż na swoim podwórku przed domem. Rozejrzała się wokół i z radością stwierdziła, że nikt jej nie widział. Przynajmniej miała taką nadzieję. Och, co to była za przygoda - pomyślała. - Mam nadzieję, że uratowano tego rannego. Weszła na ścieżkę i ruszyła ku drzwi wejściowych. Gdy tylko weszła do domu, przywitał ją niewielki, jasnożółty kundelek. Dostarczyła mu porcje pieszczot i zaczęła szukać kolejnych domowników. Spojrzała na lewo na pokój z telewizorem, gdzie siedział tata, czytający gazetę i mama, która cerowała swoją ulubioną bluzkę. Żadne z rodziców, jednak jej nie zauważyło. Postanowiła z tego skorzystać i podeszła na palcach do taty.
 - "Bezrobocie wciąż nie spada" - przeczytała na głos. Zdążyła zauważyć, jak mężczyzna gwałtownie się poruszył. - Cześć, tato. - Obdarowała go uśmiechem.
 - Cześć, córciu - przywitał się z nią.
 - Hej, kochanie - zareagowała mama, podnosząc na chwilę głowę.
 - Cześć, mamo.
   Nagle rozległ się hałas na górze. Głośne tupanie, mocne pociągnięcie za klamkę i stukot uderzanych stóp o podłogę. Po chwili w pokoju pojawił się mały chłopczyk z piłką w ręce. Spojrzał z radością na siostrę. Nie musiał nic mówić, aby wiedziała, że chce, aby poszła z nim na boisko. Nie mogła przestać patrzeć na to jak się uśmiecha. Pokiwała lekko głową, mając nadzieję, że będzie wiedział, że się zgadza.
 - Hurra! - uniósł ręce w górę. - Pójdę tylko założyć jakieś lepsze buty. - Tak jak powiedział, tak też zrobił.
 - A ty nie jesteś może zmęczona? - spytała mama.
 - Nie, a poza tym aktywność fizyczna uwalnia hormony szczęścia, mamo. - Uśmiechnęła się do siebie.- Poza tym to mu sprawia tyle radości.

  Wpadł do pokoju, wprost na łóżko. Obejrzał pokój wzrokiem. Pomarańczowe ściany, biały dywan. W pomieszczeniu było czuć zapach świeżości, a wokół wszystko poukładane. Na dodatek za oknem święciło słońce. Problemem, jednak okazało się, że to nie jest jego pokój. W takim razie czyj?
 - Przepraszam, że musiałeś tak długo czekać - przeprosiła niewysoka dziewczyna, która właśnie weszła do pokoju. Miała długie, ciemne włosy. Ubrana w jasnoniebieską koszulkę i białe szorty.
 - Spoko - odezwał się chłopak.
 - Dzięki za tą pomoc przy montowaniu tej półki. - Uśmiechnęła się do niego. -  Myślisz, że będzie pasować? - Postawiła na niej zdjęcie, które przedstawiało obejmującą się parę, a konkretnie dwójkę, znajdujących się w tym pokoju.
 - Chyba tak - odparł po chwili namysłu chłopak.
  Zaczął rozglądać się po jej pokoju, choć każdy skrawek ściany znał na pamięć. Często u niej bywał.  Dziewczyna usiadła obok niego i posłała mu uśmiech. Położyła rękę na jego ramieniu, a potem oparła głowę o nie. Cmoknęła go w policzek. Trochę, jednak się zdenerwowała, ale i zaniepokoiła, bo nie zareagował na żadne z jej gestów. Siedział taki... taki obojętny, bierny. Wychyliła się lekko, aby spojrzeć mu w twarz. On odwzajemnił to, ale nie pokazując żadnej z emocji. Och, może coś mu się stało, o czymś myśli? - zastanawiała się dziewczyna. Drugą rękę miała wolną, więc chwyciła chłopaka trochę bliżej łokcia. Nie drgnął nawet. Puściła więc i połaskotała go lekko w bok. Teraz dopiero wydobył z siebie cichy śmiech, ale nie próbował się obronić, kiedy po raz kolejny przebierała palcami po jego koszuli, opinające ciało. Po prostu śmiał się.
 - Kocham cię - wyznała po chwili, przytulając się do niego i zaprzestając dokuczania.
 - To miło - odezwał się.
 - A ty? - spytała. Droczył się z nią czy nie darzył ją aż takim uczuciem?
 - Też - odparł tylko.
   O ile bardziej wolała usłyszeć, że on też ją kocha, niż tylko to jedno słowo, które może nie do końca do tego się odnosiło?
---------
A macie coś ode mnie na dzień dziecka. Każdemu się należy :D. Wiem, że mnie tu długo nie było, ale nie miałam dwa miesiące komputera. A ta druga część leży po stronie mojego lenia ;p. Średnio mi się podoba to opowiadanie, ale dodaje, bo męczę się z nim i chcę w końcu iść spać. Obiecuję poprawę? Tak to się mówiło?

*Tekst mojego pana od Przysposobienia Obronnego

8 komentarzy:

  1. Zestawienie trzech typów ludzkiego podejścia do życia, to ciekawy pomysł na opowiadanie. I ogólnie mi się podobało, jedynie w tekście pojawiło się trochę rożnych niedociągnięć w pisowni. I trochę mnie to zdziwiło, bo pamiętam, że w poprzednim opowiadaniu nie wyłapałam niemal wcale błędów.
    Ale wracając do treści.
    Cieszę się, że sama jestem optymistką, może nie tak aktywną jak bohaterka, bo nie angażuję się we wszystko, co się da, ale staram się o każdej sytuacji w życiu myśleć pozytywnie. Dzięki swemu optymizmowi tylko ona zdaje się być szczęśliwa w życiu, a dzięki temu osoby, które ją otaczają także są szczęśliwe.
    O pesymistach nigdy nie miałam dobrego zdania i po tym tekście nadal nie mam, zresztą o trzecim chłopaku także. Oboje ranią ludzi, którzy z nimi przebywają, a przecież powiedzenie "kocham cię" do osoby, na której ci zależy wcale nie jest wielkim wyczynem, zajmuje jedynie kilka sekund.
    Najbardziej jednak dał do myślenia fragment z rannym człowiekiem. Najgorsze jednak, że w społeczeństwie coraz mniej jest "optymistek", które od razu zareagują i postarają się pomóc, a nie przejdą obok, starając się nie patrzeć w stronę osoby potrzebującej pomocy. Robienie zdjęć telefonem też jak najbardziej trafne jak na ludzi XXI. Mnie osobiście strasznie tacy ludzie wkurzają, na dodatek spotkałam się z taką sytuacją, gdy jacyś idioci filmowali potencjalnego samobójcę. Czasem się zastanawiam, czy tacy ludzie w ogóle myślą i jak oni by się czuli, gdyby to ich filmowano w takiej sytuacji.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj miałam czas na przeczytanie tego, co stawiłam i faktycznie wyłapałam kilka błędów, ale ich nie poprawiłam, ale dziękuję za uwagę, poprawię. Akurat pomysł z robieniem zdjęć był mojej koleżanki i to na jej prośbę, to wstawiłam, ale... faktycznie znajdą się pewnie tacy ludzie. Muszę przyznać, że mi się zdarza być taką obojętną osobą w stosunku do innych, niestety. Chciałam właśnie przedstawić, że ta postawa obojętności jest najgorsza. Też nie przepadam za pesymistami. Dziękuję i również pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Ah, kochana bardzo Cię przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale Ty chyba najlepiej wiesz jak to jest z tym moim czasem;D Standardowo przeczytałam w pociągu. Specjalnie zostawiłam sobie Twoje opowiadanie na piątek, żeby umilić sobie drogę i standardowo- umiliłam. A że rozdział długi, na telefonie dziwnie się czyta to zajęło mi to chyba z pół godziny. Co znaczy, że pół drogi umiliłaś jak siemasz;D
    Przechodząc do sedna mojej wypowiedzi. Nie wiem czy powiem wszystko, co chciałam, bo tak to już jest, że jak się od razu nie powie to się potem zapomni. Miejmy nadzieję, że jednak napiszę wszystko, co chciałam.
    Na początku nie bardzo mogłam się połapać, o co chodzi, ale po pojawieniu się kolejnych postaci załapałam sens. Bardzo podoba mi się pomysł zestawienia ze sobą trzech różnych osobowości. W sumie jak tak teraz pomyślę, to zawsze masz ciekawe pomysły xD Mnie do gustu osobiście najbardziej przypadła dziewczyna- optymistka. Wydaje się być bardzo wesołą, sympatyczną dziewczyną, która na życie patrzy z radością. Chociaż szczerze powiedziawszy pytanie, które zostało jej zadane, nie było wcale jakieś strasznie trudne. Bo cóż niezwykłego w uczeniu, sprzątaniu i opiekowaniu się bratem? Każdy musi to robić (oprócz osób, które nie mają młodszego rodzeństwa, wtedy fakt- nie muszą się opiekować), więc co to za nowość, co to za "nowe obowiązki"? Niemniej, podobała mi się odpowiedź dziewczyny. Wybrnęła z niej znakomicie i ponownie pokazała jak wielką jest optymistką i jak cieszy się z życia. Ewidentnie moja ulubiona postać z tego opowiadania. Można jej szczerze pogratulować takiego podejścia do świata. Wydaje mi się, że nadałaś jej trochę swojego charakteru, co?:D Po naszych rozmowach wydaje mi się, że Ty też moja Olko, jesteć optymistką! :D
    Kolejna postać - kompletnie mnie rozwaliła xD Może dlatego, że w życiu nie spotkałam się z kimś tak... obojętnym na wszystko. nawet mój kolega z uczelni, taki Zima, którego zazwyczaj mało co interesuje nie jest takim laikiem jak ten tu. Gdy zapytasz się go czy idzie na piwo, nie powie "później", "no nie wiem", "może" tylko "za ile mam być?" :D A wszystko inne zlewa. A ten gość ewidentnie w nosie miał wszystko. Ale że nawet swoją męskość ma gdzieś to już mnie zatkało. Przecież to największa duma każdego faceta! ;O ten koleś mega mnie rozśmieszył. Ale takie podejście jest fajne na raz. Pośmiać się z niego i tyle. A żyć w taki sposób? Nie da się!
    Trzeci... w sumie mało o nim mogę powiedzieć. Pesymista i chyba największy hm.. chojrak z nich wszystkich. Zdecydowanie różni się i od dziewczyny i od obojętniaka.
    Miałaś bardzo ciekawy pomysł z połączeniem tych trzech osobowości. Byłam ciekawa, co się stanie gdy pojawią się wszyscy razem w jednym miejscu. I tak jak się spodziewałam. Dziewczyna się cieszyła tym, co jest, korzystała z życia, a tamci stali bierni i sami z siebie nie zrobiliby żadnego ruchu. I ta wycieczka raczej nie zmieniła ich nastawienia. Żal mi było tych dziewczyn, które lgneły do nich chociaż zupełnie nie wiem czemu. Kłamstwo z bolącym brzuchem było poniżej poziomu, a to szorstkie "ja tez" w odpowiedzi na wyznanie miłości - przykre. Ciekawa jestem, dlaczego obaj są tacy... dziwni. No cóż. Dziewczyny kopną ich w dupę to zobaczą;D Wtedy będą żałować, że nie zarazili się optymizmem.
    Ściskam! I mam nadzieję, że nie dasz nam długo czekać na kolejne opowiadanie;) Może to rozdziałowe, co?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to mi chodziło w sumie, żeby większości podobała się optymistyczna część człowieka. Dodałam siebie? Hm... może, ale kompletnie nieświadomie. Ja bardziej jestem realistką ;p. Tak, wiem, że się nie popisałam z pytaniami ;d. A ja znam kilka takich obojętnych i to jest denerwujące ;p, w sensie jak o co pytasz to zawsze nie wiem czy coś. Ja w pewnych sytuacjach jestem obojętna i chyba tą sprawą akurat są uczucia, aczkolwiek na takie wyznanie chyba bym czegoś takiego nie odpowiedziała, jak mój bohater. Hm, co do tego dłuższego to obecnie mam bohaterów, nie mam fabuły ;d

      Usuń
  3. Męczyłam cię, jęczałam ci o coś nowego, a sama piszę dopiero teraz. Przepraszam bardzo i mam nadzieję, że mi to wybacz ;P Część przeczytałam jakiś czas temu, ale dopiero dzisiaj znalazłam
    Na początku nie wiedziałam do czego zmierzasz w tym opowiadaniu. Dopiero z każdym zdaniem sobie to uświadamiałam. Cóż, ciekawe zestawienie kompletnie innych typów ludzkich obok siebie. Ale jak najbardziej mam pozytywne wrażenia. Sama jestem pesymistką, ale w dużo mniejszym stopniu niż chłopak przedstawiony w opowiadaniu. Masz naprawdę ciekawe pomysły i z każdym opowiadaniem nie tylko zadziwia mnie tematyka, ale również sposób kreowania i przedstawienia bohaterów. Bohaterkę tego opowiadania nazwałabym niepoprawną optymistką, która "rozświetliła" rzeczywistość. Chociaż ten obojętny typek wkurzyłby mnie mocno, gdybym miała z nim rozmawiać ;D
    Co do sceny z rannym chłopakiem. Nie rozumiem ludzi, którzy są w stanie oddalić się z miejsca wypadku ot tak sobie. Dla mnie to kompletnie niezrozumiałe. Że też ich sumienie nie zżera... Gdybym była na miejscu któregoś z trójki bohaterów, nie wiem co bym zrobiła. Ale to robienie zdjęcia to było przegięcie, chociaż pewnie istnieją ludzie, którzy są w stanie coś takiego zrobić. Jednym słowem Masakra!
    Podsumowując moją zapewne chaotyczną wypowiedź...
    Powtórzę to jeszcze raz. Zadziwiasz mnie bardzo swoją tematyką opowiadań. Kiedy mówiłaś mi o krótkich opowiadaniach spodziewałam się raczej takich krótkich, fabularnych wydarzeń. Ale zaskakujesz całkowicie pozytywnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu zabrałam się za nadrabianie zaległości u Ciebie :) Co do mojego opowiadania, to faktycznie, często wyłapuję, że zwrot grzecznościowy napisałam z dużej litery, ale to przez to, ze często piszę komentarze, listy i E-maile i mam taki nawyk i ciężko mi się odzwyczaić. Ponadto zawsze rozdział czytam przed wstawieniem i często czytam go po kilka razy po napisaniu, a wraz znajduję błędy.
    Co zaś do tego opowiadania... Przyznam, że byłam zaskoczona tematem, ale w sumie jest on bardzo dobry. Ciekawie się czytało to jak reagują trzy tak odmienne stany emocji :P Optymistka była tak bardzo radosna, ale też i aktywna! Ta aktywność mi się bardzo w niej podobała. No i uszczęśliwiła brata :D Na odwrót było u bliskich obu chłopców. Obojętność była tu ukazana, aż do bólu, zrobiło mi się żal wręcz Optymistki po nieudanej konwersacji. W sumie jestem do niej po części podobna, bo także staram się widzieć dobrą stronę tego co mnie otacza, lubię brać w czymś udział jak ona i po prostu dobrze się bawić, jednak ona to jest takim chodzącym wręcz promykiem szczęścia, aż pozazdrościć :D
    Mimo wszystko też polubiłam Pesymistę, ale to pewnie głównie przez RPG w którym moja OC bardzo polubiła chłopaka, który niezwykle go przypomina, jednak myślę, że z kimś kto tak by ranił najbliższych (co było dobrze ukazane przy jego dziewczynie) byłoby ciężko wytrzymać tak w realnych okolicznościach. Wreszcie nasz pan obojętny... Taka porcelanowa lalka - pusta w środku. Taki trochę introwertyk, ciężko się z nim dogadać, jeszcze ciężej coś wyciągnąć. Na dłuższą metę nie idzie się z kimś takim w ogóle kontaktować, bo i jak? No i to bardzo raniąca innych postawa.
    W każdym razie naprawdę spodobało mi się to opowiadanie, ciekawe :) Choć do końca nie jasny był cel tego, że znaleźli się poza domem. Ja nawet nie wpadała bym na pomysł z napisaniem czegoś o takiej tematyce, a w sumie daje pole do popisu ;)
    Kira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi akurat średnio się podoba, co napisałam. Faktycznie trochę cel uciekł ; p. Może uznajmy cel taki, że chciałam, aby spotkały się takie trzy skrajne osoby ;P. Ja z to jestem bardziej realistką.

      Usuń
  5. Wiesz za co kocham moich znajomych? Za ich cholerną punktualność. No słowo daję, jak nie powieszę jednego albo drugiej za nogi lub co innego, to będzie to mój wielki sukces tego lata. Serio, kocham ich, ale czasami mnie dobijają, gdy każą mi na siebie czekać. No i tak też było tym razem. Czekałam i czekałam, więc postanowiłam sobie przeczytać kolejne opowiadanie u ciebie na blogu, zanim ekipa się zbierze, bo planowaliśmy jechać nad rzekę. Więc czytam, nawet zaczęłam pisać komentarz, a tu telefon - wychodź. I co? Musiałam to zostawić niedokończone, a mój kochany komputer chyba jest z nimi wszystkimi w zmowie, bo jak wróciłam do domu i chciałam go kulturalnie otworzyć i dokończyć to, co zaczęłam to złom durny się zaciął i muszę pisać raz jeszcze -.- Eh. niech to szlag.
    No, ale do rzeczy. Muszę przyznać, że na początku trochę zgłupiałam, wiesz? Trochę mi to przypomniało książkę, którą niedawno czytałam "Więzień labiryntu" J. Dashnera. Tam też akcja rozpoczyna się dość podobnie, tak gwałtownie, że czytelnik ma wrażenie, że rozpoczął lekturę od środka, zagłębiając się w zupełnie nieznany świat, gdzie akcja jest już porządnie rozwinięta. No bo w tej książce narratorem jest chłopak, który budzi się w takiej skrzyni/windzie i okazuje się, że nic nie pamięta. Jest oszołomiony i wszystkiego musi się dowiadywać, a czytelnik musi wszystko odkrywać razem z nim, no bo jak inaczej, skoro on jest głównodowodzącym i od niego pochodzą wszystkie spisane myśli? No w każdym razie tamta książka bardzo mi się podobała, choć początkowo kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje. Tutaj miałam podobne odczucia. Podobało mi się, ale też nie za bardzo wiedziałam, o co chodzi. Dopiero po chwili wszystko stało się jasne i powiem ci, że bardzo mi się spodobało to zestawienie trzech typów ludzkiego charakteru.
    Sama zaczęłam zastanawiać się do jakiego typu należę. Od razu skreśliłam optymistkę. Nigdy nią nie byłam. Raczej nie nastawiam się zbyt pozytywnie. Wolę przygotować się na najgorsze i później zostać mile zaskoczoną,gdyby wszystko się udało, niż potem przeżyć wielkie rozczarowanie, jeżeli jednak najgorsze obawy stałyby się prawdziwe. Jestem zatem pesymistką? Nie, raczej nie. Chyba uznałabym się za realistkę.
    W każdym razie optymistów jest wśród nas coraz mniej, a przynajmniej ja nie mam okazji oglądać ich na co dzień w jakiejś większej ilości. Już właśnie częściej słyszę marudzenie otaczających mnie pesymistów. Ja aż taka nie jestem. Przynajmniej tak mi się wydaje.
    Podobało mi się to, co spotkało potem te nasze trzy duszyczki. Ta akcja z potrąconym rowerzystą i cała reszta, z tym zestawieniem ich światów - fajny pomysł, który daje nam jasny obraz, jak wygląda życie z ludźmi obdarzonymi poszczególnymi typami osobowości.
    Oj, nie wiem skąd bierzesz te pomysły, ale każdy kolejny podoba mi się coraz bardziej, wiesz? I jestem przerażona, że zostało mi jeszcze tylko jedno opowiadanie do nadrobienia. A potem co? Będę musiała grzecznie czekać, aż dodasz coś nowego :( Cóż, będę musiała, bo tak łatwo się ode mnie, kochana, już nie uwolnisz!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń